poniedziałek, 17 września 2012

Gorce

Weekendy miłe, wyjazdowe, zdecydowanie za szybko mijają. Ale teraz przynajmniej mogę powiedzieć, że też byłam na wakacjach. Mini-wakacje, ale ja nie jestem wymagająca.

Pogoda oczywiście, tak jak podejrzewałam, zepsuła się na sam wyjazd. Pocieszające jest to, że nie było ulewnego deszczu. Jak jest kiepsko, trzeba sobie powtarzać, że zawsze mogło być gorzej ;) A było baaardzo fajnie. Dzisiaj bolą mnie nogi, ale zdobyte szczyty, zrobione zdjęcia, przeżyte chwile rekompensują wszelkie niedogodności.

Jeśli chodzi o robienie zdjęć, jestem osobą nie mającą umiaru :) Ponieważ zrobiłam ponad 190 zdjęć ( a zrobiłabym więcej gdyby mgła nie zasłaniała widoków i palce momentami nie marzły), nie będę tu nikogo zamęczać wieloma zdjęciami, ograniczę się do tych, w mojej ocenie, najciekawszych.

Tablice informujące, że znajdujemy się w miejscu widokowym dołowały. Takie widoki zasnute mgłą...Ale mgła to jednak klimatyczne zjawisko. Chyba pierwszy raz w życiu doświadczyłam takiej mgły w górach.

Próbowałam nie zgubić mojego przewodnika, ale momentami było to trudne. Ciągle dostrzegałam coś, co koniecznie muszę uwiecznić na zdjęciu, przez co, cały czas byłam w tyle :-)
Patrzenie ciągle pod nogi (żeby się nie wygrzmocić na śliskim kamieniu, bądź wystającym korzeniu) miało swoje zalety. Dzięki temu zobaczyłam ten czerwony kapelusz, rosnący sobie przy ścieżce leśnej.

Najbardziej spodobała mi się pajęczyna przystrojona kroplami deszczu. Niestety na żywo prezentowała się dużo ładniej. Zdjęcie nie oddaje jej uroku, zabrakło lepszego sprzętu i umiejętności fotograficznych, żeby wydobyć ten urok. Ale wierzcie mi, była piękna!

Próbowałam zawrzeć nowe znajomości, ale to akurat nie zawsze się udawało.
Z tym kotkiem pragnęłam się zaprzyjaźnić, ale on postanowił się nie zadawać z mieszczuchami, no i ta różnica wieku.
Ten gość był uroczy. Miał coś z pekińczyka, krótką mordkę i lekko wyłupiaste oczka. No i był bardzo przyjazny. Jednak wolał swoich kumpli spod sklepu
Natomiast ta koleżanka od razu wykazała zainteresowanie moim aparatem i pięknie pozowała. Jednak nie było czasu na głębszą znajomość. Poza tym te jej zadatki na celebrytkę...chyba byśmy się za bardzo od siebie różniły

A to zdjęcie jest dowodem na to, że nie cały czas była mgła i deszcz. Drugiego dnia zza chmur wychodziło momentami słońce. Na Turbaczyku postraszył nas deszczyk, ale nie poddaliśmy się i Turbacz został zdobyty.
Obserwatorium astronomiczne na Suhorze we mgle wygląda wprost kosmicznie.


Dyziek, wbrew moim obawom, nie pogniewał się na mnie. Wprawdzie nie wybiegł entuzjastycznie na powitanie, no ale gdyby to zrobił, świadczyłoby to o tym, że jest psem a nie kotem ;-) Teraz leży koło mnie, mruczy, wystawia brzuszek do głaskania, więc wszystko jest w normie ;-)



6 komentarzy:

  1. ja nawet takich mini wakacji zazdroszczę .. a weekendy za szybo mijają . to fakt :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Te zdjęcia we mgle są świetne :-)
    Bardzo mi się podobają :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie jesienne zdjęcia mają swój urok. Trochę daleko mieszkam - tez mnie w góry ciagnie.
    A kotek miziasty jesienną porą to najwspanialszy kaloryfer...

    http://kotki-ziutkidwa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna wycieczka :-) Takie oderwanie od rzeczywistości każdemu jest potrzebne, nawet jeśli to tylko parę dni. Dobrze, że Dyzio też to rozumie :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, wyjazd nawet na weekend pozwala odpocząć, a jak nie ma szans na dłuższe wakacje, to trzeba się cieszyć takimi mini ;-) Jesienne krajobrazy są piękne!

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie zdarzyło się niedawno wędrować po Tatrach we mgle. O widokach mogłam zapomnieć...
    Zdjęcia bardzo fajne
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń