niedziela, 12 kwietnia 2020

Koci Blog w świątecznym nastroju

Po bardzo przewrotnym tytule posta, wyznam, że mało u nas świątecznie. 


Święta najbardziej cieszyły mnie w dzieciństwie, wiadomo, wolne od szkoły, mama podsuwająca pod nos różne dobroci.... Im byłam starsza, tym bardziej święta stawały się dla mnie sztucznym wymysłem i utrudnianiem życia. Od kiedy zaczęłam prowadzić swój dom, zrozumiałam, dlaczego moja mama za przygotowaniami do świąt nie przepadała. Gdybym miała przygotować to wszystko.... No i dlatego idę po najlżejszej linii oporu i nawet nie wymyślam skomplikowanych powodów. Po pierwsze mi się nie chce, a po drugie uważam, że szykowanie góry udziwnionych potraw, bo tak każe tradycja jest... Szanuję tych, których to cieszy, którzy to lubią i którzy wielkimi rodzinami się spotykają, żeby to wszystko skonsumować. Przypuszczam, że im w te święta jest najtrudniej. 


Czas przed świętami od kilku lat zawsze jest dla mnie trudny. Te kolejki, ci ludzie wybrzydzający, zastanawiający się... Zawsze jak widziałam te wypełnione po brzegi wielkie wózki, zastanawiałam się czy na prawdę oni to wszystko zjedzą i ile wyląduje w koszu. Kiedyś doświadczyłam osobiście, jak przy mnie wyrzucano całe blachy ciasta po świętach, bo przecież ile można tego zjeść? Doznałam wtedy ogromnego szoku, a że byłam bardzo młoda i pochodziłam z domu, gdzie jedzenia się nie wyrzuca, nie podejrzewałam, że pod tym względem ludzie zdziwią mnie nie raz... Dziwią mnie po dziś dzień....


Ale wracając do tematu świąt tegorocznych. Kolejki w sytuacji epidemii przerosły mnie jeszcze bardziej niż zazwyczaj. W czwartek zrobiłam trzy podejścia do zakupów, pierwszy po 6:00 i bardzo mnie zdziwiło ile osób wpadło na ten sam genialny plan, że rano będzie mniej ludzi. Po 8:00 było jeszcze gorzej, a przed 22:00 prawie tak, jak o 6:00. Stwierdziłam, że mimo szczerych chęci, aby u nas chociaż trochę było świątecznie, nie dam rady... Psychicznie nie dam rady i trudno. Pojechałam do sklepu w którym normalnie nie robię zakupów, bo była krótka kolejka, weszłam, kupiłam to co niezbędne i wyszłam. Tyle w kwestii świątecznych zakupów. Myślę, że zrobiłam to, czego wiele osób nie może zrozumieć. Mamy stan epidemii, więc trzeba ODPUŚCIĆ. 


O ile teraz obchodzę święta, bo mama przygotowuje i nas zaprasza, dla niej jest to atrakcyjne, że nas ugości, o tyle dla mnie samej czas świąt nie jest aż tak wyjątkowy. Wręcz bardzo męczący... W tym roku nie odwiedzimy rodziców, spędzimy czas w zaciszu swojego domu i będzie bardzo zwyczajnie... I chyba bardziej ubolewam nad tym, że nie będzie można wyjść na długi wiosenny spacer, niż nad tym, że nie będzie makowca ;) Aspekty duchowości i religii w tym wywodzie całkowicie pominęłam, to temat rzeka na inny wpis, ale można się domyślać, jaki mam do tego stosunek ;)


Na szczęście są książki, więc nudzić się nie będziemy. Są koty, które dostarczają sporo rozrywki ;) Mam nadzieję, że Wy także odpuściliście i będziecie się cieszyć tym, co macie, a nie zamartwiać o to, czego brakuje. Niech to będą takie życzenia od nas. Dobrego czasu ;)


6 komentarzy:

  1. My w domku, po śniadaniu serial i książka, może troszkę grania na kompie, a tak to kotki usypiają i zachęcają do spania...

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się Twoje podejście do świąt , ja mam podobne ...
    Trzeba się cieszyć tym co się ma i to doceniać :-)
    A zdjęcia kociambrów cudne ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba naprawdę uważać na jajka mając przy sobie kota. Ja przygotowałam sobie jajka do malowania (niestety nie ugotowane) i poszłam po coś do salonu. Jak wróciłam trzy jajka już czekały rozbite na podłodze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, koty uwielbiają turlać i zrzucać 😉

      Usuń