środa, 4 maja 2022

majówka

Majówka, słowo klucz z nadejściem maja. I chociaż nasza majówka jest niestandardowa, bo nie grillujemy, jak połowa Polski, to i tak cieszymy się z tych kilku dodatkowo wolnych dni ;)


A u nas jak zwykle lenistwo. Chociaż weekend zaczął się pracowicie. Już nie mogłam dłużej udawać, że nie widzę tych zafajdanych po zimie okien ;) A jak już umyłam okna, to wzięłam się za wiosenne porządki i chociaż nie zrobiłam wszystkiego, co miałam zaplanowane, to cieszę się, że zrobiłam tyle ile zrobiłam ;) Reszta soboty i niedziela mięły nam już na błogim lenistwie.


 

Nie byłabym sobą, gdybym podczas długiego weekendu czegoś nie przeczytała ;) Dzisiaj polecam dosyć ciekawą, wciągającą i emocjonalną historię "Kiedy się pojawiłeś".



To poruszająca historia dwóch kobiet, które są sobie obce, a których losy nieoczekiwanie się splatają. Małgorzata jest pielęgniarką pracującą na oddziale dziecięcym, gdzie codziennie ma do czynienia z najtrudniejszymi przypadkami medycznymi. Iza to kobieta sukcesu, całe jej życie to pasmo udanych, wręcz idealnych wydarzeń, wszystko układa się świetnie do czasu. To jedno wydarzenie łączy życiorysy kobiet, obie podejmują pewne decyzje, które zmieniają ich dotychczasowe życia.

Początkowo fabuła wydawała mi się zagmatwana przez wielowątkowość i wielu bohaterów, którzy odgrywają drugoplanowe role, a których życiorysy Autorka postanowiła szczegółowo przedstawić. Czytelnik długo jest wprowadzany we właściwą akcję książki. Momentami byłam już znudzona i poirytowana oczekiwaniem na wątek, do którego dąży fabuła. A ta w pewnym momencie mocno sie rozkręca, nabiera tempa, pojawiają się trudne dylematy i związane z nimi emocje. Przekrój przez wiele lat pozwala nam zobaczyć konsekwencje podjętych przez bohaterów decyzji.


To bardzo interesująca książka, która skłania do refleksji i przemyśleń. Łatwo można dojść do wniosków, że nic w życiu nie jest pewne, jednoznaczne, monochromatyczne i dane raz na zawsze. Życie ma wiele barw, losy mogą się odmienić zarówna na plus, jak i na minus, a każda podjęta decyzja ma swoje konsekwencje. 

A ja na długi weekend upiekłam ciasto, pierwsze od.... nie wiem kiedy. Ostatni raz piekłam chyba na początku epidemii, kiedy nie wiadomo było, co z czasem zrobić ;)



Lubię taki luźny, totalnie spowolniony czas. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz