Dawno nie było typowo książkowego wpisu i szczerze mówiąc troszkę się stęskniłam ;) A i lektur kilka się uzbierało w ostatnim czasie. To był dobry czas dla mojego czytania i oby trwał nadal.
Ta książka przeleżała na półce prawie rok, czekając aż zostanie przeczytana. Ja już tak mam, że kupię gdzieś w jakimś markecie w "dobrej cenie" i niech czeka na odpowiedni czas ;) Nie do końca potem byłam do niej przekonana, ale okazało się, że bardzo wciągająca fabuła. Główna bohaterka jest szczęśliwą mężatką, wiedzie ustabilizowane i spokojne życie. Od dokładnie stu dni ma fajnego, dobrego i poczciwego męża, aż tu nagle na jej drodze pojawia się były chłopak, wielka i szalona miłość. Zaczynają razem pracować, powracają dawno schowane uczucia i dylemat... którego tak naprawdę kocha? Bo z jednym jest dobrze, przewidywalnie, spokojnie i swojsko, a z drugim jest ten poryw serca, te emocje.... No więcej Wam nie zdradzę, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał przeczytać ;) Lubię jak fabuła wciągnie, jak czekam na decyzję bohaterki, bo wiem, że jakby nie wybrała, to ktoś będzie cierpiał....wiadomo, tak to przeważnie w trójkątach bywa. I ta niepewność, czy to mleko się rozleje? Czy tajemnica wyjdzie na jaw, kto dowie się pierwszy..... Niby typowo babska literatura, ale z serii takiej, z którą można w jakiś sposób się utożsamiać. Narracja poprowadzona tak, abyśmy poznały wątpliwości i rozterki bohaterki, nic i nikt nie jest czarno-biały. Bo każdy bohater ma jakieś zalety i jakieś wady.... Polecam "Sto dni po ślubie" autorstwa Emily Giffin ;)
Druga książka jest w bardzo podobnym tonie. Na razie nie planowałam jej czytać, chociaż gdzieś tam była na mojej liście "do przeczytania". Jednak nadarzyła się okazja przeczytać ją za darmo w aplikacji woblink, więc poszłam za ciosem ;) I wciągnęło mnie totalnie! A chodzi tutaj o książkę Agaty Przybyłek "Bądź moim światłem".
Trochę byłam na nie, bo książka promowana była na IG jako lektura o tematyce świątecznej, a dwie takie pozycje w ostatnim czasie przeczytałam. Na szczęście się przemogłam. Książka do przeczytania w każdej porze roku, zdecydowanie nie zaliczam jej do tych świątecznych. Główna bohaterka wiedzie spokojne życie u boku męża, który jest niepełnosprawny. Facet niepogodzony ze swoim losem, wredny i uprzykrzający życie swojej żonie... Ale ona ze spokojem znosi jego depresję, ponieważ przed laty mu ślubowała, że w zdrowiu i chorobie.... Bo chce być lojalna, bo pamięta te dobre czasy, kiedy razem się śmiali i byli szczęśliwi. Jednak pewnego dnia poznaje mężczyznę, który od razu sprawia wrażenie pokrewnej duszy... Który zaczyna ją fascynować, który pokazuje, że życie się nie skończyło, że są powody do uśmiechu, do rozmów, spacerów.... I tak samo jak w poprzedniej lekturze, czytelnik od razu jest wciągnięty w fabułę, czeka na to, jak daleko posunie się bohaterka, kiedy pewne sprawy wyjdą na jaw, kto dowie się pierwszy, czy będzie lojalna wobec męża czy pójdzie za swoim szczęściem. I najważniejsze pytanie: kto na końcu będzie cierpiał? Bo to akurat jest pewne, że ktoś będzie miał pecha, albo któryś z mężczyzn, albo dziewczyna, która każdą swoją decyzję obkupi żalem..... Jeżeli lubicie taką tematykę, to lekturę polecam. Ogólnie z każdą następną książką, Agatę Przybyłek lubię bardziej. Po mieszanych uczuciach związanych z jej debiutancką książką "Nie zmienił się tylko blond", z każdą kolejną lekturą jest lepiej i ciekawiej. Cieszę się, że wiele jej książek przede mną, obserwuję pisarkę w mediach społecznościowych i wiem, że pisze już kolejne książki ;)
Chociaż nadal mam trudność z przestawieniem się na czytanie e-booków, bo co papierowa książka to papierowa książka, to za sprawą aplikacji woblink przeczytałam jeszcze jedną ciekawą pozycję. Jednak o niej innym razem ;) Z aplikacji korzystam na tablecie i niestety uważam, że nie jest on najwygodniejszą formą czytania książek, zwłaszcza w tramwaju. Jest dosyć duży i ciężki, ale przeszkadza mi najbardziej to, że w błyszczącym ekranie odbija mi się oświetlenie albo słońce. Za to ma jedną niezaprzeczalną zaletę, można czytać w nocy w łóżeczku przy zgaszonym świetle ;) Zatem, jak zawsze w życiu, coś za coś!
Na koniec zostawiłam lekturę typowo świąteczną, lekką i przyjemną, o nieskomplikowanej i lekko przewidywalnej fabule. A mianowicie książka Natalii Sońskiej "Słuchaj głosu serca". Chociaż na dobrą sprawę zastanawiam się, dlaczego książka jest kreowana jako świąteczna, gdzie temat świąt pojawia się na końcu książki, niemal w finalnych scenach.... no ale dobra niech będzie... ;) Generalnie jest główna bohaterka, pani psycholog, którą ciągle uwiera fakt, że jest singielką. Na horyzoncie pojawia się przystojny mężczyzna, który nie dość, że przystojny, to jeszcze szarmancki i kulturalny...a na dodatek dobrze gotujący i serwujący romantyczne kolacje.... To jest mój ulubiony element babskich książek, musi być facet, który zdobywa serce kobiety wykwintnym daniem podanym przy świecach.... Serio??? No ale uznajmy, że lektura ma być tą z serii relaksujących i dających wytchnienie od szarej rzeczywistości i to zadanie spełnia dobrze. Przy okazji jest urocza babcia, która też dobrze karmi, plenery górskie, problemy, które prawie same się rozwiązują i ..... drugi całkiem też fajny facet. No to tyle o tej książce, tak na wszelki wypadek, jakby ktoś miał ochotę przeczytać. Może nie brzmi ta recenzja zbyt poważnie, ale szczerze się nie naśmiewam, w końcu sama i świadomie po takie lektury czasami sięgam. To tak jak z oglądaniem babskich seriali i komedii romantycznych, z założenia mają być lekkie i przyjemne, a mózg przy nich ma odpoczywać. W końcu nie zawsze i wszędzie chcemy, żeby trup się ścielił gęsto, bądź na każdym rogu stał psychopata ;) A takie recenzje w zanadrzu też miewam!
Teraz sięgam po nieco inne książki, już nie mogę się ich doczekać ;) Chociaż plan planem, a życie życiem.... Bo ostatnio praca i aura na tyle mocno gniotą moją psychikę, że nawet jak bardzo chcę, to nie umiem zabrać się za lektury cięższego kalibru... Więc zobaczymy, jak to będzie.
Aha, to jeszcze nie koniec! Jeszcze chciałam wspomnieć o pewnym audiobooku! Wydaje mi się, że na blogu o nim nie wspominałam, a muszę, muszę, bo inaczej się uduszę! I tak ten wpis jest już długi, ale dobra. Kto by się tym przejmował? ;) Otóż, planowałam tę książkę przeczytać. Jak tylko przeczytałam opis z okładki, stwierdziłam, że bardzo chcę tę książkę mieć. Więc czekałam na premierę.... Ale jednocześnie miałam sporo do zrobienia z takich rękodzielniczych rzeczy i niestety te dwie czynności, czyli robótki i czytanie, się wykluczają. I tutaj z pomocą przychodzą audiobooki. Chociaż za tą formą nigdy nie przepadałam, bo nie umiałam się skupić na fabule, postanowiłam spróbować jeszcze raz. O dziwo zaskoczyło i to bardzo!
