niedziela, 28 lutego 2021

podsumowanie lutego

No to zima zaszalała! Już dawno nie mieliśmy takiej ilości śniegu i tak niskich temperatur! Nie lubię zimy, zimna i śniegu. Jedyne co daje nadzieję, to myśl, że wszystkie kleszcze wymarzły w tych mrozach. Jak myślicie? ;)
 

 
 
Zaśnieżony, ale nadal opustoszały Kraków. Wiem, że bez turystów, knajp i restauracji jest ciężko, biznesy upadają, wiele miejsc znika z mapy miasta.... Ale mnie się miasto w tym wydaniu podoba. Cisza i spokój.... Bardzo tęsknię za normalnością, mam nadzieję, że tłumy na Rynek wrócą szybciej niż później, ale kiedy tylko jestem, napawam się tą pustką. Jedyna taka okazja....




U kotków bez zmian, siedzą w ciepełku i nie wiedzą, co się dzieje na zewnątrz. Chociaż widuję na IG kotki wychodzące na zimny, biały puch czy to na balkon czy do ogrodu. Ksenia i Witek nie wychodzą na mróz, nie są przyzwyczajone i takie wyjście zapewne skończyłoby się przeziębieniem. Zatem kocyk i tylko kocyk ;)
 



Zaklinamy wiosnę żywymi kwiatami, które padają ofiarą kocich łapeczek
 



A mroźne wieczory najlepiej spędza się z książką. Na razie nie dzieliłam się przeczytanymi lekturami zbyt wiele, ale to dlatego, że czytam sagę, o której chcę napisać zbiorczy post. Ale żeby jednak mieć jakąś różnorodność między kolejnymi tomami sagi, wpadały inne książki. 
 



Jednym słowem cisnę abonament Legimi na maksa, jak cytrynę :D Więc jak zdarzyła mi się piżamowa niedziela, kiedy było tak zimno, że ochota na spacer była średnia, nie pozostawało nic innego, jak pozostać w łóżku i oddać się lekturze. A swoją drogą, fakt, że w abonamencie niemal od razu pojawiają się nowości, jest cudowny. Dzięki temu łyknęłam w weekend najnowszą książkę Agaty Przybyłek i muszę przyznać, że jest bardzo dobra. Zupełnie inna niż wszystkie jej dotychczasowe książki. O ile za komediami autorki nie przepadam, o tyle książki poruszające poważniejsze tematy wychodzą jej całkiem nieźle ;)
 



Druga nowość, jaka wpadła mi w ręce, to książka z kotem na okładce i w fabule. "Wymruczane szczęście" Joanny Szarańskiej to lekka i przyjemna lektura, nic skomplikowanego i porywającego, lektura dobra na sobotni relaks, na oderwanie głowy od codziennych trosk ;) 
 



Pomimo, że fajnie się spędza wieczór z książką pod kocykiem, to jednak już nie mogę się doczekać na powiew wiosny, kiedy będzie można wyjść na przyjemny, popołudniowy spacer bez kilogramów ubrań na sobie ;) Ksenia codziennie prowadzi obserwacje, w poszukiwaniu pierwszych zwiastunów wiosny.
 



Nasze roślinki rosną jak szalone, a przed nami pierwsze przesadzanie. Trzymajcie kciuki za powodzenie tej akcji!
 




A teraz zdjęcia ze śnieżnej krainy. Zwykły spacer w takich warunkach staje się niezłą przygodą w ekstremalnych okolicznościach, zwłaszcza jak się ubierze nieodpowiednie buty bez trapera ;)




Ksenia od takich wypadów woli ciepły kocyk. Zakopuje się w niego i może tak spać wiele godzin. 
 


 
Ten kotek nigdy nie wyrośnie z leżenia na suszarce....
 



Te oczka mówiące "daj jeść"
 



Bagry pod lodem



 

Słońce zaczyna ostro przygrzewać, morsy morsują, a głupki wchodzą na lód, bo inaczej nie da się tego nazwać.... Nawet z dziećmi chodzą po lodzie....

