sobota, 30 maja 2020

podsumowanie maja

Czy jest ktoś kto nie lubi maja? Przecież to taki piękny miesiąc!... No może alergicy mają inne zdanie, ale oni pewnie nie lubią ogólnie miesięcy wiosennych. Ja maj kocham i nie tylko dlatego, że  w tym miesiącu obchodzę urodziny. Zwłaszcza, że w pewnym wieku urodziny trochę przestają nas cieszyć, bo kogo cieszy fakt, że się starzejemy.... Ale za to cieszy mnie wiosna, wszędobylska zieleń natury i inne kolory!

  
Majówka była inna niż zwykle dla naszego społeczeństwa. Pierwszy raz serwisy informacyjne nie bębniły o wielokilometrowych korkach na zakopiance :D Pogoda też swoje zrobiła. Nie ubolewałam nad tym faktem, bo nigdy nie ruszamy się nigdzie dalej na majówkę, ponieważ chyba bym dostała nerwicy, jakbym musiała łazić w tłumie ludzi. A tak, to totalny luzik w domu. Kotki smutne, bo nawet na balkon było trochę za zimno momentami... Za to ja odkryłam książki, dzięki którym przepadłam. W trzy dni weekendu pochłonęłam trzy z czterech tomów Jagodowej Miłości, czyli serii napisanej przez Natalię Sońską. Jeżeli jesteście zainteresowani, TUTAJ moja recenzja całej serii.... Ogólnie maj był dobrym miesiącem pod względem czytelniczym dla mnie.


Oprócz książek łatwych i przyjemnych sięgam także po książki o trudniejszej tematyce, lubię także biografie. W ostatnim czasie przeczytałam biografię znanego krakowskiego psychiatry, Antoniego Kępińskiego. Bardzo ciekawy człowiek, który wiele przeszedł w swoim życiu, między innymi doświadczył wojny i zamknięcia w obozie w Hiszpanii.


Pierwsza część książki to czasy młodości Kępińskiego i czasy wojny, kiedy to zamknięty w obozie pisał listy do rodziców, gdzie opowiadał, że ciężkie jest życie obozowe ze względu na przymus zamknięcia i brak swobody. Akurat czytałam tę część podczas świąt wielkanocnych, kiedy obostrzenia związane z epidemią były najsurowsze. Z łatwością odnajdywałam analogie do odczuć młodego Antoniego, który nie mógł swobodnie się przemieszczać i cieszyć urokami życia. Jednak nasza sytuacja była o niebo lepsza, bo byliśmy zamknięci w swoich domach, kiedy to młody psychiatra wiele lat spędził z dala od rodziny, swojego domu i rodzinnego miasta, a jedyną formą komunikacji były listy. My mamy telefony i Internet, jesteśmy z rodziną w stałym kontakcie. Druga część książki to już skupienie uwagi na życiu zawodowym Antoniego, jego podejściu do pracy, obowiązków i pacjentów. Bardzo ciekawa lektura.


Teraz mam ochotę na jakiś reportaż.... ;)

Ksenia to mała amatorka kwiatów. Musi w nie wsadzać swojego nochalka. A ja nie mogę chwilowo bez nich żyć ;) Uwielbiam na nie patrzeć i je fotografować. Natura to ma fantazję w wymyślaniu tych różnych, kolorowych cudaków.



Tak sobie myślę, że całe szczęście, że lubię spędzać czas w domu, bo chyba już bym dawno popadła w jakiś obłęd. Chociaż w maju było już trochę bardziej normalnie i więcej wyjść, spacerów, załatwiania, to nadal, jak nie muszę, to nie wychodzę. Są książki, są kotki, jest aparat.... Można siedzieć ;) Dzięki temu na blogu pojawiło się więcej wpisów, niż do tej pory. Miałam czas na robienie zdjęć, na pisanie. To iście terapeutyczne zajęcie!


Ostatnio powróciłam także do szydełka i ręcznie robionej biżuterii z koralików. Okazało się, że mam spory zapas zarówno koralików, jak i muliny, więc postanowiłam trochę podziałać. Oczywiście jak już wpadłam w rytm, to nie mogłam się zatrzymać. Zrobiłam naszyjnik dla siebie, bransoletkę dla mamy, a reszta pewnie trafi na bazarki charytatywne.



