sobota, 7 września 2019

akcja sterylizacja

Jak już pisałam w poście podsumowującym miesiąc, w sierpniu Ksenia dostała swoją pierwszą rujkę. Dokładnie w trzynastym miesiącu życia. Czy to późno, czy wcześnie.... Będąc kotkiem wolnożyjącym, zapewne dostałaby dużo szybciej, więc można rzec, że to późno, jak na kocie możliwości.


Jak na nią patrzę, to i ten trzynasty miesiąc jest dla mnie za wcześnie, wszak to jeszcze kocie dziecko. Ale natura jest nieubłagana, najważniejsze jest przetrwanie gatunku, więc osobnik musi jak najszybciej wydać na świat potomstwo.


Na szczęście Ksenia jest kotem domowym i nie będzie ani rodzić, ani się męczyć kolejnymi rujami. Została poddana zabiegowi sterylizacji.


Na pewno wiele osób, uważa że jest to okaleczanie zwierzęcia. Jak patrzyłam na Kseniusię zaraz po zabiegu, wiedziałam, że się męczy po narkozie, pewnie ma jakieś zawroty głowy. Nie powiem, było mi jej żal. Ale wiem, że to dla jej dobra i zdrowia. I w sumie koniec tematu.


Dzięki temu będzie żyła w spokoju i mam nadzieję, że w zdrowiu. Mieszkałam z niewysterylizowaną kotką wiele lat i teraz wiem, że popełniliśmy błąd. Człowiek na błędach się uczy i grunt, żeby w porę wyciągał odpowiednie wnioski. Dlatego kiedy Ksenia dostała ruję, wiedziałam, że od razu zostanie poddana zabiegowi.


Na Instagramie otrzymałam wiele wiadomości, pytań, zarzutów, dlaczego tak późno, dlaczego kot nie jest jeszcze wysterylizowany i się męczy rują. Nie wchodzę w dyskusje, który lekarz ma rację. Są główne trzy teorie, co do odpowiedniego czasu na przeprowadzenie takiego zabiegu. Jedni uważają, że już trzymiesięczne kotki można sterylizować, inni mówią, że kot powinien mieć ukończone pół roku, a jeszcze inni, że kotka powinna przejść pierwszą rujkę, dojrzeć fizycznie i psychicznie, nabrać odpowiedniej masy ciała i dopiero zostać poddana zabiegowi. Nie mnie oceniać, która teoria jest najlepsza. Ja słucham mojego lekarza, jemu ufam i postępuję zgodnie z jego wytycznymi. 


Ksenia sam zabieg zniosła dobrze, chociaż wiadomo, że była zestresowana wizytami w lecznicy. Jednak okazało się, że to bardzo dzielny kotek, który nie przejawia agresji w stosunku do mnie czy personelu medycznego w gabinecie. Kiedy wróciłam z nią do domu, byłam w szoku jaka jest grzeczna. Doświadczyłam różnych zachowań kocich po narkozie i do dziś pamiętam, jak kompletnie "pijana" Pchełka namiętnie skakała po wszystkich najwyższych punktach w mieszkaniu, spadając z nich.... To była koszmarna noc z kotem szajbusem. W stosunku do tego, Ksenia okazała się aniołem. Przygotowałam się na całą noc czuwania przy kotku, ale nie było takiej potrzeby. Ksenia, głaskana przeze mnie, zasnęła o 23:00, po pierwszym delikatnym posiłku i spała aż do 3:00, kiedy to obudziły mnie dźwięki mamlania. Okazało się, że kicia walczy z plastrem od wenflona. Dostała kolejny mały posiłek i poszła spać. Spała w prowizorycznym łóżeczku zrobionym z transporterka, zaraz obok mnie. Wstałyśmy o 6:00 na kolejny posiłek. Do południa pojechałam z nią na zastrzyk przeciwbólowy i ściągnięcie wenflona. Myślałam, że po tym Ksenia zacznie normalnie się przemieszczać po domu, ale miała z tym problemy. Ubranko, które miała założone, aby chronić ranę przed drapaniem, strasznie ją paraliżowało i ograniczało ruchy. Kotka była przez to bardzo stacjonarna ;) 


