wtorek, 16 września 2025

09.09.2025

Na odejście przyjaciela nigdy człowiek nie będzie gotowy...
I chociaż była długa choroba, chociaż człowiek się z tym liczył, a od pewnego czasu nawet widział, że tak się to skończy, to i tak jest ciężko, to i tak bardzo boli....
 
 

 
Nie wiem kiedy minęło te 14 lat. Dokładnie pamiętam dzień, w którym przywieźliśmy Dyzia do domu. Pojechałam po zupełnie innego kota, burego, pięknego Maine Coona. Tego wymarzonego, a wówczas marzyłam o burasku. A wróciliśmy z Dyziem. Przyczepił się do nas, jak przysłowiowy rzep do psiego ogona... Pani z hodowli powiedziała tylko, że nie chce nam nic sugerować czy narzucać, ale najlepiej wziąć kota, który nas wybrał. Buras nie był nami w ogóle zainteresowany, natomiast ten biszkoptowy typ pchał się na kolana, jak nawiedzony. Więc to z nim wróciliśmy do domu.
 
 
 
Nigdy nie żałowaliśmy tej decyzji. To był wspaniały kot. Chociaż totalna kaciała i zaprzeczenie kociej gracji ;)
 
 
 
To był kot, który musiał uczestniczyć we wszystkim, co robił człowiek. Uczył się ze mną do egzaminów, więc można powiedzieć, że skończył psychologię. Robił rękodzieło wszelakie, a z moim tatą kleił nuty i skanował książki. 
 

 

To był kot, który wiele miesięcy swojego życia spędził w różnych ubrankach z powodu rozdrapywania rany na grzbiecie. Ale w niemowlęcym body wyglądał rozkosznie ;)

 


 

To był kot, który lekarstwo walił prosto z zabytkowego kieliszka

 

 

To był kot, który spadając z niewysokiego drapaka, uszkodził sobie ucho, a ono już na zawsze zostało lekko oklapłe

 


 To był kot, który dużo gadał i miał zdanie na każdy temat

 


 To był kot, który ściągał obrusy ze stołu, wywlekał na przedpokój i spał na nich całą noc


 To był kot o psim sercu i psim zachowaniu


 Mam nadzieję, że czuł jak bardzo był kochany... A teraz swoim odejściem złamał nam serca....


 Ta historia dobiegła końca, ale Dyziaczek zostaje na zawsze w naszej pamięci i naszych sercach. 


Afarku, Dyziaczku, Nynusiu! Byłeś wyjątkowym kotem! 

niedziela, 7 września 2025

końcówka lata...

Ten czas jest dla mnie bardzo trudny. Intensywny zawodowo czas i trudny emocjonalnie. Dlatego moja mniejsza aktywność we wszystkich internetowych miejscach. O ile na IG jakoś łatwiej wrzucić chociażby zdjęcie, to zawsze mam poczucie, że na blogu trzeba mieć coś do powiedzenia. A ja ostatnio nie mam siły na dłuższe gadanie.
 
Przyszedł czas, kiedy choroba Dyzia bardzo się nasiliła i wiemy, że zmierzamy ku końcowi. Miałam o tym nie pisać, bo to jest dla mnie bardzo trudne. Ale z drugiej strony wiem, że właśnie tak wygląda życie ze zwierzętami i nie chcę nikogo oszukiwać, że jest inaczej. Jest radość, przytulanie i dużo śmiechu, który zapewniają nam zwierzaki. Ale potem przychodzi starość, choroba i bywa bardzo ciężko.
 

 
 
Bycie opiekunem, to wbrew pozorom odpowiedzialne zadanie, o ile podchodzimy do niego poważnie. Wiem, że każdy poważnie do tego zadania powinien podchodzić i wiem też, że nie każdy tak robi. W towarzyszeniu zwierzętom największą zaletą człowieka może być wrażliwość, ale jednocześnie jest ona niebywałym przekleństwem.
 
I właśnie przez tę wrażliwość nie mogę spać i nie mogę jeść w ostatnim czasie. Stres związany z odchodzeniem zwierzęcia jest duży, a najtrudniejsze jest podjęcie decyzji, czy to już teraz należy temu zwierzęciu pomóc odejść.....
 

 
 
Jestem pełna podziwu dla mojej mamy, która na co dzień mieszka z Dyziem, od ponad roku bezgranicznie poświęciła się opiece nad nim. A jest to trudna i bardzo wymagająca opieka. Widzę ile ją to kosztuje energii i stresu.... 
 
I chociaż jeszcze mały wojownik walczy, a mama walczy o niego, to wiem, że czas się kurczy i za chwilę się nam skończy.
 
Jeżeli macie zwierzaki, przytulcie je i cieszcie się z ich obecności. Ten czas z nimi zdecydowanie za szybko ucieka...  

niedziela, 13 lipca 2025

nostalgicznie

Wszyscy narzekają na pogodę, na zimny i mokry lipiec. A ja uważam, że jest fajnie, przyjemnie, ani trochę nie tęsknię za tropikalnymi upałami. Pogoda dobra dla introwertyka, bo nie mam wyrzutów sumienia, kiedy czytam sobie książkę na balkonie i siedzę w domu. Nie mam poczucia, że powinnam te ciepłe dni spędzać na zewnątrz ;)
 
 
 
Poza tym nie mamy co narzekać, dawniej takie lata zdarzały się częściej. Po prostu cieszmy się tym co jest, na pogodę i tak nie mamy wpływu, więc zamiast tracić energię na narzekanie, zajmijmy się aktywnościami adekwatnymi do naszych upodobań i pogody na zewnątrz.