I znowu będzie o trudnościach fotografowania kotecków ;-) Wyciągam aparat, przykładam się do zdjęcia, prawie naciskam przycisk i ... już mam kota 4 centymetry przed obiektywem, ciągnącego mój aparat :-) No więc dzisiaj kilka takich zdjęć.
Ostatnio do tej zabawy dołączyła także Tosia.
Najpierw spokojnie udawała, że wyjątkowo ładnie będzie pozowała do zdjęcia.
Kiedy tylko uśpiła czuność Ludzia, ucieszonego faktem sfotografowania kapryśnej Księżniczki, zaatakowała.
Trochę pomachała łapeczką i w konsekwencji złapała sznureczek ;-)
Na koniec jeszcze raz Dyziorek.
A ja chowam sznureczek przed moimi,
OdpowiedzUsuńboję się że mi aparat uszkodzą...
Ale widzę ,że to fajna zabawa...
No właśnie, dobrym sposobem jest usunięcie sznureczka z aparatu i nie będzie rozpraszał kotów;)
OdpowiedzUsuńKiedyś wróciłam z pracy, jak Lucek był mniejszy, patrzę nie ma aparatu tam gdzie go zawsze kładę. Chodzę, szukam gdzie ja go odłożyłam, a okazało się, że Lucek za sznureczek zaciągnął go na drugi koniec pokoju ;))
Całe szczęście aparat nie doznał uszczerbku na zdrowiu, ale sznureczka się pozbyłam ;)
mój tato czasem przychodzi filmować moje koty i zawsze ma ten problem bo wszystkie mu się do sznureczka pchają :))
OdpowiedzUsuńJa mam to samo :D Albo kot ma ciekawą pozę lub coś fajnego robi, wyciągam aparat, choćbym nie wiem, jak cicho to robiła, już ja jestem w centrum zainteresowania kota i nici z fajnego zdjęcia :(
OdpowiedzUsuńHe he, skąd my to znamy ;-)))
OdpowiedzUsuńSłodkie smoki :)... A zdjęcia świetne!
OdpowiedzUsuńTak, trzeba będzie sznureczek zlikwidować ;)
OdpowiedzUsuńA to ci sznurkowe gryzonie:)))
OdpowiedzUsuń