piątek, 13 stycznia 2017

ku pamięci paprotki

Chęci moje były szczere, chciałam żeby ta paprotka żyła długo i szczęśliwie, ale nie wyszło. Kompletnie nie mam ręki do kwiatków! I mimo, że karmić ich nie trzeba, zapominam o nich i umierają.... Może właśnie jakby trzeba było je karmić, to miałyby szanse przeżycia, tak patrząc na brzuch Witka.....


Sesja Witka z paprotką. Od tej pory minęło kilka miesięcy.... Witek ma się dobrze, paprotka trochę gorzej.....




12 komentarzy:

  1. Trzeba bylo dac zdjecie paprotki teraz.moja tez padla.pomimo ze z dala od grzejnika i podlewalam co kilka dni- uschla...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. To tak jak u mnie, wszystkie kwiaty padły, aż dziw, że dwa kaktusy jeszcze żują.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zamiokulkas też umie się wykazać znaczną wolą życia - nawet ja jestem bezradna ;) ale czy oprze się zapędom Witusia?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja w pokoju nie mam kwiatków.
    Raz na jakiś czas gości trawa. ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech u mnie wszystkie kwiatki, które kocham musiały zniknąć ze względu na Kitka. Uwielbiał grzebać w ziemi albo dla zabawy sobie strącić a co :)

    OdpowiedzUsuń
  7. o tak, u mnie kwiatki też nigdy nie mają szans. I nie to, że koty. Nie, to ja nawet jak dbam chyba źle działam na kwiatki. Ale nie można mieć wszystkiego - zwierzęta z natury mnie lubią, więc kwiaty nie muszą :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Musisz kupić drugą, aby Witka miała towarzysza na parapecie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witek oczywiście piękny, za to ciekawa jestem co z paprotką :D pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  10. Z kwiatkami mam tak samo! Zapominam, że istnieją i przypominam sobie o nich po kilku dobrych miesiącach. Dobrze, że to moja mama o nie dba :)

    OdpowiedzUsuń