A Witek? Chodził za Ksenią krok w krok. Początkowo trochę się jej bał, bo wywracała się na każdym kroku. Ale jak tylko leżała bez ruchu, podchodził, żeby ją powąchać. W nocy czuwał razem ze mną, przy okazji dostał dodatkowy posiłek w środku nocy ;) Ale także z małą pościł przed zabiegiem, więc ten dodatkowy posiłek raczej mu się należał ;) 


Mamy to wydarzenie już za sobą! Co nas bardzo cieszy. Jeżeli ktokolwiek z Was się jeszcze waha i zastanawia czy warto, to powiem krótko: ZRÓBCIE TO! Nie będę ukrywała, że początkowo może to być trudne emocjonalnie doświadczenie, ale czas szybko leci, a na kocie, zwłaszcza młodym, goi się błyskawicznie. Zdaję sobie sprawę, że Ksenia była wyjątkowo grzecznym pacjentem, ale mimo wszystko, warto zrobić to dla kota i dla siebie. Najtrudniejszy jest powrót po zabiegu, pierwsza noc i pierwszy dzień. Ja zarezerwowałam sobie urlop na ten dzień, aby na spokojnie zająć się kotkiem i poobserwować jej zachowanie. Na następny dzień po zabiegu trzeba pojawić się w lecznicy na zastrzyk i zdjęcie wenflona. Potem jeszcze dwie wizyty w celu podania antybiotyku (no chyba, że umiecie sami zrobić kotu zastrzyk ;)) i ostatnia wizyta na ściągnięcie szwów, w naszym przypadku równy tydzień po zabiegu. I to wszystko! Ksenia już bryka i nadrabia czas mniejszej aktywności po zabiegu. Cudownie widzieć ją znowu w ruchu i szczęśliwą.

 

8 komentarzy:

  1. U nas ja robiłam moim jak miały pół roku, ale Sansa miała ruję w 5 miesiącu życia. A Nikusia i reszta ferajny mieli w grudniu mimo urodzenia w sierpniu bo zaczęli mi znaczyć dom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wcześnie ta rujka, ale cóż...sprawa indywidualna ;)

      Usuń
  2. Widać że sterylizacja to kontrowersyjny temat, nawet wśród zwolenników są podziały... Ale masz rację że zdajesz się na lekarza w tej kwestii, a nie garść porad z internetu ;) Brawo dla Kseni i niech zdrowo rośnie - ja uważam że koty (i psy) zwłaszcza te domowe - obowiązkowo powinny być sterylizowane/ kastrowane i to powinno być w jakiś sposób sprawdzane. Ale jak widać np. po instagramie świadomość jest mała :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że to obowiązek świadomego opiekuna. Moja mama Adkę też sterylizowała, bo poprzedniego psa pożegnaliśmy z powodu ropomacicza, a można było uniknąć tego cierpienia....

      Usuń
  3. Zazdroszczę że macie to już za sobą ;-)
    Fajne ma te kubraczki ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście na młodym kocie szybko się goi ;) a kubraczek różowy kupiłam na Allegro ;) a czerwony ma od weterynarza, warto się w taki zaopatrzyć ;)

      Usuń
  4. Powiem Ci, że ja sama nigdy nie sterylizowałam kota. Zawsze akurat tak się trafiało, że dostawałam kotkę już po zabiegu. Najmłodsza była u mnie Hedwiga - 6 miesięcy. Nie mam więc pojęcia w którym momencie najlepiej przeprowadzić zabieg, ale to też chyba kwestia indywidualna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia indywidualna, najlepiej dostosować się do zaufanego lekarza

      Usuń