sobota, 6 grudnia 2014

napisałam, bo musiałam

Mój Koci Blog w założeniu miał być lekki, przyjemny i zabawny. Bo temat przyjemny i puchaty, koty same w sobie są przezabawne. No ale jak to w życiu bywa nie zawsze jest tak fajnie, jakby się chciało. Zwierzaki sprawiają problemy, chorują i odchodzą. Jest to częścią życia z kotami, więc dlaczego miałabym to pomijać? Ci co mają koty i psy, wiedzą o tym doskonale. A ci, którzy nie mają zwierząt niech mają przynajmniej prawdziwy obraz rzeczy, a nie przesłodzony obrazek.... Skąd ten pełen wywnętrzania się wstęp???
 
 
Ci, którzy wchodzą tutaj, pewnie zauważyli, że rzadko wypowiadam się w takim tonie. Bo to nie blog o mnie, o moich uczuciach i emocjach. Poza tym nie leży w mojej naturze wylewanie żali w miejscach do tego nieprzeznaczonych. No ale przychodzą takie momenty, że człowiek wyżalić się musi, bo inaczej się udusi. Codziennie wysłuchuję o problemach innych, a jak przyjdzie co do czego nie mam komu się wygadać. Więc napiszę, podobno przynosi to ulgę i nikt nie przerywa ;)
 
Wbrew pozorom, które wynikać mogą z mojego wstępu, nie będę pisać o kocich nieszczęściach. Wystarczy włączyć Internet i kociego/psiego nieszczęścia mamy pod dostatkiem. O tym może też kiedyś napiszę.... Dzisiaj, dla odmiany, napiszę o ludziach. I nie będzie o sprawcach okrutnych czynów. Ich miejsce jest w więzieniach i na robotach społecznych, ale o tym też może kiedyś napiszę....
 
 
Dzisiaj będzie o ludziach, którzy decydują się na zwierzątko nie mając za bardzo pojęcia z czym to się wiąże. Że niby kot to obowiązki? Eee tam! Przesada!  Żywy pluszaczek, który mruczy, śpi w łóżku, zabawnie podskakuje za myszką lub piłeczką. Kupimy mu chrupeczki do chrupania, postawimy wodę do picia i różowe łóżeczko do spania. Dostanie też fajną kuwetę z wypasionymi filtrami, co by nam za bardzo nie śmierdziało w domu. Ogólnie jest fajny, sam się myje i jest taaaaki zabawny. Pojawia się pierwszy problem - wyjazd na weekend... No bez przesady, kotek sobie poradzi dwa dni sam. Będzie jadł i spał, a że przecież nie przywiązuje się do ludzi, to nawet nie zatęskni. Damy radę! Drugi problem - wakacje! Hmmmm no trochę trudniej niż z weekendem, bo przecież chrupek nie zostawimy mu na dwa tygodnie, nie mówiąc już o kuwecie..... No trzeba poszukać kogoś kto wpadnie raz na dwa dni i sprawdzi co u kotka. Spoko, problem z głowy. No i mają tacy szczęście, do czasu kiedy kot nie zacznie chorować....
 
Zabiegani, zapracowani i zajęci sobą - tacy jesteśmy. Nie dopuszczamy myśli, że kot może potrzebować trochę więcej uwagi niż nasypanie karmy do miski, sprzątnięcie kupy i machnięcie kilka razy piórkami. Czy bierzemy pod uwagę, że przychodzi kiedyś starość czy choroba? Że trzeba się kotkiem zająć ze szczególną troską? Raz - dwa załatwimy wizytę u lekarza, dostanie zastrzyk i wszystko minie.... Sorry, to tak nie działa! Czy ktoś przewiduje, że trzeba jeździć do lekarza codziennie przez kilkanaście dni; trzy razy jednego dnia; że trzeba podawać antybiotyk o konkretnej godzinie; że trzeba zwierzę obserwować, aby stwierdzić czy jest lepiej czy jest gorzej.
 
Nie chcę nikogo zniechęcać do posiadania zwierzaka. Tak mnie po prostu naszły myśli, że posiadanie kota to OGROMNA PRZYJEMNOŚĆ i JESZCZE WIĘKSZY OBOWIĄZEK. A obserwacje różnych ludzi doprowadziły mnie do wniosku, że niektórzy nie powinni mieć zwierząt. Wystarczy posiedzieć w poczekalni lecznicy weterynaryjnej, aby od razu zorientować się kto tam przyszedł z powodu szczerej troski i niepokoju, a kto z przykrego obowiązku. Strach pomyśleć ilu osób nie ma w ogóle, bo nie mają kompletnie czasu...
 
