czwartek, 29 kwietnia 2021

podsumowanie kwietnia

Co ten kwiecień odstawił za cyrk w tym roku? A podobno to 2020 rok miał być tym najgorszym i najdziwniejszym. Okazuje się, że to były tylko pobożne życzenia naiwnych. Zatem bez żalu żegnam kwiecień plecień i ostrzegam, że śniegu mam już w tym roku po kokardy!!!!


 
Na szczęście końcówka miesiąca dała radę i wreszcie zakwitły magnolie. Moje ulubione wiosenne drzewa! Postanowiłam mieć na balkonie własną, małą magnolię, ale jak na razie badylek puścił jedynie maleńkiego, pojedynczego listeczka ;) Więc wybraliśmy się w niedzielę z samego rana na Wawel, żeby nacieszyć oczy pięknymi i okazałymi magnoliami.
 


Kotki też są rozczarowane aurą, ponieważ jeszcze nie zaczęły sezonu balkonowego. Siedzą bidoki w domu i tęskno patrzą przez szybę na balkon... Nuuuuda, nic się nie dzieje..... Nuuuuuuda

Jak nie wiadomo co ze sobą zrobić, to najlepiej przespać taki czas.



Ostatnio postanowiłam przetestować nowe jedzonko dla kotów. Nadal poszukuję czegoś z dobrym składem, co posmakuje wybrednej Księżniczce. Kupiłam na próbę dwa słoiczki Cats Plate. Karma polskiej produkcji, dosyć zachwalana w Internecie przez kociarzy. Ja się nie znam aż tak bardzo, ale na innych blogach wyczytałam, że skład jest dobry, bo karma z królika zawiera 72% mięsa mięśniowego z królika. Jest to pokarm pełnowartościowy, więc może stanowić podstawę żywienia kota. To co w tych karmach podoba mi się bardzo, to fakt, że sprzedawane są w słoiczkach, więc bardzo proekologicznie ;) Największym minusem karmy jest jej dostępność i cena. Ja za najmniejszy słoik, 100 gram, zapłaciłam 9,90. To dużo, ale co się nie robi dla kochanego koteczka, który wybrzydza ponad normę. Tonący brzytwy się chwyta...



Kupiłam dwa smaki: królik i kurczak. Zauważyłam, że kurczak zdecydowanie najlepiej smakuje Kseni. Jeśli chodzi o nową karmę, to Ksenia wzgardziła całkowicie. Nawet polanie pysznym sosikiem nie uratowało tej akcji, odmówiła całkowicie. Miałam nadzieję, że chociaż królika zje ze smakiem, niestety po pierwszym etapie fascynacji czymś nowym, także odmówiła dalszego jedzenia. Cieszę się, że powstaje coraz więcej karm z dobrym składem, wybór jest coraz większy. Niestety ja nadal męczę się z kotem niejadkiem ;)



Ale kocham gamonia ponad wszystko, kiedy tylko biorę książkę i kładę się na łóżku, ona przychodzi się wtulić. I tak sobie razem leżymy, nic nie robimy, bo niespecjalnie wygodnie czyta się z kotem pod brodą ;)



Wituś oczywiście też przeważnie jest blisko mnie ;) Ten to jak mój cień, nie opuszcza ani na moment.



Jak masz w domu koty, to każde pudło zaraz zostaje zasiedlone ;) To już zajęte...



Jedni książki czytają, inni na nich śpią. W każdym razie miłość do książek jest u nas rodzinna.


 

Witek od książek woli jedzonko ;)



I ten koci smuteczek, kiedy ludzie jednak się nie podzielą swoim jedzeniem...


 
Ksenia prowadzi obserwacje otoczenia i pogody
 
 

 
Ksenia twierdzi, że to był męczący miesiąc. Pomagała w pracach twórczych, zrobiłyśmy kilka rzeczy na pewien bazarek na rzecz kotków. Na pewno o tym napiszemy ;) A w maju czeka nas sadzenie kwiatów na balkonie, więc kotek znowu będzie zarobiony. Teraz odpoczywa i nabiera siły.


Liczymy na piękny maj!

niedziela, 25 kwietnia 2021

czytanie z kotem (31)

Dzisiaj przychodzę do Was z całą sagą autorstwa Lucyny Olejniczak "Kobiety z ulicy Grodzkiej". Na ten cykl szykowałam się już od dłuższego czasu, ale wiedząc ile ma tomów, nie chciałam się pakować w kupowanie kolejnych książek, widząc ile na półkach takich nieprzeczytanych jeszcze na mnie czeka. Ale kiedy postanowiłam przetestować abonament Legimi, pomyślałam, że jest to dobra okazja, aby przeczytać te upatrzone książki. Cała seria jest dostępna i to jest cudowne ;) Żeby abonament, który zapłacimy za miesiąc się "zwrócił" wystarczy tak naprawdę przeczytać dwie książki. 




Tom 1. Hanka
 
Kraków przełomu XIX i XX wieku. Tytułowa Hanka występuje w książce bardzo epizodycznie, ale cała fabuła zbudowana jest na jej postaci. Nie chcę zdradzać za wiele, żeby nie psuć ewentualnie czytania temu, kto sięgnie po te książki. Cała saga to dzieje rodziny krakowskiego aptekarza Franciszka Bernata, zwłaszcza kobiet z tej rodziny. Tytułowa Hanka rodzi córkę Wiktorię, która jest nieślubnym dzieckiem aptekarza, jednak sama umiera po porodzie. Tej samej nocy żona Bernata rodzi także córkę, jednak dziecko umiera. Sprytna akuszerka widzi w tej sytuacji możliwość uratowania nieślubnego dziecka, zwłaszcza, że Bernat szybko pozbywa się swoich dzieci z nieprawego łoża. I tak oto powoli to Wiktoria staje się główną bohaterką książki. Ale nie ma łatwego dzieciństwa bez matki i z ojcem tyranem, który wyczekiwał syna, dziedzica apteki, a nie córki....




Tom 2. Wiktoria
 
Śledzimy dalsze losy Wiktorii, której pomimo nieprzychylności ojca w końcu udaje się skończyć studia farmaceutyczne, co w tamtych czasach nie jest popularne wśród kobiet. Wiktoria bardzo kocha rodzinną aptekę i chce dalej ją prowadzić. Jednak życie prywatne nie układa się tak dobrze jak to zawodowe; w wypadku splotu wydarzeń rozstaje się z ukochanym mężczyzną i poświęca się tylko aptece i rozwijaniu rodzinnego interesu. Jednak kiedy sprawy się wyjaśniają, wyrusza w podróż do Paryża w poszukiwaniu ukochanego. Tam czeka na nią wiele różnych wydarzeń i przygód, ale nie zdradzę czy znajduje miłość swojego życia ;) Wraca do Polski, a w niedługim czasie wybucha wojna... Książka kończy się w takim momencie, że od razu ma się ochotę sięgnąć po ciąg dalszy.




Tom 3. Matylda.

Seria nie jest napisana tak, że losy bohaterów poznajemy ciągiem. Trzeci tom rozpoczyna się wiele lat po tym wydarzeniu, które miało miejsce na końcu poprzedniego. Ten czas, który minął poznajemy stopniowo. Główną bohaterką kolejnej części jest Matylda, córka Wiktorii. Pomimo, iż matka bardzo chce, dziewczyna nie idzie w jej ślady. Nie chce prowadzić rodzinnej apteki, marzy o karierze aktorki. Zaczyna występować na deskach teatru, ale jej celem życiowym jest znaleźć się na dużym ekranie. Ten tom wydał mi się mało wciągający i mniej interesujący w stosunku do poprzednich. Możliwe, że to zasługa samej bohaterki, która nie przypadła mi do gustu ;)
 

Tom 4. Weronika

W tej części główną bohaterką jest Matylda i jej losy na tle drugiej wojny światowej, która komplikuje szczęśliwe losy Matyldy i jej wybranka. Mężczyźni idą na wojnę, a kobiety próbują podołać trudnym czasom w okupowanym Krakowie, gdzie brakuje wszystkiego, w tym pożywienia, a Niemcy przeszukują mieszkania w poszukiwaniu ukrywających się Żydów. Zdecydowanie bardzo ciekawa, wciągająca fabuła, w której tytułowa Weronika jest małą dziewczynką i zapowiada się, że będzie główną postacią kolejnego tomu ;) 




Tom 5. Emilia

Czasy powojenne, a Weronika, pomimo młodego wieku już staje przed trudnymi, życiowymi wyborami. Apteka rodzinna przeszła na własność państwa, a Weronika porzuca marzenia o studiach farmaceutycznych. W książce śledzimy także dalsze losy jej matki, Matyldy, która wspiera córkę. Co wydało mi się niezwykle bliskie sercu, pojawia się wątek Nowej Huty, ponieważ obie bohaterki pracują w tym "nowym mieście", które nie cieszy się dobrą opinią ;) A komunizm trwa  w najlepsze, Weronika staje przed dylematem, czy poślubić swojego wybranka serca wbrew woli rodziców. 
 
