sobota, 18 maja 2013

wieści z frontu

Koty już od 7:30 zostały zamknięte w pokoju. Zabezpieczanie podłogi gazetami było z nimi niemożliwe, bo to przecież super zabawa! I jak tu wytrzymać zamkniętym w jednym pokoju, kiedy w reszcie mieszkania coś się dzieje?? I to się dzieje bez ich działu!!! Skandal!

Jakoś trzeba było zabijać czas, więc Witek skupił się na dokuczaniu Tosi. Biedna nie miała gdzie uciekać i doszło do łapoczynów. Zrobiłam na łóżku, w pościeli, budę dla Królewny. Tosia od razu wiedziała, że to dla niej i zajęła strategiczną pozycję. Fajnie, ciasno, ciemno i na pozór bezpiecznie. Zostaję!!!



Witek natomiast skupił się na forsowaniu drzwi. Trzeba w życiu mieć jakiś cel, więc celem Witka było wydostanie się z pokoju. Wisiał na klamce namiętnie i był bardzo zdziwiony, że drzwi nie ustępują. Ha ha właśnie przypomniała mi się ze szkoły fraszka Kochanowskiego " O DOKTORZE HISZPANIE".

                .....
                  "Puszczaj, doktorze, towarzyszu miły!
                    Doktor nie puścił, ale drzwi puściły"
                                                                    ........

Tak więc drzwi Witka nie puściły, bo na klucz zamknięte były ;)

W tym czasie Dyziu.....wylegiwał się na drapaku i nie rozumiał o co ten hałas! Podniósł senną głowę i zobaczył.....budę!!!!
 
 

Więc od tej pory obaj faceci mieli w swoim życiu cel. Witek - wydostać się z pokoju, Dyziek - wykurzyć z budy Tosię. A Tosia się zabarykadowała i nie miała zamiaru nikogo do budy wpuszczać. Jej i koniec.

Zadzwonił dzwonek do drzwi, weszło dwóch panów. Panowie bardzo głośno mówili, a za chwilę zaczęli krzyczeć, chyba do pana, który znajdował się gdzieś po drugiej stronie komina...nie wiem. "Ej, Robert!!! Przepychamy!!! W tym momencie Tosia uciekła pod łózko. Widocznie buda nie dawała wystarczającego bezpieczeństwa. Nowa, nie wiadomo czego się po niej spodziewać. Pozycja pod łóżkiem jest już znajoma i jak do tej pory w kryzysowych sytuacjach dawała radę, bo kot żyje po dziś dzień ;)

No więc Dyziek z błogim wyrazem na morduni zajął budę! Ale się trafiło! Buda oddana bez walki! Czego chcieć więcej???



Witek usłyszawszy panów postanowił zintensyfikować próby wyjścia z pokoju. Widocznie stwierdził, że w łazience odbywają się niezwykle interesujące rzeczy. I w tym momencie wkroczył mój tata i rzekł: "puść kota, niech sobie zobaczy". No właśnie dlatego się obawiałam zostawiać koty :) Podejście mężczyzny: "przecież mu się nic nie stanie, niech sobie powącha". I wbrew pozorom Witek wcale nie wyszedł z pokoju na "bojnych" nogach. Dziarsko kroczył w stronę łazienki, ominął panów i ruszył do otwartego okna w kuchni. Nie spodziewawszy się takiego dzielnego zachowania, mój tata ruszył po kota ;) No i Witek znowu wylądował w więzieniu.
 
 
 

Kiedy panowie na chwilę wyszli, Witek znowu został wypuszczony. Razem z nim na wizję lokalną wyszła Tosia (!!!). Witek kroczył dziarsko, Tosia na krótkich nóżkach, powoli wszystko obwąchiwała.
Wyglądali jak inspektorzy budowlani ;)


Nagle do mieszkania, bez żadnej zapowiedzi, wkroczyli "fachmeni". Tego to się koty nie spodziewały! Ale ich reakcja była bardzo różna. Tośka na ułamek sekundy zamarła, po czym jednym susem udała się do pokoju. Natomiast Witek zamarł i chyba rozważał myknięcie panom między nogami, w celu udania się na wycieczkę krajoznawczą po klatce. Pan postawił wielkie wiadro przed Witkiem i to chyba zadecydowało, że Rudas postanowił jednak udać się do pokoju.
 
Tosia poszła spać na hamak. Takie wrażenia to nie dla niej! Natomiast Dyziu w najlepsze spał na drapaku. Jak się nie wie, co się dzieje, to najlepiej to przespać.
 
 
Witek wstąpił jeszcze do kuwety odreagować stres szybką kupką (bo jak mamy siedzieć tyle godzin w hałasie, to przecież w smrodzie też możemy, co za różnica). I ululał się w prowizorycznej budzie. A ja mogłam iść do pracy ;)
 

 

17 komentarzy:

  1. co za histora...:)
    dobrze ze juz po wszystkim:P

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko , ale się działo :-)))
    Dla kotów to naprawdę było całe przedstawienie bardzo zajmujące :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby parę godzin roboty, a takie wydarzenie dla kociastych ;)

      Usuń
  3. No to koty miały rzeczywiście nie lada atrakcje :) :)
    dobrze, że już po wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe rzeczy się u was dzieją hehe .....
    Koty mimo wszystko mają przygody, a remont szybko minie .....

    OdpowiedzUsuń
  5. No to się działo, ale przygody :-) Dobrze, że kotki wszystko przetrwały. Z tego co piszesz Dyzio wyznaje podejście stoickie do życia ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Dyziek ma takie podejście do wszystkiego :D

      Usuń
  6. Prawdziwa kocia przygoda ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie wielka kocia przygoda:) Ale odważne są i nawet remont przeżyją:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przeżyły i wszystko wróciło do normy ;)

      Usuń
  8. bo koty są odważne i zawsze dadzą radę! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Opisujesz to tak wspaniale , ze caly czas sie na glos smieje sama do siebie Anna

    OdpowiedzUsuń