Wreszcie znalazłam chwilę wolnego czasu, żeby napisać o praniu Dyzia ;)
Sam Dyziu nie był zachwycony owym pomysłem. Natomiast ja nie miałam ochoty go męczyć i stresować, ale skoro Pan Doktor zalecił kąpiel, cóż było robić.... Nabyłyśmy specjalny szampon do prania kota i przeprowadziłyśmy w zeszły weekend całą operację wraz z mamą. Niestety to ja byłam głównym oprawcą - tak wyszło. Natomiast mama była fotoreporterem, więc fajnie, że są zdjęcia z tego męczenia kota, bo w pewnym momencie wątpiłam, że wyszło cokolwiek ostrego, ponieważ mama jest słabo zaznajomiona z moim aparatem. Ufff dałyśmy radę, kot wyprany i mamy zdjęcia niczym z okładki brukowca "Fakt" (robione w pośpiechu i z ukrycia :P)
Dyziu włożony do brodzika wypełnionego wodą od razu chciał się wyrwać i uciekać. Jednak plan ten mu się nie udał, więc jedyne co mógł zrobić, to usiąść na półce w brodziku. Przynajmniej nie siedział w wodzie. I tak siedział i siedział. Był bardzo grzeczny!!! Wyobrażałam sobie, że to będzie jakaś totalna demolka z kotem w roli głównej....a tu taki spokój!!! Poddał się i po prostu siedział. Bardzo wystraszył się prysznica, więc żeby go dodatkowo nie stresować, polewałam go wodą za pomocą kubeczka. Potem namydliłam szamponem.
Dowodem na to, że pomimo okazywanego spokoju, było to doświadczenie stresujące, może być fakt, że Dyziu zrobił siku ;) Po dokładnym wymyciu kociałka, wypuściłam z brodzika wodę z mydlinami i sikami, a czystą wodą z miednicy znowu zaczęłam polewać Dyzia. Najłatwiej byłoby użyć prysznica, ale wówczas Dyziu próbował się ewakuować, więc zaniechałam tego pomysłu. Grunt to spokój i cisza....
Co za dzielny kotek!!!! Chociaż dosyć nieszczęśliwy!
A pod drzwiami łazienki reszta futer siedziała i zastanawiała się, co też tam wyprawiają z tym biedakiem.....
A po praniu biedny Dyziu wiele godzin musiał doprowadzać futerko do ładu po swojemu....
Pamietam jak majka po kapieli sie wylizywala godzinami,a dyziu ma duzo duzo wiecej futerka wiec to musialo trwac wieki,;)
OdpowiedzUsuńMiał kupę roboty ;)
Usuńjej a dlaczego trzeba było wykąpać Dyzia? Jestem w szoku, że tak spokojnie to zniósł :) może czuł mimo wszystko, że tak trzeba? :)
OdpowiedzUsuńPan Doktor zalecił ze względu na taki jakby łojotok u kota dojrzewającego :) My też się nie spodziewaliśmy, ze będzie taki grzeczny!!!
UsuńKochany Dyziu - miałaś szczęście ze był taki grzeczny :)
OdpowiedzUsuńWiem, 16 lat temu, jak kąpałam kota nie było tak przyjemnie, krew się lała strumieniami....oczywiście moja ;)
UsuńBiedak, taki stres. Ale bohaterski! Miałam kota imieniem Harry, który pozwalał mi ze soba robić wszystko. Latał wolno, więc czesto był brudny jak skaranie boskie. Łapałam dziada za kark i maczałam w wannie, a on znosił to ze spokojem i godnością. Był wdzieczny, bo kiedy szlajał się nocami, a za dnia spal, żarcie dostawał do łózka podstawione pod nos :). Taki to był kot Harry!
OdpowiedzUsuńTo musiał być bardzo fajny kot ;) I imię takie pasujące ;)
UsuńDzielny Dyzio!Jak trza to trza:)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem spróbuj odkręcić słuchawkę prysznica i polewaj wężem:)
Nie pomyślałam o takim rozwiązaniu.....spróbujemy...no chyba, że nie trzeba będzie prać kota ;)
UsuńAle jaki dzielny był! Brawo! Raz na jakiś czas nie zaszkodzi, a futerko już pewnie uczesane po "dyziowemu" ;)
OdpowiedzUsuńJuż doprowadził do ładu po swojemu, bo się nie dał za bardzo uczesać ;)
UsuńBoze jaki slodziak dzielny, juz sobie wyobrazam Stellusia jak sie kapie hehe bym chyba na pogotowiu wyladowała
OdpowiedzUsuńCóż można powiedzieć? Jedno mi się nasuwa: biedny kot! No ale jeśli to miało mu pomóc, to trudno. Pocierpiał i będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam