Przychodzę z pracy, a tu stęsknione koty.
Najpierw kolana wygrzał mi Wituś, po nim Maciek ;) Dyziu bardziej skupił się na targaniu swojego posłania przez przedpokój, a Tosia śpi i nawet nie zamierza zawracać sobie głowy witaniem mnie ;)
To miałaś piękne powitanie - super :)
OdpowiedzUsuńno tak, tosia jak to tosia :) na takie powitania az chce sie szybciej wracac do domu:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam, jak moje bestie mnie witają, gdy wracam do domu :)
OdpowiedzUsuń