niedziela, 30 sierpnia 2020

podsumowanie sierpnia

Kolejny miesiąc za nami, więc czas na fotograficzne podsumowanie. Mój ulubiony wpis, bo można nawrzucać zdjęć jak leci ;) Muszę przyznać, że sierpień był trochę lepszy pod względem blogowania od lipca. Jak zwykle zaczynam od pięknego, letniego pleneru. A potem już tylko kotki, kotki, kotki....

 
Okazuje się, że kilka minut jazdy poza miasto i człowiek już jest w ciszy, spokoju, z dala od ludzi... To co lubię najbardziej. Ludzie jadąc na weekendową wycieczkę, przeważnie potrzebują wielu atrakcji. Czy taki widok sam w sobie nie jest już atrakcją? "Oprócz błękitnego nieba...Nic mi więcej nie potrzeba"


W sierpniu minęły dwa lata, jak jest z nami Ksenia. Sama z siebie się śmieję, jak sobie przypomnę, ile obaw wiązało się z przygarnięciem tego malucha. Najbardziej bałam się reakcji Witka. Obawy na szczęście okazały się bezpodstawne i dokocenie przebiegło spokojnie. Jestem taka zadowolona, że Ksenia z nami zamieszkała. To taka cudowna kotunia.



Pomimo, że to jeszcze młody kotek, jest stosunkowo grzeczna. Lubi sobie pobiegać, pobrykać, ale nie skacze przesadnie po meblach i ścianach, firanki też przestały ją interesować. Jedynie lubi skubać kwiatki, ale wybaczam jej to hobby. Po prostu muszę dbać o to, żeby nie miała dostępu do roślin trujących.


Mogę ją brać na ręce, kiedy tylko mam na to ochotę. Ona nie ma nic przeciwko i cierpliwie czeka, aż się nią nacieszę i ją odłożę. Z Witkiem niestety tak się nie da ;) Przyznajecie się do miłości do swoich futerek?  Bo ja nie ukrywam, że kocham te moje kotki! Jak tylko jest okazja cmoknąć tę burą główkę z aksamitnymi uszkami, to robię to bez zastanowienia ;)


Ksenia lubi balkon i ja się jej nie dziwię ;) Też kiedy tylko mam czas, siedzę sobie na balkonie, czasami trochę poczytam... Zawsze w towarzystwie kotków.

 
Ksenia nawet w kuchni wytrwale mi towarzyszy. Często przygląda się, jak obieram warzywa, ma nadzieję na jakąś ekozabawkę ;) Tylko przy krojeniu cebuli lekko marszczy nosek i nie chce nic ukraść. Ale fasolka szparagowa czy zielony listek pietruszki lub rukoli musi trafić w jej łapki. Obierkiem marchewki też nie pogardzi.

 
Czytałam ostatnio bardzo ciekawą książkę. "Wakacje w III Rzeszy. Narodziny faszyzmu oczami zwykłych ludzi". Książka bardzo ciekawa, ale jak dla mnie przerażająca. Niby czytałam o czymś co miało miejsce dawno, co doprowadziło do wielkich tragedii, ludzkich dramatów..... I smutno mi się zrobiło, bo dzisiaj okazuje się, że nie wynieśliśmy z tego żadnej życiowej lekcji. To, co dzisiaj dzieje się w Polsce, tak bardzo przypomina mi lata 30-te poprzedniego stulecia. Strach pomyśleć, co się będzie działo dalej, ale nie napawa mnie to optymizmem. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo ludziom przeszkadzają inni ludzie, o innym wyglądzie, o innych poglądach, o innym sposobie życie. Przecież świat jest duży, zmieścimy się wszyscy! Nie rozumiem dlaczego bycie tolerancyjnym tak wiele nas kosztuje, dlaczego dla niektórych jest wręcz niemożliwe. Żyj i pozwól żyć innym. Niech żyją tak, jak im się podoba. Co Ci do tego? 
 
 
Na szczęście kotki nie mają takich problemów, żyją sobie nieświadomie, beztrosko. Tego im zazdroszczę.

 

 
 Ponieważ hodowanie trawki dla kotków idzie mi słabo, postanowiłam kupić już taką wyrośniętą.

 
Ksenia od razu wzięła się do konsumpcji, ponieważ lubi wszystko co zielone


Ksenia to prawdziwa fanka wszelkich kwiatów

Natomiast Witek to prawdziwy miłośnik lenistwa.



I jeszcze pokażę Dyzia i Tosię. Obiecałam, że ta dwójka będzie na blogu pojawiała się częściej ;)



Jeżeli ktoś z Was uważa, że Witek to kochany kotek, to zobaczcie, jakim niezbyt fajnym bratem jest dla Kseni.



Z żalem żegnam sierpień. Dlaczego? Najbardziej będzie mi brakowało tych dłuższych dni. Wyraźnie dnia ubyło, poranki są już chłodne.... Jakby na to nie patrzeć, trochę żal tego lata. Poza tym, obawiam się nadchodzącej jesieni. Ze względu na epidemię i wiele niewiadomych, raczej można się spodziewać, że lekko nie będzie. Tym bardziej cieszę się z każdego spokojnego dnia ;)


poniedziałek, 24 sierpnia 2020

kocia sobota

Ostatnio upały takie, że ciężko się żyje. Chociaż jak to mówi Matka, jest lato, musi być ciepło ;) A ja nie mam z tym problemu.....Zawsze czas spędzam podobnie. 


 

Jedynie miejscówki zmieniam. Trochę na stole, to potem trochę na sofie. Żeby jednak mieć jakiś ruch ;)


 

Co tu dużo będę mówił...lekko nie jest, ale staram się ogarniać tę sytuację...


 

Na swoje usprawiedliwienie powiem, że Matka też się obijała ze mną ;) Oczywiście ona twierdzi, że jej się należało, a mnie trochę mniej... Ale to takie głupie gadanie... 



Baterie naładowane, zaczynamy nowy tydzień ;) To znaczy, Matka tyra na nasze żarcie, a ja nadal ładuję baterie.

środa, 19 sierpnia 2020

czytanie z kotem (24)

Ostatnio powróciłam do bardziej regularnego czytania. I trafiłam na książkę petardę. Niby zarzekałam się, że na razie odchodzę od beletrystyki, po ostatnio mało udanych wyborach książkowych (o tym będzie w kolejnym wpisie), ale jak tu nie przeczytać, skoro książki już są w domu i czekają ;) Poza tym moja ulubiona blogerka książkowa Lady Margot przysięgała, że książka jest dobra. Zatem sięgnęłam....


Piszę o książce Sylwii Trojanowskiej "Powiedz mi, jak będzie". To pierwsza książka tej autorki, po jaką sięgnęłam. Była to dla mnie duża niewiadoma. 

Fabuła wciągnęła mnie od razu. Podzielona jest na trzy części, a w każdej losy innych bohaterów. Mamy Wojciecha, który po nieudanym małżeństwie nie wierzy, że jeszcze coś dobrego spotka go w życiu. Pewnego dnia poznaje Annę i w ekspresowym tempie jego życie zmienia się o 180 stopni. W drugiej części poznajemy Kingę, która jest lekarką i żyje w udanym, pozornie, związku, ale nie do końca wszystko jest tak jak powinno być. Natomiast w trzeciej części główną bohaterką jest Aleksandra, która z Mateuszem tworzy szczęśliwy związek, a do pełni szczęścia brakuje im tylko dziecka....


Fabuła jest tak poprowadzona, aby czytelnik wiedział, a przynajmniej się domyślał, że bohaterowie zmierzają do jakiegoś wydarzenia. Możliwe, że będzie to ich wspólnym udziałem... Czytając, nie mogłam się oderwać, czekając na owo wydarzenie, ale z drugiej strony bałam się dalej czytać, bo przeczuwałam jakieś trudne losy.... Już dawno nie doświadczyłam czegoś takiego podczas czytania książki!

Książka o dużym ładunku emocjonalnym, poruszająca trudne, ale prawdziwe problemy. To nie książka, w której znajdziemy cudownie rozwiązujące się kłopoty i tonę lukru, aczkolwiek pozytywne przesłanie każdy w niej zobaczy. Bardzo ta historia mnie poruszyła, sposób narracji autorki przypadł mi do gustu, a całkiem niedawno ukazała się kolejna część, więc pewnie kiedyś po nią sięgnę ;)  

Poza tym książka jest bardzo ładnie wydana, a okładka estetycznie łechta moją próżność, więc sprawia przyjemność stojąc na półce ;)

 

 

piątek, 14 sierpnia 2020

kociopamiętniczek Kseni

Mama mówi, że właśnie minęły dwa lata, jak jestem w domku swoim. Ja tego nie pamiętam, ja jestem od zawsze przecież z nimi! Nie pamiętam innego życia, bo byłam baldzo malutka, jak tlafiłam do ludzkiej mamy. Kociej mamy nie pamiętam, nie wiem co się z nią stało i co się stało z moim lodzeństwem...


Najważniejsze jest, że mam fajny domek, fajnych ludzkich lodziców i fajnego blata, chociaż blat mógłby być baldziej wyluzowany. A tak to tylko myśli o jedzeniu, a nie o zabawie. A przecież to zabawa jest w życiu najważniejsza ;)

Mama mówi, że jestem tak samo kochana, jak wtedy kiedy mnie przygalnęli. Byłam baldzo malutka i potrzebowałam miłości i tulenia. Telaz też przychodzę się tulić, czasami nad lanem, kiedy mama jeszcze śpi. Ostatnio wlazłam pod kołdlę, mimo, że upał spoly. Podobno dogrzałam mamę za baldzo ;)


Tatełka ludzkiego też baldzo kocham, ugniatam go czasami i przychodzę się tulić. Tylko do Witka się nie tulę, chociaż Gluby czasami mnie liże, to ja nie lubię aż takich bliskich lelacji. Wolę z Ludym się gonić ;) Popatrzcie jaka wpatrzona w mamę jestem.

To jest po plostu miłość ;)

wtorek, 11 sierpnia 2020

obalamy mity o kotach cz.5 - kotka musi mieć kocięta

Nie miałam w planie kolejnej części z tej serii, ale jak to przeważnie bywa, życie przychodzi z tematami. Nie wiedziałam, że w dzisiejszych czasach mit, że kotka przynajmniej raz w życiu powinna mieć młode, nadal ma się tak dobrze. Takie przekonanie krążyło w czasach, kiedy byłam uczennicą szkoły podstawowej, czyli wiele, wiele lat temu. Pamiętam, że wszyscy psiarze próbowali przekonać nas, że nasza suczka powinna mieć młode.... Po co? Ano dla zdrowia!

Dzisiaj już powszechnie wiadomo, że takie gadki można włożyć między bajki, a ludzie masowo kastrują swoje domowe zwierzęta, właśnie między innymi dlatego, żeby nie rozmnażać ich bezsensownie i dla ich zdrowia.

Temat zrodził się u mnie, po wpisie na Instagramie pewnej znanej osoby. Zapewne kociarze będą wiedzieli o kogo chodzi. Mianowicie pani Justyna Steczkowska zamieściła w sieci ogłoszenie, że szuka domu dla kociaka, którego urodziła jej kotka. No i się zaczęło......

screen Instagrama Justyny Steczkowskiej

Jak już kiedyś wspominałam, kocie środowisko w mediach społecznościowych jest dość radykalne... W tym przypadku również ostro zareagowało i pani Justyna została mocno zaatakowana. I ja to rozumiem. Wiele organizacji, fundacji, jak i prywatnych ludzi wręcz wypruwa sobie żyły, żeby ogarnąć teraz masowe ilości kociąt, leczą je i szukają im domów, co wcale łatwe nie jest i pochłania ogromne koszty finansowe, jak i fizyczne i czasowe. Nie dziwię się, że postawa celebrytki ich mocno zbulwersowała.

Ale z drugiej strony, nie edukujmy ludzi hejtem i nagonką. To nie będzie aż tak skuteczne, jak po prostu informowanie, informowanie i jeszcze raz informowanie. Widać, mity i bzdury mają się dobrze i trzeba z nimi walczyć, ale nie w radykalny i chamski sposób, a tylko i wyłącznie spokojnym tłumaczeniem i edukowaniem ludzi, używaniem merytorycznych argumentów.

Nagonka prowadzi tylko i wyłącznie do sytuacji, że ludzie dzielą się na dwa obozy: atakujących i broniących. I zatraca się meritum sprawy. Bo broniący nawet nie zadadzą sobie trudu sprawdzenia, o co cała afera. Osoba, którą lubię, obserwuję, jest atakowana, więc będę jej bronić. Nieważne co zrobiła, trzeba ją obronić przed wszędobylskim hejtem.... A chodzi o to, żeby ludzie wiedzieli co było nie tak, żeby im wytłumaczyć jakie zachowanie jest lepsze. Bo przecież w tym wszystkim nie chodziło o panią Steczkowską, tylko o szeroko rozumiane dobro kotów. A w całej akcji akurat ta sprawa zeszła na drugi plan.

Więc, obalamy mit, jakoby kotka musiała w swoim życiu zaznać macierzyństwa. Nie musi! Będzie szczęśliwa i nie będzie z tego powodu cierpieć, chociaż i takie zdania słyszałam. Zwierzęta działają instynktownie, jak natura umożliwia im prokreację, to do tego dążą. Ale jeżeli kotka jest wykastrowana, to wierzcie mi, nie myśli całymi dniami o tym, jak to okrutni ludzie pozbawili ją możliwości zaznania macierzyństwa. Przyjmuje życie takim jakie jest tu i teraz, ciesząc się beztroską.


Ksenia jest wykastrowana, chociaż tak naprawdę nie miałaby okazji nigdzie zajść w ciążę, ponieważ jest kotem niewychodzącym. Zatem po co kastracja? Dla zdrowia! Nie będzie się męczyła podczas rujki i ma szansę uniknąć poważnych chorób. Dla mnie było oczywiste, że moje koty będą wykastrowane. Ale nie dla wszystkich opiekunów zwierząt jest to naturalne, dlatego trzeba ludzi edukować.

Pani Steczkowska post z kotkiem usunęła. A kilka dni później zrobiła na Instagramie live'a z kocią behawiorystką. Wytłumaczyła się wtedy, że mocno wierzyła w to, że kotka musi urodzić. Teraz kotka jest już wykastrowana. Niestety takich przykładów niewiedzy i lekkomyślności jest więcej, ponieważ kolejna celebrytka Maria Sadowska także ochoczo pochwaliła się małymi kotkami na Instagramie. Tak więc w kwestii edukacji ludzi jeszcze wiele do zrobienia....

screen Instagrama Marii Sadowskiej

piątek, 7 sierpnia 2020

kogo dawno na blogu nie było

Wiecie kogo dawno nie było na blogu? Ale to tak bardzo, bardzo dawno? Dawno nie było Tosi i Dyzia. A pewnie są tu jeszcze, nieliczni, ale są, fani tej dwójki ;)  U nich w sumie po staremu...

Kto tęsknił za tą łapką w białej skarpetusi?

Ich królestwem jest zdecydowanie kuchenne okno. To dobra miejscówka, wiadomo co się dzieje na osiedlu i przy okazji wiadomo co się dzieje w kuchni ;)


Dacie wiarę, że w lipcu ta Księżniczka skończyła 10 lat??? Kiedy to minęło? Pamiętam, jak przywiozłyśmy ją z mamą do domu. To była taka malizna, która płakała jak tylko ją odłożyłam. Chciała być ciągle na rękach. Oczywiście po kilku dniach ten stan minął :D



A na koniec zaprezentuje się Ada. To jest dopiero niezła agentka. Nie mogło jej zabraknąć ;) Co to jest za wesoły piesek!



Mam nadzieję, że miło było Wam przypomnieć sobie tę bandę ;)