Słuchajcie, wyrodna Matka na weekend zostawiła nas na pastwę losu i wyjechała. No spakowali się i zniknęli. Ale nie ma tego złego.... Bo przychodziła do nas babcia. A jak powszechnie wiadomo, babcia dobrze karmi. W słowniku babcinych pojęć nie istnieje słowo DIETA, więc jadłem ile wlezie. A dokładnie, ile babcia do miski dawała. A dawała przynajmniej dwa razy więcej od wyrodnej matki ;)
Nie powiem, byłem przez te kilka dni bardzo szczęśliwym kotkiem. Chociaż nie byłem długo najedzony, bo mój żołądek nie wyrabiał z taką ilością jedzenia, więc regularnie witał babcię paw. Żeby było spektakularnie, pawia zostawiałem na sofie.... No i napytałem sobie biedy, bo babcia ograniczyła racje żywnościowe, a matka to mnie chyba zabije za tę sofę....
Kurdupel zmiękczał babcine serce, wiadomo, to jest lizus. Za to dziadek stwierdził, że to niezły dzikus, bo uciekała i przemykała przed nim. Bo ona się mizia tylko z tym , kto daje żarcie. Wiadomo! Nic za darmo! Wycwaniło się to małe goowno ;)
Na szczęście weekend szybko minął, starzy są już na miejscu i wszystko wróciło do normy. Ufff. To znaczy ja głównie śpię, a mała głównie kombinuje, ludzie tyrają na nasze chrupki. Taka oto u nas norma :D
Kto miał równie udany długi weekend? No kto? ;) Napiszcie!
Musisz wybaczyć smarkaczowi, nie ma rady, a matka wróciła? Bo coś cicho siedzicie...?
OdpowiedzUsuńMatka zapracowana i dodatkowo nie ma weny..... Dramat ;)
UsuńU nas zawsze weekend ;-)))
OdpowiedzUsuńI to jest najlepsza opcja :)))
UsuńHaha, wyrodna matka mało karmi :D
OdpowiedzUsuńAle tak swoją drogą jak kiedyś moja kotka została pod opieką mojej babci na 2 tygodnie, to jak wróciłam to była wyraźnie grubsza...
"Bo Ty głodzisz tego kota, ona by non stop jadła!"
Także ten...