Pod koniec miesiąca kupiłam kotkom nowy drapak. Stary już mocno denerwował mnie swoim wyglądem, więc trafił na balkon. A nowy oczywiście Wam tutaj pokażemy niedługo ;)




 Jedno co się nie zmieniło u nas, to fakt, że Witek nadal najwięcej czasu poświęca na spanie ;)



Ksenia natomiast mogłaby zamieszkać na balkonie. Maj nie rozpieszczał nas temperaturami, więc jak było zimno, niestety balkon pozostawał zamknięty. Na szczęście bywały i takie dni, kiedy kotki mogły siedzieć i obserwować ptaszki, a ja mogłam poczytać na balkonie.


Dla fanek Dynia, oto i on ;) No nie ma drugiego takiego! Powiem Wam, że ostatnio kocurro był u pani, która zajmuje się pielęgnacją psów i kotów, ponieważ Dyziu nie ściera sobie pazurków i jeden mu wrasta, jak się go nie przypilnuje. Zamiast do weterynarza, rodzice zabierają go do salonu piękności :D Jednak w związku z epidemią, aktualnie opiekun nie może przebywać wraz ze zwierzakiem podczas zabiegów pielęgnacyjnych, futrzak zostaje zabrany do gabinetu, a potem oddany. Dyziu był bardzo dzielny i teraz może pochwalić się pięknymi i zadbanymi szponami.


 Nie ma to jak pospacerować pustymi ulicami miasta.


22 maja obchodzimy Dzień Praw Zwierząt. Niestety w Polsce w tym temacie jest jeszcze wiele do zrobienia. Niestety na razie nie widać, aby miało się coś w tej kwestii zmieniać na lepsze.... A zdjęcie tego pieska poniżej zostało zrobione właśnie 22 maja, było to dla mnie bardzo symboliczne wydarzenie i spotkanie.


Niestety nie wszystkie zwierzaki miały tyle szczęścia, aby trafić do kochających domów i rodzin. Jak patrzę na moje koty, myślę sobie, że chciałabym aby wszystkie zwierzęta na świecie miały dobre życie, bez cierpienia, zwłaszcza tego zadawanego przez człowieka. Nie jest możliwe, aby nagle wszyscy ludzie pokochali zwierzęta, ale gdyby byli chociażby obojętni, myślę, że już byłoby lepiej na świecie. W tym miejscu wystarczy popatrzeć na wypowiedzi Ministra Rolnictwa na temat maltretowania zwierząt i obrońców praw zwierząt, aby przekonać się, że nie idziemy w dobrym kierunku, cofamy się wielkimi krokami.... Strasznie to przykre.


Moje wsparcie w prowadzeniu bloga. Można powiedzieć, że podział obowiązków sprawiedliwy ;) Jak patrzę na te łapeczki kochane, te białe skarpetusie, to od razu robi mi się przyjemniej, milej i weselej. Kocham strasznie ;)



Coś mało rudzielca w tym wpisie ;) Ogólnie zdjęć z maja mam jeszcze sporo, więc pewnie jeszcze w czerwcowych wpisach posłużą, zwłaszcza, że ostatnio czasu już zdecydowanie mniej na fotografowanie kociastych ;)



A na koniec piękny bez, a w tle Dom "Pod Globusem".


4 komentarze:

  1. No nie no Witku, gówniak się wcisł, musisz wymusić chociaż jakąś wyłącznośc na Dzień Dziecka bo skandal na miarę światową ;)

    Ja jakoś o obozach nie umiem czytać, Ważne, że człwiek pamięta to zło, ale czytać o tym jakoś nie muszę. Ale cięzsze książki zdarzało mi się chyba czytać zanim sama nieco życi nie doświadczyłam. Terz wolę fantastykę, a to jakies kocie hostorie... Wladce pierscieni mam na liście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie temat holokaustu jest bardzo interesujący, ale to są takie trudne książki, więc muszę sobie mocno dawkować... A mam kilka jeszcze do przeczytania w tej tematyce. Natomiast nigdy nie sięgam po fantastykę ;)

      Usuń
  2. Jagodową miłość czytałam, też bardzo mi się podobała! :) Ciekawa jestem na jaki drapak się zdecydowałaś, i czekam na obszerną recenzję ze zdjęciami ;)

    OdpowiedzUsuń