środa, 27 listopada 2019

podsumowanie listopada

Listopad rozpoczął się od przymrozków. Noce zrobiły się bardzo zimne, a rano można było podziwiać świat malowany szronem. Nawet jak się nie lubi jakiejś pory roku czy miesiąca, trzeba dostrzegać w nich to co najpiękniejsze. Więc uczę się tego ;)


Pomimo, że listopad nie jest moim ulubionym miesiącem, zaczął się fajnie. A to za sprawą mojego męża, który zabrał mnie na randkę do...kociej kawiarni. Kawiarnia ta jest już od dłuższego czasu na mapie Krakowa, ale jakoś nigdy nie była po drodze. W końcu dotarłam i bardzo mi się spodobało. Na pewno jeszcze odwiedzę to miejsce ;)



Następnie wybraliśmy się do Zakopanego na krótki wypad. Ostatni raz w Tatrach byłam po maturze, więc daaawno temu ;) Muszę przyznać, że te widoki potrafią zapierać dech w piersiach i nie dziwię się tym, którzy w tych górach są bezgranicznie zakochani. Nacieszyłam widokami oczy, zapełniłam kartę w aparacie pięknymi zdjęciami i teraz trzeba wybrać to jedno jedyne ujęcie z setek innych i wywołać do ramki :D



Każde bujanie w obłokach (lub mgłach) kiedyś się kończy i trzeba wrócić do rzeczywistości.


A zdjęcia jakie zostają na pamiątkę, warte są przebytych pieszo kilometrów i zakwasów z jakimi wróciłam do domu ;)


Kotki w tym czasie miały najlepszą opiekę z możliwych. Babcia nie szczędziła im chrupeczek, zabawy i pieszczotliwych określeń ;)


Mała i niegrzeczna kocia główka za karę zostawała wsadzana w szczebelki krzesła, ale poza tym, babcia bardzo ich kocha ;P


W listopadzie nastała ta mniej przyjemna część jesieni, bardzo krótkie dni, ciemno, mglisto i zimno. Nic tylko się zagrzebać pod kocyk i przespać czas do wiosny


Chociaż Ksenia jest takim kotkiem, który w te cieplejsze dni też śpi przykryta :D A kiedy jest już za ciepło, to wylewa się spod przykrycia.



Witek też nie gardzi drzemką w czasie dnia.


Poza spaniem Ksenia lubi się bawić. Życie to wieczna zabawa.


Natomiast ja najchętniej zapadłabym w zimowy sen, a jak na złość sporo zajęć i trzeba jakoś zmuszać się do aktywności. Nawet książki mi coś nie wchodzą :(


Nowe miejsce łóżeczka, nowa fascynacja ;) trzeba czekać w kolejce, żeby sobie poleżeć


I nasze nicnierobienie ;)


Oby grudzień był lepszy.....


niedziela, 17 listopada 2019

losy bloga w łapkach Witka?

Słuchajcie! Znowu się do Was odzywam JA, bo matka coś ostatnio nie ma czasu i nie ma weny do pisania. Powiedziała, że tematy jej się skończyły i nie ma o czym pisać... Skandal! Jak to nie ma o czym pisać! Ma dwa koty w domu i nie ma o czym pisać na kocim blogu.... Dobre!


 Matka! Ja ci podpowiem. Kup mi jakieś nowe chrupki i napisz o tym. Ja chętnie coś przetestuję, bo ostatnio jestem głodzony.... Mogę testować przysmaki, kabanosiki i mokre jedzonko. Serio! Jestem na to gotowy! Tylko błagam, nie testujmy już żadnych ubranek!


Ja nawet mogę poddusić kurdupla, nakręcisz filmik, cykniesz kilka fotek i już jest wpis o tym, jak się kochamy ;P



No Nasi Kochani Czytacze, podpowiedzcie matce, o czym można pisać. Bo jak nie będzie pisała, to blog nam padnie i będzie już pozamiatane. Tyle lat pracy na marne! No pomóżcie! 


                                                                      Wasz Witek

 


 

poniedziałek, 11 listopada 2019

koci długi weekend

Słuchajcie, wyrodna Matka na weekend zostawiła nas na pastwę losu i wyjechała. No spakowali się i zniknęli. Ale nie ma tego złego.... Bo przychodziła do nas babcia. A jak powszechnie wiadomo, babcia dobrze karmi. W słowniku babcinych pojęć nie istnieje słowo DIETA, więc jadłem ile wlezie. A dokładnie, ile babcia do miski dawała. A dawała przynajmniej dwa razy więcej od wyrodnej matki ;)


Nie powiem, byłem przez te kilka dni bardzo szczęśliwym kotkiem. Chociaż nie byłem długo najedzony, bo mój żołądek nie wyrabiał z taką ilością jedzenia, więc regularnie witał babcię paw. Żeby było spektakularnie, pawia zostawiałem na sofie.... No i napytałem sobie biedy, bo babcia ograniczyła racje żywnościowe, a matka to mnie chyba zabije za tę sofę....


Kurdupel zmiękczał babcine serce, wiadomo, to jest lizus. Za to dziadek stwierdził, że to niezły dzikus, bo uciekała i przemykała przed nim. Bo ona się mizia tylko z tym , kto daje żarcie. Wiadomo! Nic za darmo! Wycwaniło się to małe goowno ;)


Na szczęście weekend szybko minął, starzy są już na miejscu i wszystko wróciło do normy. Ufff. To znaczy ja głównie śpię, a mała głównie kombinuje, ludzie tyrają na nasze chrupki. Taka oto u nas norma :D





Kto miał równie udany długi weekend? No kto? ;) Napiszcie!

niedziela, 3 listopada 2019

czytanie z kotem (20)

Ostatni wpis z serii "czytanie z kotem" pojawił się na blogu w sierpniu. Chyba najwyższy czas nadrobić. Co prawda przemycałam informacje o aktualnie czytanych książkach w innych wpisach, ale szczerze mówiąc brakowało mi pracy nad postem o książkach ;) Dzisiaj będą aż trzy książki, ale wszystkie jednej autorki.


Chodzi dokładnie o książki Agaty Przybyłek. Od razu wspomnę, że autorka pisze lekkie, zabawne, romantyczne i poruszające powieści dla kobiet. Jeżeli ktoś nie lubi tego typu literatury, ten wpis nie jest dla niego ;) Zakupiłam od razu trzy pierwsze powieści autorki, ponieważ mają całkiem pozytywne recenzje, a poza tym stanowią całość. Może było to ryzykowne kupować w ciemno od razu trzy książki, ale coś czułam, że mi się spodobają.... Zaczęłam czytać oczywiście chronologicznie, od pierwszej czyli "Nie zmienił się tylko blond".


I co? I się rozczarowałam. Tendencyjna fabuła, gdzie zdradzona kobieta układa sobie życie na nowo, a wszystko przychodzi jej z ogromną łatwością. Pomijając to, nie można autorce odmówić umiejętności budowania akcji humorystycznej, więc ogólny odbiór lektury jest przyjemny. To typowa pozycja do przeczytania dla relaksu, chociaż z góry można przewidzieć, jak się skończy. Sposób pisania autorki przypadł mi do gustu, a jako że jest to jej debiut literacki, miałam nadzieję, że się dziewczyna rozkręci i z każdą kolejną książką będzie lepiej. Więc po krótkim odpoczynku sięgnęłam po kontynuację, czyli "Nieszczęścia chodzą stadami".


Szczerze mówiąc książka łączy się z poprzednią bardzo luźno, więc wcale nie trzeba czytać po kolei ;) Bohaterka pierwszej części, Iwona, pojawia się w tej okazjonalnie. Główną bohaterką jest Martusia, jej kuzynka, która wraca z emigracji do rodzinnej wioski. To, co trochę mnie denerwuje w książkach Agaty Przybyłek, to tendencja do zdrabniania imion bohaterów. Ciągle czytamy, że Iwonka i Jaruś, Martusia to, Martusia tamto. Mnie osobiście trochę to drażni. Poza tym książka jest zdecydowanie lepsza od pierwszej. Akcja dużo ciekawsza, mniej odrealniona od poprzedniej i jakoś tak bardziej polubiłam główną bohaterkę, chociaż nie od razu ;) I jak mam być szczera, wątek miłośny zdecydowanie ciekawszy. Jednak miałam rację, autorka zaczęła się rozkręcać, więc od razu sięgnęłam po kolejną część "Grzechu warta".


Główną bohaterką jest Agata, córka Iwony. Różnica czasowa w fabule pomiędzy pierwszą a trzecią książką to sześć lat. Agata jest studentką i właśnie rozpoczyna wakacje. Niestety chcąc uciec od nadopiekuńczej babci Haliny, Agata pakuje się w niezłe tarapaty, które zmienią jej życie nieodwracalnie. To jest zdecydowanie najlepsza książka z wszystkich trzech! Autorka zbudowała taką fabułę, tak pokomplikowała życie głównej bohaterki, że ciężko się oderwać od czytania ;)

  
No powiem szczerze, że już nie mogę doczekać się kolejnych lektur, które wyszły spod ręki Agaty Przybyłek! A sporo tego autorka naprodukowała ;) Teraz robię sobie przerwę na inne, ciekawe pozycje, ale na pewno w okolicy świąt wrócę do lekkich historii Agaty.