wtorek, 11 sierpnia 2020

obalamy mity o kotach cz.5 - kotka musi mieć kocięta

Nie miałam w planie kolejnej części z tej serii, ale jak to przeważnie bywa, życie przychodzi z tematami. Nie wiedziałam, że w dzisiejszych czasach mit, że kotka przynajmniej raz w życiu powinna mieć młode, nadal ma się tak dobrze. Takie przekonanie krążyło w czasach, kiedy byłam uczennicą szkoły podstawowej, czyli wiele, wiele lat temu. Pamiętam, że wszyscy psiarze próbowali przekonać nas, że nasza suczka powinna mieć młode.... Po co? Ano dla zdrowia!

Dzisiaj już powszechnie wiadomo, że takie gadki można włożyć między bajki, a ludzie masowo kastrują swoje domowe zwierzęta, właśnie między innymi dlatego, żeby nie rozmnażać ich bezsensownie i dla ich zdrowia.

Temat zrodził się u mnie, po wpisie na Instagramie pewnej znanej osoby. Zapewne kociarze będą wiedzieli o kogo chodzi. Mianowicie pani Justyna Steczkowska zamieściła w sieci ogłoszenie, że szuka domu dla kociaka, którego urodziła jej kotka. No i się zaczęło......

screen Instagrama Justyny Steczkowskiej

Jak już kiedyś wspominałam, kocie środowisko w mediach społecznościowych jest dość radykalne... W tym przypadku również ostro zareagowało i pani Justyna została mocno zaatakowana. I ja to rozumiem. Wiele organizacji, fundacji, jak i prywatnych ludzi wręcz wypruwa sobie żyły, żeby ogarnąć teraz masowe ilości kociąt, leczą je i szukają im domów, co wcale łatwe nie jest i pochłania ogromne koszty finansowe, jak i fizyczne i czasowe. Nie dziwię się, że postawa celebrytki ich mocno zbulwersowała.

Ale z drugiej strony, nie edukujmy ludzi hejtem i nagonką. To nie będzie aż tak skuteczne, jak po prostu informowanie, informowanie i jeszcze raz informowanie. Widać, mity i bzdury mają się dobrze i trzeba z nimi walczyć, ale nie w radykalny i chamski sposób, a tylko i wyłącznie spokojnym tłumaczeniem i edukowaniem ludzi, używaniem merytorycznych argumentów.

Nagonka prowadzi tylko i wyłącznie do sytuacji, że ludzie dzielą się na dwa obozy: atakujących i broniących. I zatraca się meritum sprawy. Bo broniący nawet nie zadadzą sobie trudu sprawdzenia, o co cała afera. Osoba, którą lubię, obserwuję, jest atakowana, więc będę jej bronić. Nieważne co zrobiła, trzeba ją obronić przed wszędobylskim hejtem.... A chodzi o to, żeby ludzie wiedzieli co było nie tak, żeby im wytłumaczyć jakie zachowanie jest lepsze. Bo przecież w tym wszystkim nie chodziło o panią Steczkowską, tylko o szeroko rozumiane dobro kotów. A w całej akcji akurat ta sprawa zeszła na drugi plan.

Więc, obalamy mit, jakoby kotka musiała w swoim życiu zaznać macierzyństwa. Nie musi! Będzie szczęśliwa i nie będzie z tego powodu cierpieć, chociaż i takie zdania słyszałam. Zwierzęta działają instynktownie, jak natura umożliwia im prokreację, to do tego dążą. Ale jeżeli kotka jest wykastrowana, to wierzcie mi, nie myśli całymi dniami o tym, jak to okrutni ludzie pozbawili ją możliwości zaznania macierzyństwa. Przyjmuje życie takim jakie jest tu i teraz, ciesząc się beztroską.


Ksenia jest wykastrowana, chociaż tak naprawdę nie miałaby okazji nigdzie zajść w ciążę, ponieważ jest kotem niewychodzącym. Zatem po co kastracja? Dla zdrowia! Nie będzie się męczyła podczas rujki i ma szansę uniknąć poważnych chorób. Dla mnie było oczywiste, że moje koty będą wykastrowane. Ale nie dla wszystkich opiekunów zwierząt jest to naturalne, dlatego trzeba ludzi edukować.

Pani Steczkowska post z kotkiem usunęła. A kilka dni później zrobiła na Instagramie live'a z kocią behawiorystką. Wytłumaczyła się wtedy, że mocno wierzyła w to, że kotka musi urodzić. Teraz kotka jest już wykastrowana. Niestety takich przykładów niewiedzy i lekkomyślności jest więcej, ponieważ kolejna celebrytka Maria Sadowska także ochoczo pochwaliła się małymi kotkami na Instagramie. Tak więc w kwestii edukacji ludzi jeszcze wiele do zrobienia....

screen Instagrama Marii Sadowskiej

5 komentarzy:

  1. Wychowałam się na wsi i tam wciąż takie myślenie pokutuje niestety. Ale przekonałam siostrę i wysterylizowała swoją suczkę, następnym razem pewnie już nawet nie będzie się zastanawiać.
    Szacun dla J. Steczkowskiej, dobrze że się nie zamknęła w "obleganej twierdzy", tylko sprostowała, przy jej zasięgu to fajna akcja edukacyjna.
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, jeszcze jest wiele do zrobienia w tym temacie. Ale jeżeli przekonamy do zmiany zdania chociażby jedną osobę, to już jest to sukcesem.

      Pamiętam, że dawniej kastracja nie była aż tak popularna, nasz pierwszy pies i kot, nie były kastrowane, bo nie wiedzieliśmy nawet, że dla ich zdrowia lepiej to zrobić 😉 Więc w tym wszystkim nie chodzi o to, żeby być nieomylnym i wszystko wiedzieć, ale żeby przyznać się do innego sposobu myślenia, do błędu i promować postawę "uczcie sie na moich błędach "

      Usuń
  2. Fakt, że mój pierwszy jedyny pies nie był wykastrowany. Ale on nic nam na szczęście nie odwalał - żyl 15 lat i jeden tydzień. Całe życie w szcześciu i bieganiu za patyczkami i jabłkami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz pierwszy pies też nie był kastrowany i niestety dopadła ją choroba, ropomacicze, którego można było uniknąć.... Ale wtedy kastracja nie była jeszcze tak popularna, jak jest dziś 🤷🏼‍♀️

      Usuń
  3. Żeby kot sie nie przystraszył

    OdpowiedzUsuń