Pozostając w tematyce miłości opowiem Wam, jak odwiedziłam wczoraj kociarnię. To miejsce, gdzie trafiają koty czekające na nowe domy, należące do Fundacji Stawiamy Na Łapy . Akurat wczoraj trafiłam na koty bardzo kochające. Ledwo weszłam do pomieszczenia zostałam otoczona przez mruczące i łaszące się kotki. Gdybym nie miała kota, wczoraj na pewno wyszłabym z jednym.... Niestety nie miałam aparatu, ale uwierzcie na słowo, że cudne były ;) Czarna kotka, piękna i zadbana, osierocona przez starszą panią. Drugi mruczuś to ośmiomiesięczny kocurek, biało-czarny. Żywe srebro, które musi uczestniczyć w każdej czynności człowieka. Wystawiasz po niego ręce, a on już mruczy jak traktorek i ugniata łapeczkami. Trzecia kotka, z niedowładem przedniej łapki, trochę nieśmiała, ale przy bliższym poznaniu też miziak i mruczek. Możecie się domyślać, jak ciężko się wychodzi od takich cudaków......
Oj, nie wiedziałam ze między nimi jest taka różnica. Dwa słodziaki :-)
OdpowiedzUsuńTeż mam w pobliżu taką kociarnię z kotkami szukającymi domów. Nie zaglądam bo mi serce pęknie. Regularnie staram się podesłać karmę, zabawki na miarę swoich możliwości . Dobrze ze są takie ''schrony'' ... chociaż takie ...
Ja też z podobnego względu nigdy nie zaglądałam, ale dwa razy tam już byłam po odbiór wylicytowanych rzeczy i muszę powiedzieć, że jest dużo lepiej niż w tradycyjnym schronisku, każdy kot jest zaopiekowany. Wzięłam ze sobą chrupki i pomiziałam futerka...przynajmniej tyle mogłam. Trzeba się bardzo powstrzymać, żeby nie wyjść z kotem :(
UsuńAle różnica!
OdpowiedzUsuńZawsze, jak byłam w kociarni, to koty były lękliwe i nie chciały podchodzić. Nie wiedzą, jaka to dla nich reklama!
No właśnie, każdy jednak szuka kota kontaktowego i miziaka. Ale lękliwym też trzeba dać szansę, bo one wcześniej czy później się otwierają na świat i ludzi ;)
UsuńJaki Dyziu jest duży! Albo Wituś mały - różnica na pierwszym zdjęciu imponująca!
OdpowiedzUsuńRaz byłam w fundacji, gdzie były kotki, które bardzo chciały się przytulać, wchodziły na kolana - do dziś się dziwię jak wyszłam wtedy bez żadnego.
Myślę, że to się nazywa zdrowy rozsądek ;) Chciałoby się każdemu dać dom, ale wiadomo, że to kosztuje, wyżywienie i ewentualne leczenie
OdpowiedzUsuńJa byłam domem tymczasowym, ciężko się rozstawać z takimi kochanymi stworami. :)
OdpowiedzUsuńAle różnica, szok, Dyziu wygląda jak jakiś tygrys przy Witku :-)
OdpowiedzUsuńKciuki za wszystkie kotki szukające domu i człowieka.