A to za sprawą książki "Łańcuch" autorstwa Adriana McKinty. Sporą rolę odegrał tutaj też głos, czyli Bartłomiej Topa, którego słucha się bardzo fajnie. No i fabuła! Jeżeli ktoś lubi skomplikowane zagadki, to może mu się spodobać. Główna bohaterka otrzymuje telefon, że jej córka została właśnie porwana. Jeżeli chce ją uwolnić musi....porwać kolejne dziecko. Porywaczami dziewczynki są rodzice innego dziecka, które jest przetrzymywane... Na tym z grubsza polega łańcuch. Nie można się wyłamać, zadzwonić na policję, nie można przerwać łańcucha... Trzeba działać szybko, zdecydowanie i z ogromną desperacją. W całym nieszczęściu trzeba być na tyle twardym, aby takie samo nieszczęście zafundować innym ludziom, trzeba mniej lub bardziej skrzywdzić kolejne dziecko, tylko po to, aby swoje uwolnić... Czy główna bohaterka podda się temu procesowi, czy uda jej się odzyskać dziecko, a jednocześnie czy uda jej się spełnić żądania porywaczy i skrzywdzić cudze dziecko? A może zaryzykuje życie swoje i swojej córki, aby przerwać ten bezlitosny proceder? Oczywiście Wam nie zdradzę ;) Żałuję, że nie mogłam przeczytać tej książki, ale audiobooka słuchało mi się rewelacyjnie! Polecam
Aha, to jeszcze nie koniec! Jeszcze chciałam wspomnieć o pewnym audiobooku! Wydaje mi się, że na blogu o nim nie wspominałam, a muszę, muszę, bo inaczej się uduszę! I tak ten wpis jest już długi, ale dobra. Kto by się tym przejmował? ;) Otóż, planowałam tę książkę przeczytać. Jak tylko przeczytałam opis z okładki, stwierdziłam, że bardzo chcę tę książkę mieć. Więc czekałam na premierę.... Ale jednocześnie miałam sporo do zrobienia z takich rękodzielniczych rzeczy i niestety te dwie czynności, czyli robótki i czytanie, się wykluczają. I tutaj z pomocą przychodzą audiobooki. Chociaż za tą formą nigdy nie przepadałam, bo nie umiałam się skupić na fabule, postanowiłam spróbować jeszcze raz. O dziwo zaskoczyło i to bardzo!
A to za sprawą książki "Łańcuch" autorstwa Adriana McKinty. Sporą rolę odegrał tutaj też głos, czyli Bartłomiej Topa, którego słucha się bardzo fajnie. No i fabuła! Jeżeli ktoś lubi skomplikowane zagadki, to może mu się spodobać. Główna bohaterka otrzymuje telefon, że jej córka została właśnie porwana. Jeżeli chce ją uwolnić musi....porwać kolejne dziecko. Porywaczami dziewczynki są rodzice innego dziecka, które jest przetrzymywane... Na tym z grubsza polega łańcuch. Nie można się wyłamać, zadzwonić na policję, nie można przerwać łańcucha... Trzeba działać szybko, zdecydowanie i z ogromną desperacją. W całym nieszczęściu trzeba być na tyle twardym, aby takie samo nieszczęście zafundować innym ludziom, trzeba mniej lub bardziej skrzywdzić kolejne dziecko, tylko po to, aby swoje uwolnić... Czy główna bohaterka podda się temu procesowi, czy uda jej się odzyskać dziecko, a jednocześnie czy uda jej się spełnić żądania porywaczy i skrzywdzić cudze dziecko? A może zaryzykuje życie swoje i swojej córki, aby przerwać ten bezlitosny proceder? Oczywiście Wam nie zdradzę ;) Żałuję, że nie mogłam przeczytać tej książki, ale audiobooka słuchało mi się rewelacyjnie! Polecam
Tym razem to już na pewno koniec ;) Życzę Wam ciekawych lektur. Jak macie coś godnego polecenia to piszcie, na razie postanowiłam nie dokładać nic do listy "do przeczytania", bo jest na niej ponad 20 książek, które już mam i które czekają, ale może ktoś inny, albo ja kiedyś, skorzystamy z Waszych poleceń ;)
Bądź moim światłem i Słuchaj głodu serca też czytałam - fajne, miłe książki, chociaż tematyka nie taka łatwa ;) Łańcuch brzmi ciekawie, zachęciłaś. A jak przekonujesz się powoli do ebooków to polecam czytnik - komfort czytania o niebo lepszy, a jak czytasz podczas jazdy autobusem czy tramwajem to na prawdę wygoda :)
OdpowiedzUsuńNa razie zapoznaję się z tematem 😉 ale myślę, że się przekonam
UsuńJA jestem za książkami papierowymi, bo jak przeczytam mogę sprzedać, a ebooki nietanie są... Ja ostatnio z takich lekkich książek to czytałam Wilczerkę - baśń, Wiśniewskiego sobie przypominam wszystko po kolei - poza opowiadaniami, bo to jakoś mi nie podchodzi zbyt krótkie są te z "Pani". Wolę jednak powieści. A obecnie czytam Pana Lodowego Ogrodu - dawno nie zanurzałam się w świat fantasy, no i czeka na mnie Władca Pierścieni :) Chyba do niego dojrzałam :)
OdpowiedzUsuńE-booki są zdecydowanie za drogie w porównaniu z papierowymi książkami. Ale z drugiej strony, tradycyjne książki zajmują dużo miejsca 😉 Fantasy to w ogóle nie moje klimaty, nawet się za to nie biorę...
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń