Walili u nas petardami niemiłosiernie. Pół godziny porządnego huku. Maciek był bardzo zaciekawiony, Witek też zajął miejsce blisko okna, żeby widzieć co się dzieje. Tosia była obojętna. Najbardziej bał się Dyziu. Uciekł do drugiego pokoju, z podkulonym ogonem, gdzie było trochę ciszej i nie wychodził z niego. Bał się bardzo i nie wiedział co się dzieje. Maciek tylko kręcił główką, nie mogąc się zdecydować w którą stronę patrzeć.
A teraz trzeba odpocząć po męczącej nocy
Tyle wrażeń :) muszą odespać :)
OdpowiedzUsuńŻyczymy wszystkiego dobrego i oczywiście mocno trzymamy kciuki! Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńale lapuchny!
OdpowiedzUsuńróznie zwierzaki reagują. miałam kiedyś psa co siadał przy balkonie i był tak zafascynowany, ze oczu nie odrywał. sama byłam zdziwiona.
OdpowiedzUsuńco te łapiny takie sztywne?
A sie kotek wyciagnał w hamaczku elegancko :-)
OdpowiedzUsuńMy tez leżakujemy i słuchamy Trójki .... :-)
Jejku, jakie słodkie łaputy :)
OdpowiedzUsuńDzielne te Twoje kociambry. Piękne łapeczki :D
OdpowiedzUsuńJa też bałam się petard. Są przerażające!
OdpowiedzUsuńA teraz zapraszam do mnie tu--> http://dwaogony.blog.pl/
i tu--> https://www.facebook.com/pages/KotyCats/1410951635801708?ref=hl