 

 Tom 6. Aleksandra

Znowu mija wiele lat, dzieci Weroniki dorastają, a główną bohaterką książki staje się Emilia, córka Weroniki. Akcja dzieje się nadal w Krakowie, ale także w Neapolu. Emilia podejmuje wyzwanie odnalezienia brata, który urwał kontakt z rodziną. Spotykają ją różne perypetie, ale dziewczyna się nie poddaje. Losy kobiet z ulicy Grodzkiej kończą się na najmłodszej przedstawicielce rodu, Aleksandrze.

Cieszę się, że udało mi się przeczytać tę sagę. Chociaż momentami byłam lekko znudzona, to jednak w ogólnym rozliczeniu historia jest bardzo ciekawa i wciągająca. Trzeba przyznać, że autorka miała ciekawy pomysł na pokazanie międzypokoleniowej historii jednej rodziny. Akcja toczy się niemal w jednym miejscu, jednak nie zabrakło ciekawych odskoczni jak Paryż czy Neapol. Tło historyczne to jeden z ciekawszych motywów, który mnie osobiście do książki przyciągał. Jedne bohaterki lubiłam bardziej, inne mniej, ale całą historię uważam za bardzo wciągającą. Autorka, Lucyna Olejniczak, powróciła do historii rodziny Bertanata w tomie 0.1, pierwszym z dwóch o protoplastach bohaterów sagi. Zatem na pewno jeszcze wrócę na ulicę Grodzką. Jednak potrzebuję przerwy od tej serii, poczekam aż ukaże się drugi tom i pewnie przeczytam ciągiem ;) Lekturę polecam, jeżeli ktoś lubi wielotomowe historie, jest to zapewne książka dla niego!


środa, 21 kwietnia 2021

hiacyntowa panienka

Pierwszy raz w życiu kupiłam cięte hiacynty. Kwiaty tak bardzo mnie urzekły, że postanowiłam je uwiecznić na zdjęciu. A jak wiadomo, kocia modelka, znalazła się na zdjęciach przez zupełny przypadek :D
 

 
Kwiaty musiały stać w kuchni, bo w pokoju zrobiło się aż duszno od ich intensywnego zapachu. Ale muszę przyznać, że są piękne i fotogeniczne. To chyba kolejne, ulubione kwiaty ;) Chociaż ja to chyba wszystkie kwiaty kocham. Na drugim zdjęciu poniżej, w tle, nieśmiało kwitnie sansevieria. Ponieważ nie mam dużego doświadczenia w opiece nad kwiatami, to fakt kwitnienia akurat tej rośliny mocno mnie zaskoczył. Podobno nie kwitnie ona zbyt często, tym bardziej jestem tym faktem mocno podjarana!  Drewniane łyżki w tle niestety kwitną w kuchni przez cały rok, nie zwracajcie na nie uwagi ;)



No cóż, o kotku dzisiaj nic nie napiszę.... Muszą wystarczyć zdjęcia. Kończę już te kwiatkowe wywody, życząc Wam dobrej drugiej połowy tygodnia. Już teraz zapraszam na niedzielę, na post z serii "Czytanie z kotem", a w nim saga składająca się z sześciu tomów ;) Ufff!

niedziela, 18 kwietnia 2021

na tapczanie leżą lenie

 Bo co tu robić w taką pogodę, tylko leżeć i się lenić ;) U nas deszczowo od kilku dni. 
 

 Kotki rzadko tak leżą blisko siebie, więc musiałam to uwiecznić na zdjęciach. Leniuchy kosmate ;)


Kotki śpią jak zabite, a ja przy nich sobie przeważnie czytam. Chociaż ostatnio czytam mniej, to jednak staram się coś tam podczytywać.





Czyż one nie są słodkie? Obydwoje lubią być blisko nas ;) 



A Ksenia to jeszcze lubi poleżeć na człowieku.


 

Ktoś zapomniał, że mu się urosło. A nadal lubi spać, jak za małego koteczka ;)



Polecamy lenistwo! Niczym się nie przejmować, robić to co się lubi i wyluzować! Dobrego tygodnia!

środa, 14 kwietnia 2021

nowe hobby Kseni czyli rękodzieło z kotem

Ksenia ma nowe hobby. Hoduje ptaszki. Co prawda na razie tylko plastikowe, ale zawsze to jakieś zajęcie ;) A tak nawiasem mówiąc, to już nigdzie człowiek nie jest bezpieczny. Weszłam do Auchan po zwykłe, spożywcze zakupy, a tam piękne, drewniane domki dla ptaszków. Więc kupiłam dwa z myślą, że coś z nimi zrobię.


Ksenia bardzo się zaangażowała w prace przy budce. Ściany budki ozdobiłam serwetką w kwiaty, daszek pozostał w kolorze drewna. Całość ozdobiona jest wyciskami z masy superlekkiej oraz sztucznymi kwiatkami. W domu zamieszkał mały, ozdobny ptaszek ;) Ksenia jest bardzo podniecona tym ptaszkiem.



niedziela, 11 kwietnia 2021

kocia sobota

Dawno żem się nie odzywał, więc jestem :) A chciałem się Wam trochę pożalić. Powoli brniemy przez kwiecień, a balkon jak był zamknięty, tak nadal jest zamknięty! Niech mi ktoś wytłumaczy, czy jest ta wiosna czy jej nie ma, bo żem już zgłupiał. Słońce świeci, za chwilę zamieć śnieżna, matka na balkon nie wypuszcza, oszaleć idzie! Ja to aż takiego parcia na ten balkon to nie mam, ale kurdupel to już tylko szyby drapie z tęsknoty za balkoningiem! 
 
 
 
 
No więc cierpliwie czekam na wiosnę i w tym czasie sobie wypoczywam. Lepiej się za wcześnie nie zmęczyć tym czekaniem.
 
 

 
 Popatrzcie jaka to jest lizuska. Tylko by się miziała.
 


 
Ja jestem zawsze blisko Pańci. Mała oblega kolana Pańcia. I tak nam minęła sobota.....
 



 

czwartek, 8 kwietnia 2021

jaka edukacja, takie społeczeństwo

Wydawało mi się, że poziom absurdu w naszym pięknym kraju już osiągnął maksymalny poziom. Ale za każdym razem, kiedy politycy otwierają usta, okazuje się, że mają jeszcze dużo kretyńskich pomysłów, które sukcesywnie ujawniają. Współczuję uczniom dzisiejszego poziomu edukacji i ministra, który jest za nią odpowiedzialny. Pandemia swoje też tu zrobi.... Okazuje się, że wiceminister edukacji ani troszkę nie jest mądrzejszy od samego ministra. Ostatnio pan Tomasz Rzymkowski (do wczoraj nie wiedziałam o jego istnieniu ;)) zapowiedział usuwanie treści o prawach zwierząt z podręczników dla najmłodszych klas.
 



Jak patrzę na miłościwie nam panujący rząd to zastanawiam się, czy oni wszyscy zostali zgarnięci z jakiegoś castingu na największego debila w kraju? Na kogo bym nie popatrzyłam, kogo bym nie posłuchała, to naprawdę zastanawiam się, skąd ten człowiek się wziął! Co jeden to głupszy, walczą o jakieś trofeum na najgłupszego???? Przeraża mnie to. Jak mamy polepszać byt zwierząt, skoro w naszym kraju odmawia się praw ludziom? Wiadomo, że prawdziwi miłośnicy zwierząt, opiekunowie tacy jak ja i mnie podobni, nie musimy się martwić. Nasze zwierzaki mają lepiej niż niejedne dzieci w tym kraju! Mają dobre warunki bytowe, wartościowe jedzenie, opiekę lekarską oraz miłość i szacunek. Im praw nikt nie odmówi, nawet formalnie. Jednak tutaj chodzi o wszystkie zwierzęta, te hodowlane i przy gospodarstwach, chodzi o fundacje, które udzielają wsparcia. Pan wiceminister twierdzi, że biblia nakazuje mu traktować zwierzęta jak przedmioty, bez żadnych praw. Powiedzieć, że ręce opadają, to za mało. I jedyne co mogę napisać, to współczuję ludziom, którzy mają dzieci. Przebić się przez głupotę, którą serwują i serwować będą w szkołach, nie będzie łatwe. TRAGEDIA.
 


 
Trzeba jedynie pamiętać, że jakich ludzi sobie teraz wykształcimy, takie społeczeństwo będziemy mieć w przyszłości. Wierzę, że niektórzy rodzice zadbają o to, aby ich dzieci stały się wrażliwymi, porządnymi ludźmi, ale patrząc na to, jak mało czasu teraz rodzice poświęcają dzieciom, śmiem się obawiać, jakim społeczeństwem będziemy za kilkanaście lat.... I kwestia jest dużo obszerniejsza niż tylko prawa zwierząt. O ile wiecie co mam na myśli.