Pisałam w pierwszym poście o Adzie, że Dyziek na jej widok trząsł się jak galareta. Nawet u lekarza się tak nie trzęsie. Żal mi go było, nie powiem, bo to mój kochany kotecek specjalnej troski ;)
Ale z drugiej strony wiedziałam, że musi się ułożyć. I się ułożyło. Oczywiście Dyziu potrzebował więcej czasu niż sprytna Tosia, ale wiadomo, dzieci specjalnej troski dłużej adaptują się w nowych sytuacjach :P
Mama, za każdym razem kiedy dzwoniłam, zapewniała mnie, że jest lepiej, że Dyziu już tak bardzo się nie boi... No ale ja raczej jestem z tych, co uwierzą jak zobaczą ;) Poza tym zawsze miałam wątpliwości, czy aby mama nie mówi tak, tylko po to, żeby mnie uspokoić. Wie, że mam słabość do Dyzia.
No ale jak zobaczyłam na własne oczy, jak Dyziu przemieszcza się po mieszkaniu, trochę się uspokoiłam. Poza tym Dyziu zawsze chodził powoli, podszyty strachem, że zza winkla coś na niego wyskoczy. I o dziwo w przypadku kontaktu z Adą, takie podejście do życia bardzo mu pomogło. Bo Ada świruje za kotem, jak ten przed nią ucieka. A Dyziu ze swoimi powolnymi ruchami nie zwraca na siebie uwagi Ady ;) Poza tym wie, kiedy nie należy wchodzić psu w drogę i jest dobrze. Mój olbrzymi tchórz zaczął normalnie żyć, bawić się i egzystować z psem pod jednym dachem ;)
A Ada dzisiaj poznała naszego Pana Doktora ;) Była bardzo dzielna. W poczekalni próbowała nawiązać nowe znajomości. W gabinecie zrozumiała gdzie się znajduje i zaczęła się trochę bać. Pan Doktor ją obsłuchał i wymacał, zaglądnął tu i tam ;) Najmniej przyjemne było wyciskanie gruczołów okołoodbytowych i Adunia troszkę zapłakała. Ale teraz będzie miała spokój na jakiś czas ;) Pan Doktor powiedział, że dzisiaj ma dzień pekińczyków, bo to już trzeci, który go dziś odwiedził i wszystkie adoptowane!
A Ada z radością wróciła do domu, gdzie Dyziu spał w jej łóżeczku....
A Ada dzisiaj poznała naszego Pana Doktora ;) Była bardzo dzielna. W poczekalni próbowała nawiązać nowe znajomości. W gabinecie zrozumiała gdzie się znajduje i zaczęła się trochę bać. Pan Doktor ją obsłuchał i wymacał, zaglądnął tu i tam ;) Najmniej przyjemne było wyciskanie gruczołów okołoodbytowych i Adunia troszkę zapłakała. Ale teraz będzie miała spokój na jakiś czas ;) Pan Doktor powiedział, że dzisiaj ma dzień pekińczyków, bo to już trzeci, który go dziś odwiedził i wszystkie adoptowane!
A Ada z radością wróciła do domu, gdzie Dyziu spał w jej łóżeczku....
Cieszę się, że Dyziu się uspokoił i że Ada jest w dobrym stanie.
OdpowiedzUsuńKoty zawsze wiedzą, psa legowisko lepsze jest :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że się dogadują:) jak widać, Dyzio rozgryzł Adę i wie jak się z nią obchodzić:)
OdpowiedzUsuńMy dziś jedziemy z naszą kotką do moich rodziców, zobaczymy czy dogada się z ich psiakami:)
Pozdrawiam!
Fajnie, że się zapoznały ;) oby było tylko jeszcze lepiej !
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Dyzio się uspokoił :) Może jeszcze będą się razem bawić :)
OdpowiedzUsuńCzy weterynarz oglądał jej oczy? Ciekawa jestem jakie zalecił leczenie. Chyba, że to nie okulista?
Aha, to pisałam ja, Dorota :)
UsuńTak, oglądał. Stwierdził, że będziemy kontynuować leczenie tymi samymi kroplami, które miała podawane. Oczka są codziennie myte i Ada jest bardzo grzeczna podczas tych zabiegów :)
UsuńOch super :-) Nam się dała mocno we znaki prxy zakraplaniu mimo, że przez pierwszy miesiąc zakraplaliśmy neutralnymi kroplami nie lekarstwem, żeby jej nie zrazić. Potrafiła kilkanaście minut walczyć tak, że się nie dało jej nawet obejrzeć ( nie mówiąc o zakraplaniu :-) Mam nadzieję że się przyzwyczaiła już do takich zabiegów i obejdzie się bez większych problemów :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy,
Dorota, Maciek i Kuba
Na razie wszystkie zabiegi pielęgnacyjne znosi dobrze ;) zobaczymy jak będzie znosiła krople, ale mam nadzieję, że nie będzie źle. Ma myte oczka dwa razy dziennie, ze względów higienicznych jak i takich, aby była przyzwyczajona do tego, że się coś tam przy niej robi ;) Ogólnie jest grzecznym pieskiem ;)
Usuń