niedziela, 26 września 2021

kocia sobota

W piątek byłem u Pana Doktora na badaniach. Takich kontrolnych, żeby sprawdzić czy u mnie wszystko dobrze. Jak ja tego nie lubię, to nawet nie macie pojęcia! Ale, że w aucie jechałem z Tosią, która darła japę, to ja musiałem zachować fason. Siedziałem cicho.


W gabinecie już tak wesoło nie było. Tośka poszła na pierwszy ogień i zachowywała się w stosunku do Pana Doktora pokojowo, więc zawiesiła poprzeczkę dosyć wysoko. Ja tam przy oddawaniu krwi taki spokojny nie jestem, więc Pan Doktor się nie patyczkował i na dzień dobry wpakował mnie w kaftan dla niegrzecznych pacjentów. Moje zachowanie w gabinecie wypadło słabo w porównaniu z Tośką, ale żeby nie było, że taki jestem do niczego, to powiem Wam, że krew oddawałem szybciej ;) Raz dwa i fiolka była pełna, a Tośka oddawała po kropelce... No więc jakieś zalety jednak mam. 

W drodze powrotnej też siedziałem cicho i Tośka o dziwo też, ale jak tylko wysiadła, to ja postanowiłem się wyżalić całemu światu, a przynajmniej matce, która musiała słuchać mojego zawodzenia. Żaliłem się okrutnie, dobrze, że droga była krótka, bo nie wiem czy by matka dłużej moje zawodzenie zniosła ;)

Najlepsza wiadomość jest taka, że obydwoje z Tosią jesteśmy zdrowi! Mnie już nie będą męczyć, a Tosi będą czyścić ząbki. Nic tak matki nie ucieszyło, jak moje dobre wyniki. Stary, ale jary, joł!!!!



 

2 komentarze: