Bo ja to nie wspominam tego miło. Bałem się bardzo. Wszędzie wybuchy. Huk. Nie wiedziałem, gdzie się schować. Coś strasznego!
Witek to się nie bał w ogóle. Ja nie wiem, jak on to robi. Siedział w oknie i się gapił.
A dzisiaj można było w ciszy i spokoju odespać tę dziwną noc.
U nas podobnie. Jeden się boi, drugi nic, a nic :).
OdpowiedzUsuńU mnie nikt się nie boi oprócz biednego Maksa...
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku Dyziu się nie bał, ale pewnie był jeszcze młody, teraz wydoroślał i doszedł do wniosku, że jak nie wiadomo co się dzieje, to lepiej się bać :)
OdpowiedzUsuń