Kwiecień jest dla mnie jak wyjęty z mojego życiorysu.... Najpiękniejszy, zaraz po maju, miesiąc. Na który czekam cały rok. Wtedy kwitnie przepiękna magnolia. W tym roku nawet nie wiem kiedy przekwitła....Odwiedziłam ją tylko raz....
Ogólnie w kwietniu bardzo mało wychodziłam z domu. Nauczyłam się planować posiłki, czego wcześniej nie robiłam. Planowałam na cały tydzień z góry i robiłam zakupy. Udawało mi się nie wychodzić do sklepu nawet 8 dni. Po pierwsze przerastały mnie te kolejki, zwłaszcza przed świętami. Poza tym nie czuję się zbyt dobrze w maseczce. Ogólnie nie lubię mieć zakrytej twarzy, nie przepadam za odżywczymi i nawilżającymi maseczkami w płachcie, bo zawsze odczuwałam w nich pewnego rodzaju dyskomfort. Maseczkę nosiłam dużo wcześniej, zanim zaczęła być obowiązkowa, jednak nie lubię tego.... Przestałam poruszać się pieszo i komunikacją miejską, jak już muszę podjechać do pracy czy na zakupy, zawsze jadę samochodem. Z tym też mi jest źle, chociaż generalnie uwielbiam jeździć autem. Jednak z przyczyn ideologicznych zawsze starałam się ograniczać użytkowanie auta. Teraz w nim czuję się najbezpieczniej, poza tym nie ma korków, nie ma opłat parkingowych, więc poruszać się jest łatwiej, jak już musimy gdzieś jechać, no i niższe ceny benzyny! Jednak i tak tęsknię za normalnością.....
To co jest najbliżej normalności, to życie kocie. Płynie im jak zwykle, na spaniu, bieganiu i kocich głupotkach.
Tegoroczne święta były inne od wszystkich. Jak już pisałam, mam do nich bardzo luźny stosunek, więc nie ubolewałam nad ich formą. Oczywiście, spędziliśmy je w domu, czytając książki. A ja miałam luźny czas na cyknięcie kilku zdjęć w klimacie świątecznym ;)
Pogoda pozwoliła na otwarcie sezonu balkonowego ;) Nie muszę chyba dodawać, że koty w siódmym niebie. Zwłaszcza Ksenia kocha balkon przeogromnie. Wystawiłam im drapak, żeby nie siedziały dupkami na zimnym betonie.... Z uwagi na sytuację remont balkonu znowu odsuwa się w czasie ;)
Wyjątkowa zgoda panowała na balkonie
Wyjątkowa zgoda panowała na balkonie
A wieczorami czytanko.... Witek to wierny towarzysz w czytaniu.
A Ksenia to miziak nad wszystkie miziaki.
I towarzyszka w kuchni. Zawsze musi uczestniczyć w obieraniu warzyw i ma nadzieję, że ukradnie jakiegoś obiereczka dla siebie do zabawy ;)
A sporo czasu w kuchni jednak razem spędziłyśmy. Wreszcie było więcej czasu na gotowanie, a od czasu do czasu nawet coś upiekłyśmy ;) Ksenia jednocześnie mogła obserwować życie osiedlowe przez okno i moje poczynania kulinarne.
Smutny kotek, bo głodny. On to ma ciężkie życie... 20 godzin na dobę odczuwa głód....
Za to ta dziewczynka rzadko bywa głodna. Ma wiele rzeczy i spraw na głowie, taka zajęta, że nie ma czasu na jedzenie. Zdjęcia na bloga same się nie zrobią.
Strasznie dziwny ten miesiąc. Z jednej strony dłużył się okropnie, z drugiej mam wrażenie, że jednak minął dosyć szybko... Przynajmniej pierwsza połowa, do świąt minęła ekspresowo.
Dobrze, że ptaszki nie przestały ćwierkać i słychać je od wczesnego poranka. Jednak w każdy słoneczny i ciepły dzień miałam minę taką, jaką ma Witek na poniższym zdjęciu... Serio? Nadal zamknięci w domu?
W czasie epidemii i przymusowej izolacji dużo uwagi specjaliści poświęcali zagadnieniu, jak wytrzymać z domownikami, dziećmi w domu. Co robić żeby się nie nudzić i nie zwariować. Podziwiam osoby które ogarniają jednocześnie zdalną pracę i zdalną naukę swoich dzieci. Wiadomo, że w pewnym wieku młodzież trzeba mieć na oku, sami się nie nauczą, więc cały ciężar edukacji teraz spadł na rodziców. Podziwiam! Ale uważam, że w tych wszystkich pogadankach, artykułach, za dużo miejsca poświęcono problemom, jak wytrzymać z rodziną w domu, a za mało miejsca poświęcono tematowi, jak znieść izolację w samotności. I mam tutaj na myśli ludzi samotnych w różnym wieku. Bo jeszcze o seniorach się przebąkuje, pokazuje wolontariuszy, którzy przynoszą im obiady czy zakupy. Ale co z ludźmi młodszymi, którzy są samotni? Czy ktoś się nad nimi pochyla i mówi im, jak przetrwać ten trudny czas? Bo osoba samotna w miarę młoda, codziennie idzie do pracy, spotyka różnych ludzi, idzie do sklepu, możne iść ze znajomym na kawę, może iść do kina, na spacer... A teraz, jeżeli ma możliwość pracy zdalnej z domu, to ten dom staje się dla niej jednocześnie więzieniem. Nie ma do kogo się odezwać. I w takiej sytuacji zbawienny byłby zwierzak. Wiem, że się powtarzam, ale w takich sytuacjach nie zdajemy sobie sprawy, że pies czy kot, czy nawet gryzoń, daje nam namiastkę kontaktów społecznych. Można do niego zagadać, niektóre nawet będą nam odpowiadać i wchodzić z nami w dyskusję. Trzeba się o kogoś troszczyć, ktoś się do ciebie przytuli, albo tylko siądzie obok na kanapie.... Myślę, że bycie opiekunem kota czy psa, to bardzo ważny aspekt w walce z samotnością.
Ta dwójka skutecznie mi poprawia nastrój ;) Oni nic nie muszą za specjalnie robić, żeby było wesoło i przyjemnie.
To co poprawia mi nastrój i pewnie nie raz o tym pisałam, to rękodzieło. Poczyniłam kilka jajek, co sprawiło mi dużo radości. Po świętach natomiast odgrzebałam koraliki i szydełko. Powstały naszyjniki i bransoletki, na razie nie są jeszcze wykończone, ale sam proces dziergania sprawił mi ogromną przyjemność i okazało się, że nie zapomniałam jak się to robi ;)
To co poprawia mi nastrój i pewnie nie raz o tym pisałam, to rękodzieło. Poczyniłam kilka jajek, co sprawiło mi dużo radości. Po świętach natomiast odgrzebałam koraliki i szydełko. Powstały naszyjniki i bransoletki, na razie nie są jeszcze wykończone, ale sam proces dziergania sprawił mi ogromną przyjemność i okazało się, że nie zapomniałam jak się to robi ;)
Przed nami najpiękniejszy miesiąc w roku! Mam nadzieję, że będzie nam dane wrócić wreszcie chociaż trochę do normalności.... A ja rozpocznę go od wpisu z kocimi gadżetami. Będą to rzeczy wyjątkowe, więc już teraz zapraszam Was na ten post. Dobrego!!!
Ja czytam . I oglądam. Gadam z kotami. Robimy Zdjęcia. Oglądamy i czytany właściwie z nimi. Ostatnio lubią pomagać w porządkach. I blokować mi rozłożenie upranych ciuchow - co podejdę to jakiś na nich śpi. A że od siedzenia w domu człowiek stwierdza że w sumie jak wychodzi to w jednym zestawie to się macha ręką... :D
OdpowiedzUsuńJa np mogę żyć bez zakupów pomijając spozywke. Ale wiem, że są tacy co lubią pójść oglądać i coś kupić. Książki nabyłam za grosze i czytam sobie. Nawet ostatnio Młodemu podbierak jego o kotkach - bo jednak taka wzruszająca historia z dobrym zakończeniem działa oczyszczająco.