niedziela, 30 sierpnia 2015

weekendowa praca

Witek w weekendy ciężko pracuje.
Cały dzień siedzi na balkonie i pilnuje prania ;)
Pilnowanie prania to bardzo odpowiedzialne zadanie...




A na koniec mamy poważną sprawę. Naszą krakowską kociarnię, niedawno odremontowaną, zalało. Cała praca wolontariuszy w jednej chwili przeszła do historii.... Dlatego akcja "Bo 1 złoty ma moc" w tym miesiącu przeznaczona jest na kolejne odremontowanie kociarni. Każda mała złotóweczka ma znaczenie https://www.siepomaga.pl/r/zalanekocimiaki

piątek, 28 sierpnia 2015

przygoda z psem

Moi rodzice od jakiegoś czasu myślą ponownie o psie. Ale wiadomo, zawsze jest jakaś obawa. Największa to ta, żeby pies się dogadał z kotami. Z Zuzią było tak, że to ona była pierwsza w domu, doszły koty i nie było problemów. Jakoś poszło.....
Tęsknota za psem jest ogromna. Koty są fajne, ale moi rodzice chyba chcieliby znowu wychodzić na spacery. Pies to zupełnie inny obowiązek, którego im brakuje. Mama dodatkowo nie chciałaby szczeniaka, ale pieska "po przejściach", żeby dać mu na starość dom. A jakby był to pekińczyk..... byłoby cudownie ;)
Zuzia - kocia przyjaciółka...


Przeważnie podjąć decyzję jest ciężko. Lepiej jak nadarzy się okazja i sytuacja zmusi do szybkiej decyzji. Tak właśnie się stało....

Mój brat z dziewczyną znaleźli psa. Biegał po Zakopiance i pewnie samochód by go rozjechał, gdyby nie korek. Nie mogli zostawić psiaka na środku drogi, ale co zrobić.... W takiej sytuacji wykonali telefon do rodziców z pytaniem czy przygarną psa, chociażby tymczasowo. Zupełnie na końcu okazało się, że ów psiak to pekińczyk.....

Zadzwoniła do mnie mama z hasłem "będziemy mieć psa!". Wcale mnie to nie ucieszyło, bo od razu pomyślałam o Tosi i Dyziu. Potem usłyszałam całą historię i zmiękłam, bo faktycznie, nie było innego wyjścia z tej sytuacji... Poza tym moja mama już planowała, jak to będzie z pieskiem.... Myślała nad imieniem dla suni, bo okazało się, że to suczka. Szaleństwo!!!! ;)



Następnego dnia piesek przyjechał do rodziców. I jednocześnie.... znalazł się właściciel....

Sunia śliczna, spokojna i grzeczna. Co najważniejsze w ogóle nie reagowała na koty. O dziwo koty też spokojnie zareagowały na psa. Tosia już pierwszego dnia podeszła i powąchała przybysza. Dyziu się troszkę zestresował i wąchał psa dopiero drugiego dnia. Ogólnie luzik, widziałam na własne oczy!

Na następny dzień piesek wrócił do swojego domu. Z perspektywy psiaka to dobrze. Widać było po niej smutek i tęsknotę, więc pewnie bardzo się cieszyła z powrotu do swoich opiekunów. 



A u rodziców nadal trwa poruszenie pod tytułem 'pies'. Wcześniej czy później pewnie pojawi się jakaś psia sierota ;) Poza tym kto by pomyślał, że tyle pekińczyków jest w potrzebie......

Kochani P. i W! Jeżeli jakieś fakty w opowieści poprzekręcałam to wybaczcie ;) Mam nadzieję, że ogólny sens całej historii został zachowany. A jak jeszcze znajdziecie jakiegoś pekińczyka na drodze to zgarniajcie ;)




środa, 26 sierpnia 2015

dziękujemy :)

Nawet nie wiecie, jak miło wiedzieć, że jest tyle osób wspierających i dobrze nam życzących. Po ostatnich przejściach i pod ostatnimi postami dostaliśmy wiele miłych komentarzy, słowa wsparcia i zrozumienia. Bardzo za nie dziękujemy! Każdemu starałam się indywidualnie odpowiedzieć, ale tutaj zbiorowo jeszcze raz dziękuję :) Jesteście super!
 
U nas trochę spokojniej, ale pewnie o tym następnym razem...
 
Dzisiaj dla odmiany rozdarty Dyziu ;) W wolnej chwili opowiem Wam o przygodach Dyzia i Tosi z psem!!! Działo się ;)
 
 

wtorek, 25 sierpnia 2015

wyniki badań

No i mamy wyniki wczorajszych badań krwi!

Witek jest zdrowy. Wyniki super, nie ma żadnych zmian w nerkach i wątrobie.

Czyli jednak zachowanie Witka to kocia szajba ;)

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

dzielny Witek

KOT WIE! Kot zawsze wie, kiedy idzie do weterynarza! Witek z niedzieli na poniedziałek był uosobieniem spokoju i słodyczy! Poszedł ze mną spać, nie marudził i nic nie wariował. Położył się na fotelu, na swoim kocyku i .... przespał niemal całą noc. Przebudziłam się o 4:00, rozglądam się za kotem i widzę słodki kłębuszek zwinięty na fotelu. Można spać dalej ;) Obudził się przed 5:00 i z głośnym mruczeniem uwalił się koło mnie na łóżku. Pomyślałam ze wzruszeniem, że wrócił mój kochany koteczek. Oparł główkę na moim ramieniu i tak dospaliśmy jeszcze do 6:30. Już nie pamiętam kiedy miałam taką spokojną, przespaną noc!!!! ;)
 
No ale nie dałam się zwieść i po południu pojechaliśmy do weta. Wituś był bardzo dzielny, zwłaszcza, że pojechaliśmy tramwajem, gdzie wszystko hałasowało i straszyło koteczka. Na szczęście nie było wielu pacjentów i szybko weszliśmy do gabinetu. Pani doktor pobrała krew, a że Witek łatwo krwi nie oddał, ma ogolone obie łapcie przednie. Potem było zaglądanie do uszu i w prawym faktycznie jest lekki obrzęk. Może się gdzieś uderzył? Może go coś ugryzło? Na koniec został pozbawiony pazurków. Pani doktor wysłuchała opowieści na temat zachowania Witka i stwierdziła, że na razie nie chce nic wyrokować bez wyników badań. Więc czekamy do jutra. Musimy uzbroić się w cierpliwość. Na sam koniec wizyty Witek jeszcze został wrzucony na wagę.... 5,4 kg!!!! Taki kocurro!!! Aż się wierzyć nie chce, że kiedyś ważył trochę ponad 2 kilogramy!
 
Mój mały bohater
 

Troszkę smutny, że tak go same baby męczyły!



 
Ale zaraz zajął się obserwowaniem gołębi i zapomniał o opatrunkach ;)
 



niedziela, 23 sierpnia 2015

koci świr

Już kiedyś opisywałam, jak Witek świruje w nocy. Szajba totalna. I większość osób z jakimi rozmawiałam na ten temat miała jedną radę: kot się nudzi, trzeba przed nocą go wymęczyć... Żeby to było takie proste.
 
Może problem wydaje się zabawny, ale mnie już do śmiechu niestety nie jest. Od ponad trzech tygodni chodzę permanentnie niewyspana i rozdrażniona. Pojawiła się ogromna złość na kota, w nocy mam ochotę go wyrzucić przez okno (dobrze, że jest siatka, więc nie mogę tego zrobić). Po złości przychodzi bezradność i załamanie. Obawiam się, że Witka zachowanie może być reakcją na jakieś problemy zdrowotne....
 
Pierwsza teza była taka, że kot się nudzi, więc trzeba się na noc z nim wybawić... No i bawimy się, na różne sposoby. Wyjmuję wędkę z piórkami, rozkładam pudło, robię kuleczki z papieru. I tak przez godzinę. Kiedy widzę, że Witek jest już zmęczony odpuszczam i pozwalam mu iść spać. Kilka nocy było spokojnych, spał i budził się przed 5:00, czyli normalnie.
 
Niestety ten sposób już nie działa. Kot pada zmęczony po zabawie, ja się kładę spać (około północy). Po pół godziny kot zaczyna wariować i skakać po futrynach. Wczoraj skakał nawet po oknie.... I przepycham się z nim do około 2:00 w nocy. Wyrzuciłam go na balkon, ale boję się go tam zostawić na całą noc, bo nie wiem co tam wymyśli. Poza tym zaczyna strasznie zawodzić na tym balkonie, dopominając się o wpuszczenie do mieszkania. Więc wpuszczam, bo nie chcę mieć na pieńku z sąsiadami... Kot już spokojniejszy, więc można iść spać... Muszę się wyspać do 4:00, bo to pora kiedy kot znów zaczyna wariować...
 
Druga teza po drodze była taka, żeby kota dobrze nakarmić, wtedy będzie spokojniejszy. Na samą noc dawałam mu jedzenie z puszki. Niestety nie pomogło.
 
W czwartek, wymęczona już do granic psychicznych możliwości postanowiłam go pozbawić pazurów. Nie jestem zwolenniczką pozbawiania kota pazurów, ale w tych okolicznościach jestem do tego zmuszona. Może jak kilka razy spadnie z futryny to się uspokoi.....
 
Wczoraj powstała teza, że kot może być chory. Niby ma apetyt, robi normalną kupę, ale jednak zachowuje się dziwnie. Noc z soboty na niedzielę była straszna! Już nie zamierzam dłużej czekać. Bo może dzieje się coś poważnego, a ja podejrzewam kota o zwykłą głupawkę..... Jutro idziemy do weta. Zwłaszcza, że podejrzanie wygląda jedno ucho Witka, lekko położone. Może to ucho, może zęby...może jeszcze coś innego. Zaglądałam do ucha, nic nie widać, ale ja się nie znam. Zrobimy badania krwi... Przy okazji obetniemy pazury....
 
Z jednej strony mam nadzieję, że lekarz znajdzie przyczynę i będzie znów normalnie. Z drugiej strony jednak wolałabym usłyszeć, że kotu nic nie jest.....
 

W dzień jest normalnym, moim kochanym kotkiem. Gada, chodzi za mną krok w krok, dopisuje mu humor i apetyt, mruczy...
 


sobota, 22 sierpnia 2015

pudło, po raz kolejny pudło

Nikogo nie zaskoczę informacją, że Witek bardzo się uciszył z nowego pudła ;)

Wieczorne męczenie kota zabawą przynosi skutki (nie zawsze, ale 85% nocy jest już spokojniejszych). A pudło świetnie nam pomaga w tej wieczornej zabawie. Witek ma bazę wypadową, atakuje piórka i wraca do pudła, żeby w nim siedzieć i kręcić dupką i znowu atakować piórka.... ;)

Myślę, że pudło jeszcze kilka dni tak poleży na środku pokoju :P Potem będzie jakiś czas "bezpudełkowy", aż nadejdzie kolejne nowe pudło.... I tak mija koci czas. Człowiekowi mija od weekendu do weekendu, kotu od pudła do pudła :P




wtorek, 18 sierpnia 2015

nowy kocyk

Nasi stali Czytelnicy zapewne pamiętają niebieski, ulubiony kocyk Witka.
TUTAJ możecie zobaczyć, że Witek z ulubionym kocykiem podróżował ;)
TUTAJ możecie zobaczyć, jak słodko spał w kocyku.
TUTAJ jest post poświęcony niebieskiemu kocykowi.

Niebieski kocyk przeszedł wiele, przeprowadzał się z Witkiem, służył do spania i do mycia się. Podróżował, aby umilić czas podróży. Wielokrotnie został dokładnie przez Witka wytuptany ;) W końcu musiał zakończyć swój żywot... Nie był w tragicznym stanie, ale wyglądał źle. Był tak zakocony, że odkocenie tego kocyka z Witkowych kłaków mogłoby być kolejną pracą dla Syzyfa ;)
Kiedy nadarzyła się okazja zakupu nowego kocyka, nie zastanawiałam się długo. Witek dobrze zniósł rozłąkę z ulubionym kocykiem i teraz śpi na specjalnym kocim kocyku w koty ;)

Zapakowany kocyk nie wzbudził zachwytu, jedynie kocią ciekawość...



Szybko się jednak zorientował, dla kogo jest kocyk


sobota, 15 sierpnia 2015

czwartek, 13 sierpnia 2015

Witek pozdrawia

Coś nam ostatnio kiepsko idzie blogowanie. Może dlatego, że upał męczy zarówno kota, jak i ludzi ;) Męczenie kotka wieczorami trochę pomogło. Ale myślę, że upał też robi swoje. W każdym razie Witek jest nocami grzeczniejszy ;)
 
Witek pozdrawia wszystkich swoich fanów!
 


sobota, 8 sierpnia 2015

męczenie kota

To co przeżyłam ostatniej nocy, skłoniło mnie, aby dzisiaj maksymalnie jak się da, wymęczyć Witka przed nocą. Witek daje czadu już od kilku nocy. Zawsze robi się marudny miedzy 3:00 a 4:00, ale to co wyprawia od kilku dni, przechodzi ludzkie pojęcie. Ogólnie jestem cierpliwa do tego kota, ale dzisiaj o 4:00 nad ranem byłam bliska zamordowania kota!!!!
 
Wyrwało mnie ze snu ogromne chrobotanie przy jednoczesnym rozbłyśnięciu trzech żarówek sufitowej lampy pokoju. Stanęłam na równe nogi, nie bardzo jeszcze wiedząc co się dzieje. A tu Witek wisi na framudze drzwi, z jedną łapą na klawiszu od lamy!
 
Skojarzyło mi się to z tym zdjęciem misia. Z tą różnicą, że koala jest powolny, a Witek był maksymalnie pobudzony i szybko zorientował się, że przegiął i zwiał!
 
 
To, że uciekł to akurat dobrze, bo chyba bym go zabiła!!!!
 
Dzisiaj postanowiłam działać, bo jeżeli jeszcze kilka razy Witek zrobi mi taką akcję, to albo ja skończę w wariatkowie, albo Witek na ulicy!
 
Zatem jest akcja męczenia kota. Nie ma wieczornego drzemania!!!! Oczywiście macham i macham piórkami, a kot leży i się zastanawia co z tym fantem zrobić! Od samego siedzenia człowiek w tej duchocie jest mokry, więc tylko możecie sobie wyobrazić, że po kilku minutach machania piórkami już miałam dość.
 
 
Myśliciel wreszcie się skusił na zabawę
 






 
No i zmęczył się kotek! Padł!
 
 
I jeszcze nie wie, że to nie koniec. Zaraz pobudka i znowu w ruch pójdą piórka!!!! ;)
 




piątek, 7 sierpnia 2015

upał

U nas upał nie z tej ziemi. Ale jak mam być szczera, to już lepsze upalne lato, niż zimno i deszcz. Przynajmniej nie będziemy narzekać, że w tym roku nie było lata ;)
 
Tosia leży w oknie i zastanawia się, czy doczeka się dzisiaj chociażby odrobiny wiaterku.....
 
 

wtorek, 4 sierpnia 2015

kocie dylematy

Wychodzić na balkon czy nie wychodzić? Oto kocie dylematy ;)

 
Cały dzień balkon jest otwarty, kot śpi i się nudzi, niekoniecznie spędza czas na balkonie. Wieczorem, kiedy zamykam balkon, żeby latające dziadostwa nie wlatywały do mieszkania, wtedy kot musi wyjść. I smędzi. Jak już go wypuszczę, oczywiście za 10 minut smędzi, że chce wejść. Zje kilka chrupek i smędzi, bo chce wyjść.... I tak cały wieczór....
 
No wpuść mnie do środka.....