Śledzę losy Kayrona z wypiekami na twarzy. Chciałabym, żeby już był w domu. Nie wiem, czy wszystkie dotychczasowe ślady są faktycznie śladami Kayrona, ale jeżeli tak, to przeżywa on właśnie wyprawę swojego życia. Dobrze by było, żeby już nie kusił losu i bezpiecznie wrócił do domu....
Chociaż nie znam osobiście Kayrona, ani jego domu, łapię się w trakcie dnia na tym, że myślę o nim, zastanawiam się co aktualnie robi i czy jest na drodze do domu. A kiedy wracam z pracy, pierwsze co robię to wchodzę na stronę Za Moimi Drzwiami i mam nadzieję, że przeczytam, że Kajtuś się znalazł. I codziennie przeżywam ogromne rozczarowanie, że nadal nic........
Polecam prześledzić losy Kayronka i jego rodziny.
A u nas, jak widać po blogu, chwilowy brak czasu. Koniec urlopu i trzeba ogarnąć rzeczywistość. Ale obiecuję, że w najbliższym czasie nadrobię zaległości i w zdjęciach kotków Wam wynagrodzę!
A tymczasem taka oto sytuacja:
pudło + kot + drugi kot = AWANTURA -----> dwa koty + dwa pudła = SYTUACJA USTABILIZOWANA (przynajmniej chwilowo, do czasu, aż któryś kot dojdzie do wniosku, że to drugie pudło jednak fajniejsze)
Oj tez o Kajronie mysle i tak samo jak Ty sprawdzam więści .... co raz bardziej sie o niego martwię .
OdpowiedzUsuńZawsze żal takiego wypieszczonego zwierzaka, który zginie :(
Usuń:-)))
OdpowiedzUsuńJedno pudełko na pewno jest za mało :-)))
Trzecim też by nie pogardzili :))))
UsuńAle fajnie zobaczyć Dyzia i Tosię - księżniczkę :-)
OdpowiedzUsuńJa też cały dzień myślę o Kajtku i co chwilę sprawdzam bloga Gosi w nadziei, że może już się znalazł.
Bo Tosi i Dyzia ostatnio mniej, ale zawsze sobie obiecuję, że będę im robiła więcej zdjęć, jak odwiedzam rodziców :)
UsuńKażdy kociarz pewnie ma podobne odczucia....mam nadzieję, ze w końcu się Kajtuś znajdzie....