środa, 30 stycznia 2019

podsumowanie stycznia

Kto się nie może nacieszyć zimą, a kto ma już lekko dość? Ja zdecydowanie jestem w tej drugiej grupie! Już tęsknię za długimi dniami, za siedzeniem na balkonie (chyba zamieniam się w Witka, bo balkon mi się marzy!). A tu zima nie odpuszcza. Chociaż w mieście jest tragicznie. Już kilka razy było tak, że pięknie prószy, zaczyna być biało i bajkowo, spada tona śniegu, a nazajutrz jest temperatura na plusie i wszystko płynie... W ostatnich dniach były niezłe ślizgawice..... Ja już zdecydowanie chcę wiosnę!!!!


W styczniu dostaliśmy kilka produktów do przetestowania w ramach Plebiscytu Sfinksy. Wszystkich zainteresowanych zachęcam do głosowania (głosowanie Sfinksy 2018). 




Myślę, że przyjdzie jeszcze czas na podsumowanie tego plebiscytu, jeżeli chcecie mogę się z Wami podzielić wnioskami na temat takiego testowania ;) Mam pewne przemyślenia....Chciałam to zrobić w tym poście, ale jeszcze mamy nieopublikowane recenzje fajnych rzeczy. Niech się skończy głosowanie i wtedy na pewno coś napiszę.



Tak wygląda zmęczony, wręcz padnięty koci-tester ;) Ale już macie uchylony rąbek tajemnicy, co Wam zrecenzujemy w najbliższym czasie!


Ksenia tańcząca z wędką ;) aż chce się zaśpiewać "wyginam śmiało ciało"


Ale w życiu kotka najważniejsze jest pudło. Wiadomo ;)

Jedni cieszą się z zawartości przesyłki, inni z pudła. Takie życie...


Ta mała gadzina postanowiła zjeść moje kwiatki. No i co ja mam jej zrobić?


W styczniu utknęłam w domu na zwolnieniu. Nikt tak nie wspiera człowieka w niedoli, jak kot ;) A swoją drogą powiem Wam, że ostatni raz na zwolnieniu byłam...hmmmm cztery lata temu? Chyba jakoś tak.


Kocie smuteczki. Co tam w tej główce siedzi? O czym ona tak myśli?


To kocie dziecko jest z nami już pół roku! Sama w to nie wierzę!


niedziela, 27 stycznia 2019

czytanie z kotem (12)

"Najodważniejsza z dotychczasowych książek znanej satyryczki"



Czy najodważniejsza, to nie wiem, bo nie mam porównania, nie czytałam pozostałych. Czy po nie sięgnę? Nie wiem...tyle ciekawych książek jest do przeczytania..... ;)

Faktycznie opowiada o sobie w tej książce bardzo szczerze, porusza trudne i kontrowersyjne tematy. Pani Maria Czubaszek taka była, waliła prosto z mostu i ta książka taka właśnie jest. Czy coś mnie zdziwiło, zaskoczyło? Chyba nie. Pewne sprawy opisane są w sposób prześmiewczy i satyryczny, ale jak się człowiek zastanowi dłużej, dogłębniej, to wcale mu nie do śmiechu.

Po pierwsze, pani Maria, z dużym dystansem odnosi się do swojej urody, a raczej jej braku, a także do tego, że poddała się operacji plastycznej. Bez zażenowania opowiada o swoim największym nałogu, czyli paleniu papierosów. Nie boi się wymieniać ludzi z imienia i nazwiska, chociaż nie o wszystkich wyraża się w sposób pochlebny. Nie ukrywa, że poddała się zabiegom aborcji i otwarcie mówi o tym, że nie lubi dzieci i nigdy nie chciała ich mieć. Także nie ukrywa faktu, że pomimo swojego wieku nadal pracuje, nie dlatego że praca to jej pasja, ale dlatego, że nie miałaby za co żyć, gdyby nie występy w telewizji.

"Jakiś czas temu jechałam warszawskim autobusem, wszystkie miejsca były zajęte, więc stałam sobie. W pewnym momencie jakaś pani siedząca z małym chłopcem, poprosiła go: Ustąp miejsca tej pani. Chłopiec popatrzył na mnie, po czym ryknął na cały autobus: Tej starej?! Trochę zmieszana babcia próbowała ratować sytuację: Ta pani nie jest stara, tylko tak staro wygląda"

Książka nie jest typową autobiografią i nie zachowuje chronologii, a autorka w każdym rozdziale porusza inny temat, do niektórych wielokrotnie powraca. Możemy jednak doszukać się rysu autobiograficznego, ponieważ pani Maria opisuje swoje dzieciństwo, młodość i pierwsze małżeństwo, a także relacje rodzinne.  

" Gdy ktoś mnie pyta, czemu palę, odpowiadam: Bo lubię. A gdy ktoś mnie pyta, dlaczego nie mam i nie będę miała dzieci, mówię: Bo nie lubię.(...) Matki Polki to naprawdę biedne kobiety, które musiały rodzić kolejne dzieci, bo im się zdawało, że tego chcą, albo wymuszała tę decyzję presja ze strony rodziny i otoczenia. Bo kobieta bezdzietna nie może czuć się spełniona. Skoro więc ma męża, a nie ma przynajmniej jednego dziecka, to coś z nią nie tak. Na szczęście ja byłam odporna na takie naciski."

Autorka dużo miejsca w książce poświęca też swojej pracy. Opowiada o początkach, czyli od studiów i praktyki, po różne stanowiska jakie obejmowała. W książce, co jakiś czas, są wkładki z różnymi fragmentami napisanymi przez panią Marię, na przykład wpis z jej bloga, dialogi ze słuchowiska i inne. Jak dla mnie to najmniej interesująca część tej książki i nie ukrywam, że często je pomijałam ;) 

Na koniec dostaje się politykom, ale i o zwierzętach pani Maria nie zapomniała. Wiele, bardzo wiele tematów jest poruszonych w tej książce. Z wieloma podejściami autorki się zgadzam, momentami czytając miałam wrażenie, że są to dosłownie moje poglądy. Ale z wieloma też trudno było mi się zgodzić, ale przynajmniej miałam pretekst, żeby się nad czymś zatrzymać, zastanowić, przemyśleć. Książkę czyta się szybko i nie żałuję czasu, jaki na nią poświęciłam. Jedyne, czego mi w niej brakło, to zdjęć z dawnych czasów, z lat młodości autorki. W książce są zdjęcia, ale tylko aktualne. Jeżeli ktoś ma ochotę zapoznać się z poglądami pani Czubaszek, to polecam ;)

Niestety nie mam żadnych zdjęć ze wspólnego czytania z kotami, może dlatego, że głównie książkę przeczytałam w komunikacji miejskiej ;) Ale żeby wpis nie był pozbawiony kociego elementu, oto i są. Naburmuszone dwa kocie futerka.

 

piątek, 25 stycznia 2019

małe i zdrowe co nieco


Przysmaków dla kota jest w sklepach zoologicznych prawdziwe zatrzęsienie. Niestety nie wszystkie mogą pochwalić się wzorowym składem. Jako świadomy opiekun, staram się karmić koty jedzeniem lepszej jakości, to znaczy takim które w swoim składzie zawiera mięso. Ponieważ Witek jest kotem z nadwagą, ograniczyłam mu przysmaki do niezbędnego minimum, a jeżeli czymś go częstuję, to staram się, żeby było dobrej jakości.

            Tym bardziej cieszy mnie, że przysmaków z dobrym składem przybywa na rynku. Mieliśmy przyjemność testować, w ramach Plebiscytu Sfinksy (zagłosuj na najlepszy produkt dla kota), karmę uzupełniającą My little Friandise. 


Czym jest karma uzupełniająca? W skrócie chodzi o to, że nie może to być podstawa wyżywienia naszego kota. Trzeba karmić kota pełnowartościową karmą, a karma uzupełniająca, jak sama nazwa wskazuje, może stanowić uzupełnienie tej diety. Ponieważ przysmaki, które otrzymaliśmy to bogate w mięso karmy, zastąpiły one Witkowi jeden z posiłków w trakcie dnia.



Co mówi o tym produkcie producent?
My little Friandise to w 100% naturalne smakołyki dla kotów. Aromatyczne i soczyste filety ze świeżego mięsa, ręcznie krojone i starannie przyrządzane. Opracowane i przygotowane przez fachowców żywienia zwierząt ze składników starannie dobranych pod kątem ich zalet odżywczych. Przysmaki dla wszystkich kotów, na każdym etapie ich życia. Pyszne, zdrowe i delikatne. Można je podawać jako nagrodę, przekąskę, dodatek do karmy, albo - po prostu - z miłości. 



Jak myślicie, czy ten przysmak przypadł do gustu naszym kotkom? ;)

Matka! Bez jaj! Dawaj żarcie!!!!

 Co mogę powiedzieć o tym przysmaku. Na pierwszy rzut oka spodobało mi się opakowanie. Nic na to nie poradzę, że jestem wzrokowcem i zwracam na takie rzeczy uwagę. Jeżeli nie znamy jeszcze produktu, już samo opakowanie może zadecydować czy produkt kupimy czy nie. Tutaj mamy ładne, kolorowe i nowoczesne opakowanie, które pozwala na zobaczenie wyglądu produktu jeszcze przed jego zakupem.


 Do wyboru mamy aż sześć smaków: kurczak, kurczak grillowany, kurczak z wędzoną rybą, tuńczyk, makrela grillowana, tuńczyk z wędzoną rybą. My do testów dostaliśmy tuńczyka, makrelę grillowaną oraz grillowanego kurczaka.


Witek sam wybrał sobie smak na kolację

i próbował z przysmakiem zwiać ;)
Dziękuję, ja już sobie pójdę.....
          
Na pierwszy rzut poszła makrela, która ma bardzo prosty skład: 100% makreli bez ości. Przekąska nie zawiera żadnych barwników oraz konserwantów. Już to przekonuje mnie do tego produktu!



Witek wcinał makrelę aż mu się uszy trzęsły, co możecie zobaczyć na poniższym filmiku. Wylizał miseczkę bardzo dokładnie i nie pogardziłby dokładką ;)



Ponieważ przekąska jest dedykowana kotom w każdym wieku, Ksenia dostała kurczaka. I ta porcja to w 100% czyste mięso.


Jestem mile zaskoczona jakością tych przysmaków i z pewnością będę je kupowała moim futerkom, jak to napisał producent - po prostu z miłości do nich ;) Cena jest bardzo atrakcyjna, jak na taki skład! Dostępne w Kicishop oraz mr-fox. Mam cichą nadzieję, że produkt przyjmie się na tyle, aby był bardziej powszechnie dostępny ;)


Witek tak pokochał te smaczki, że jak tylko zobaczył je na stole, kiedy próbowałam robić zdjęcia do tego wpisu (zanim zostaną zjedzone), zaczął się do nich tulić, a jedną saszetkę nawet porwał ;) Czy może być lepsza rekomendacja od takiej? ;)




  I jeszcze kilka zdjęć kociastych ;)


   
  Matka!!!! Kończ już fotorelację i dawaj jedzenie!!!!


niedziela, 20 stycznia 2019

kocio-kocie relacje (4)

Jeżeli macie ochotę, to zapraszam na kilka zdjęć przedstawiających Ksenię i Witka. No jak ich nie kochać?



Leją się i liżą na zmianę. Głównie to Witek liże małą, a ona od razu go zaczepia. Gdyby spokojnie leżała, to by ją dokładnie umył ;)


Czasami mam wrażenie, że knują przeciwko mnie. Ale może mi się tylko wydaje ;)


Nie ma to jak poleżeć na siostrze :P


I małe kotłowanie.


No i co mi zrobisz?


Uwielbiam patrzeć na to ich kotłowanie, przepychanki i zabawy ;)


piątek, 18 stycznia 2019

rozruszane koty zabawkami od Dingo


Nie ukrywam, że często kupuję zabawki swoim kotom. Od kiedy jest z nami Ksenia, robię to jeszcze częściej, bo wiadomo, że dziecku trzeba urozmaicać zabawy. W ramach Plebiscytu Sfinksy (tutaj możesz zagłosować), dostaliśmy zestaw zabawek do testowania od sklepu DINGO Akcesoria Dla Zwierząt.



W skład zestawu wchodziły:


 Witek oszalał i zmamlał całą myszkę.


Wędka z piórkami (zobacz: patyk z piórkami)




Wędka z miękką piłką zakończona ogonkiem z piórkiem (zobacz: piłka z ogonkiem)

 Jak mam wybrać lepszego testera, to zdecydowanie Ksenia była bardziej aktywna ;)
Odbywało się prawdziwe szaleństwo na widok piórek





Wędka z miękkim ogonkiem zakończonym piórkami (zobacz: ogonek w cętki)


Zabawki zrobiły furorę wśród kotów. Co do małej Kseni to raczej się spodziewałam, że będzie szalała za piórkami, ale Witek mnie całkowicie zaskoczył. Oszalał na punkcie myszki do tego stopnia, że po chwili myszka była cała wymamlana ;)



Zabawki są w wyrazistych kolorach i wszystkie wykończone są piórkami, które są bardzo atrakcyjne dla kotów. Przynajmniej moje zachęcają do zabawy. Oprócz tego, do każdej zabawki dołączony jest dzwoneczek, co dodatkowo uatrakcyjnia zabawę.


 Witek, pomimo swojej nadwagi, oszalał na punkcie tych zabawek, chyba najbardziej kręcą go piórka ;) Podskakiwał i biegał za wędką, jak opętany. Chyba za rzadko kupuję im zabawki z piórkami...




Zabawkę raczej należy chować przed kotami, kiedy nie ma nadzoru człowieka, zwłaszcza wędki, w które kot mógłby się zaplątać. 


Ja także myszki chowam, ponieważ Witek nie spocznie, dopóki nie wyliże porządnie wszystkich piórek w ogonie myszy, a niestety drobinki z tych piórek lubią zostawać na szorstkim jęzorku kota. 

 Gluby! Daj się pobawić!


Miłym akcentem ze strony sklepu dingo.com.pl był kalendarz dołączony do przesyłki. Rzadko można spotkać się z takim gestem w stosunku do opiekuna zwierzaków, a miło się robi, kiedy ktoś pomyśli także o człowieku ;) Biurkowy kalendarz, w którym na jednej stronie mieszczą się aż trzy miesiące (bardzo praktyczne rozwiązanie, które bardzo cenię ;)). Kalendarz oczywiście o tematyce zwierzęcej.


Polecam zapoznać się z asortymentem tego sklepu. Ja, szczerze mówiąc, nie znałam go wcześniej. Mają akcesoria dla psów i kotów i dział "sport". Koniecznie zajrzyjcie!


Daj! Daj! No daj!!!!

Produkt testowany w ramach Plebiscytu Sfinksy