No i wyszło ze mnie. Czy jest mi lepiej? Niekoniecznie ;)
 
I pomyśleć, że są na tym świecie ludzie, którzy nie mają czasu dla swojego kota, a z drugiej strony są ludzie, którzy cały swój wolny czas poświęcają bezinteresownie całej masie bezdomnych kotów!!! Za to kocham jednak nasz świat ;) Sama przed sobą muszę przyznać, że pięknie i płynnie przeszłam z tematu, który mnie poruszył, do tematu wolontariatu, bo przecież piątek był DNIEM WOLONTARIUSZA. No to tak skromnie kończę na dziś :D
 
Na poprawę humoru, swojego na pewno, a może i Waszego również, wrzucam na koniec najukochańszą mordeczkę.
 
 

 
 

17 komentarzy:

  1. wprawdzie wolontariuszem nie jestem, ale opieka nad siedemnastoma ogonami wolno żyjącymi to też nie lada wyzwanie. ale jeśli nie my, na tej wsi, to kto???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest chyba jeszcze trudniejsze od wolontariatu....bo człowiek jest jednocześnie wolontariuszem, domem tymczasowym i sponsorem! Szacunek! No ale właśnie "jeśli nie my, to kto?" Szkoda, że tych pomagających jest nadal mniej..... Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Elu, to wspaniały, mądry post. Popieram gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama niestety i to w mojej najbliższej rodzinie doświadczyłam mega nieodpowiedzialności wobec zwierzęcia :( Fajny był, jak był malutką, puchatą kulką. Gdy półroczny zachorował, już nie było tak różowo. Całe szczęście, że zwierzaka udało się zabrać od nieodpowiedzialnych właścicieli i szybko znalazł kochający dom.
    Niektórzy nie powinni mieć zwierząt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że skończyło się szczęśliwie dla kota. Choroba jest takim sprawdzianem odpowiedzialności i niestety po tym widać, że niektórzy nie powinni mieć zwierząt...

      Usuń
  4. Co racja , to racja. Zanim się weźmie choć jednego kota to trzeba mieć świadomość że to na dobre i złe. To nie zabawka tylko żywe stworzenie , które może zachorować tak samo jak człowiek ...
    A niektórzy naprawdę nie powinni ich mieć :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ludzie nie mają takiej świadomości, a cierpią koty....

      Usuń
  5. Masz rację, każdy bierze pluszka do domu a potem problem, bo pluszak chory...
    I wywala się na dwór...
    Albo jak się zestarzeje ...
    Mam tylko nadzieję,że sterylizacje w końcu znacząco zmniejsza populację kotó.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego trzeba propagować i wspierać sterylizacje wolnożyjących kotów

      Usuń
  6. Mocno i dosadnie powiedziane ,ale taka jest prawda,podpisuję się pod tym postem.Znam takie przypadki i aż się czasami nóż otwiera na luzackie traktowanie kota,psa,czy inne zwierzę mieszkające u ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, chyba każdy ma w swoim otoczeniu takie przypadki....niestety

      Usuń
  7. To racja co piszesz. Zwierzak w domu - to przede wszystkim odpowiedzialność, za jego życie, zdrowie, samopoczucie, za wszystko właściwie. Nieważne czy to kot, pies, rybki czy papużka. Post na czasie, bo pewnie teraz sporo będzie "wymarzonych prezentów", niestety :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhhh najgorszy pomysł to właśnie żywe zwierzątko na prezent.....tragedia......

      Usuń
    2. Elu napisałas bardzo pięknie i mądrze. Są ludzie,którym nie powierzyłabym nawet zdechłej pluskwy. Pozbawieni wyobrazni ,bez grama empatii,zwierzę dla nich to rzecz,którą mozna wyrzucić kiedy się znudzi. No i te "prezenty",najczęściej niechciane,które lądują w schroniskach lub po prostu na ulicy.Nóż się otwiera.....

      Usuń
    3. A sami są nawet nieświadomi jak krzywdzą.... My to widzimy,a oni niestety nie widzą nic złego....

      Usuń
  8. Ślicznie napisane. bardzo mądry post. szkoda mi tych wszystkich zwierzątek, ale wiadomo ,że wszystkim się nie pomoże, ludzie są okrutni, nie wiem jak można wyrzucić zwierzątko, bo się znudziło.

    OdpowiedzUsuń