Dawno nas nie było, ale ostatni tydzień był bardzo przeładowany zajęciami. Powoli wracamy i to, co się dzisiaj zdarzyło, musimy Wam opowiedzieć.
Witek dzisiaj czmychnął na klatkę. Nic nowego, on to lubi. Dzień bez ucieczki jest dniem straconym! Ale już dawno po klatce nie biegał (tak dobrze jest pilnowany). Z tej radości, że w końcu udało się nawiać, wpadł w niepohamowaną ekstazę i szał. I zamiast, jak zawsze, wywąchiwać brudy dwa metry od swoich drzwi, Witek dał ekspresową nogę na piętro wyżej. Zanim dobiegłam, tylko zobaczyłam jak drzwi sąsiadki się uchylają i kot z prędkością światła wpada do mieszkania. Nic strasznego by w tym nie było, gdyby sąsiadka akurat nie wychodziła ze swoim wielkim psem na spacer!......
Podobno cała krew z twarzy mi odpłynęła.....
Sąsiadka nie wiedziała co się dzieje, jej pies na szczęście też nie wykazał się refleksem i chyba nawet nie zajarzył, że właśnie kot przeleciał mu między nogami! Szybko wbiegłam do mieszkania sąsiadki po Witka, ale ten rozpędzony jak torpeda, przeskoczył psie miski, mnie i śmignął przez drzwi, tuż pod psim nosem. Zatrzymał się dopiero pod drzwiami drugiej sąsiadki, gdzie go dorwałam i podniosłam do góry (razem z wycieraczką sąsiadki, bo tak się wczepił!). Trzymałam przy sobie najmocniej jak mogłam, bo oczywiście kot protestował. W konsekwencji mam rany szarpane na przedramieniu i dekolcie, a także powyciągane nitki w żakiecie! No i ubyło mi jakieś kilka lat życia! Opowieść przydługa, ale uwierzcie wszystko trwało do dwóch minut maksymalnie.
To była jego ostatnia wyprawa na klatkę..... Oczywiście Witek w całej sytuacji nie widzi nic złego. Właśnie siedzi pod drzwiami i narzeka, że chętnie by sobie jeszcze pobiegał po klatce....
mimo wszystko dobrze ze uciekl do gory a nie na dol do drzwi wyjsciowych:)
OdpowiedzUsuńmajka tez ciagla na klatke...
teraz moze wyjsc na ogrod, ale nie raz zagalopuje sie i chce wyjsc przez glowne drzwi,a mi serce staje :P
Masz rację, zwłaszcza, ze u nas często ludzie zostawiają drzwi klatki otwarte na oścież...
UsuńNo to miałaś stres - też bym się wystraszyła :)
OdpowiedzUsuńOj miałam, miałam :)
UsuńA to ci Wituś-turysta!:)
OdpowiedzUsuńTak, turysta z niego ogromny! Zawsze chętny do poznawania nowych terenów :)
UsuńNerwówka, ja dziękuję , to miałaś stachu co niemiara ...
OdpowiedzUsuńOj, było nerwowo!
UsuńMam nadzieję, że kolejnych prób ucieczki nie będzie :D
OdpowiedzUsuńPostaram się, żeby nie było...ale z kotami nic nie wiadomo ;)
Usuńa to Witek napędził Ci strachu! Szalony! Dobrze, że udało Ci się go złapać. I dobrze (jak pisze Monika), że nie uciekł w dół.
OdpowiedzUsuńDobrze, że się skończyło dobrze ;)
UsuńNo nieźle. Dobrze że go szybko złapałas, a pies okazał się nie mieć refleksu. Chociaż Witusiowi się pewie spodobało. Ja nie wiem co te koty mają z ucieczkami na klatkę schodową, przecież nie ma tam nic ciekawego ;)
OdpowiedzUsuńDla nas może nie ma, ale dla kotów... kto to zrozumie ;)
UsuńHa ha :D
OdpowiedzUsuńDlatego ja nigdy, przenigdy i pod żadnym pozorem nie wypuszczam...
Ja też będę lepiej Witka pilnowała, chociaż on taki spryciarz w tym względzie jest
UsuńCóż Wituś chciał poznać sąsiada :-)
OdpowiedzUsuńTezmojego Tygrysa z kaltki schodowej "sprowadzałam" do domu nie raz ...
I to zawsze w dół idzie na wycieczke, bo na ostatnim pietrze mieszkamy. :-)))
U ans ma wybór, raz w dół, raz na górę ;)
Usuń