 


Ostatnie dni lutego to już wiosna. Jest cudownie, chociaż jeszcze bardzo brzydko. Temperatura już fajna, teraz trzeba poczekać na liście i zieleń. Dzisiaj na spacerze spotkaliśmy pewnego mięciutkiego jegomościa.

 


A teraz z Ksenią piszemy post, bo koniec miesiąca tym razem coś nas zaskoczył. 



Czekamy na piękną wiosnę, na ciepełko i słoneczko! Może już w marcu kotki wyjdą na balkon?

niedziela, 21 lutego 2021

by niejadek zjadł obiadek

W listopadzie pisałam o Kseni i tym, jakim jest niejadkiem. Jeżeli nie widzieliście tego wpisu, to kliknijcie TUTAJ Pisałam tam o jedzeniu Rosie's Farm. Jest to karma  przystępna cenowo i w stosunku do ceny, ma całkiem niezły skład. Niestety ostatnio Ksenia odmawia jedzenia tej karmy... a zakupionych mam chyba ze dwadzieścia tacek :D Zaczęłam intensywnie myśleć, jak oszukać system i małego niejadka.


 
Przypomniałam sobie, że są w sprzedaży smakołyki dla kota w formie sosu/pasty. Kiedyś chyba takie dostaliśmy do testów. Postanowiłam owe pasty zakupić i spróbować... Ich skład pewnie nie zachwyca, nie znam się aż tak, ale to była ostatnia deska ratunku, żeby Ksenia zjadła zakupione, mięsne karmy. Uwierzcie mi, że jak kot nie chce jeść, to człowiek zaczyna popadać w nerwicę. Chciałoby się karmić dziada zdrowo i mądrze, ale ona przecież wie lepiej.... A już na pewno wie, co jej smakuje, a co nie. Przeważnie smakuje to, co jest gorszej jakości...wiadomo.
 



Najpierw sprawdziłam, czy sosik w ogóle Księżniczce smakuje...wiadomo! Kiedy okazało się, że bardzo, polałam nim mięsko. I co? I kotek pięknie zjadł! Całą tackę!!! Nic mnie ostatnio tak nie cieszy, jak pojedzony kotek ;) Ten sposób testujemy już niemal dwa tygodnie i jak na razie działa. Mam nadzieję, że się nie znudzi, przynajmniej do czasu, aż zje wszystkie tacki, jakie mamy w domu :D Żeby nie przesadzić z ilością podawanego przysmaku, Ksenia jest karmiona w ten sposób co dwa-trzy dni. W inne dni je swoje ulubione puszeczki, do tego od czasu do czasu gotuję jej mięsko kurczaka i mam nadzieję, że trochę tego chudzielca podtuczę ;) Mamy wagę, więc będę na bieżąco kontrolowała sprawę!


Pasty kupiłam w dwóch różnych wariantach, ponieważ obawiam się, że Ksenia szybko by się przejadła jednym smakiem. Ona niestety lubi różnorodność w kosztowaniu jedzonka.... No już taka jest i chyba na razie inna nie będzie. Wiem, że może nie jest to idealny sposób na karmienie kotka, ale w akcie desperacji poszłam tą drogą i cieszę się, że Ksenia w ogóle coś je. Jak będzie później, pomyślimy. Jeżeli ktoś chce się wypowiedzieć w tym temacie, to zapraszam oczywiście do podzielenia się swoimi przemyśleniami w komentarzach, konstruktywną i merytoryczną dyskusję zawsze popieram. Wiem, że narażam się także na krytykę, ponieważ temat karmienia kotów zawsze wzbudza kontrowersje i uruchamia lawinę porad... Trudno ;) Jakoś damy radę. Przypominam jedynie, że teoria teorią, a życie z kotem idzie czasami swoją drogą. 
 
 

 
Poza tym zaklinam już wiosnę, dlatego kupiłam sobie ostatnio Prymulki ;) Do tego wczoraj wyszło piękne słońce i od razu jakby jest weselej, więcej się chce, jest motywacja do działania. Wyciągnęłam wreszcie aparat i zamierzam robić więcej zdjęć. Nie ukrywam, że to jest jedna z tych czynności, która w zimie cieszy mnie najmniej. Brak światła odbiera mi radość z pstrykania ;) Wiosno, przybywaj!

Dobrego tygodnia! 


środa, 17 lutego 2021

Dzień Kota 2021

Dzisiaj jest ta jedna, wyjątkowa data dla kociarzy....
 
Serio? ;) Moim zdaniem z Dniem Kota jest ta sama kwestia, jak z Walentynkami. Trzeba się kochać i szanować cały rok, okazywać uczucie w drobnych czynnościach dnia codziennego, a nie tylko od święta. Podobnie traktuję święto kota. Dbam o moje futerka każdego dnia, staram się na miarę moich możliwości i wiedzy dobrze i zdrowo je karmić i okazywać miłość, zmieniać żwirek regularnie, a w razie potrzeby zabierać do lekarza. I myślę, że kochanie i dbanie o swojego zwierzaka to ważna kwestia, ale nie jedyna....



Jak już chyba kiedyś wspominałam, przy tej samej okazji, ważniejsze jest to, jak okazujemy swoje człowieczeństwo w stosunku do zwierząt dzikich i wolnożyjących. Jeżeli widujemy bezdomnego kotka, kupmy mu karmę, w zimie zostawmy otwarte okienka piwniczne, żeby koty mogły się schronić przed mrozem, wpłaćmy, nawet symboliczną kwotę, fundacji zajmującej się zwierzętami w potrzebie.... Jest wiele działań, które możemy podjąć niewielkim kosztem.
 

 
Zaczyna się okres rozliczeń podatkowych. Nie zapomnijmy wypełnić pola, w którym zaznaczamy jakiej organizacji chcemy przekazać nasz 1%. To jedyne pieniądze z naszego podatku, o których sami możemy zadecydować. Reszta w dużej mierze idzie na zmarnowanie, te możemy wykorzystać w lepszy sposób. Jeżeli nie macie fundacji i stowarzyszenia, które wspieracie i obserwujecie regularnie, poświęćcie chwilę na przeglądnięcie dostępnych organizacji pozarządowych. Polecam wspierać te, które nie dostają ŻADNYCH dotacji na swoją działalność. Ja, jak co roku, wspieram lokalną fundację zajmującą się kotkami. A na przyszłość bardzo Wam polecam wpłacanie na konto takiej fundacji darowizn, które potem można odliczyć od podatku (w konsekwencji otrzymacie od US kilkadziesiąt złotych zwrotu ;)) 
 
Na koniec wklejam Wam zdjęcie mojej wirtualnej podopiecznej, Malu, która jest pod opieką Fundacji Stawiamy na Łapy. Dzięki pieniądzom z 1% oraz wpłatom darowizn od ludzi, fundacja może pomagać właśnie takim kociakom. Popatrzcie na tę piękną mordkę i zadajcie sobie pytanie "Czyż nie warto ich wspierać?" ;)
 
  


niedziela, 14 lutego 2021

waga ciężka czy piórkowa?

Ważenie kota, to nie taka prosta sprawa. Ponieważ mam kota z nadwagą i kota niejadka, powinnam czuwać nad ich wagą. Wreszcie postanowiłam nabyć odpowiednią wagę, czyli wagę dla niemowląt ;) Może jesteście ciekawi, czy waga się u nas sprawdziła?
 

 

 
Od razu zaznaczę, że waga kuchenna nie zda egzaminu przy dużym kocie, kilkumiesięcznego malucha można tak ważyć, potem jest już trudniej. Waga łazienkowa i ważenie się z kotem jest jakimś rozwiązaniem, ale nie daje dokładnego wyniku. 




Na wadze dla niemowlaków możemy ważyć kota do 20 kg. Waga podaje pomiar z dokładnością do 10g. Waga działa na dwie baterie. 



Kotki na początku bały się wagi i nie chciały dobrowolnie na nią wchodzić. Na szczęście przysmaki pomogły przełamać obawy ;)


 
Waga jest ładnie zrobiona, dosyć lekka. Ja znalazłam w dwóch kolorach, białym i różowym. Kupiłam na Allegro, przyszła błyskawicznie do Paczkomatu. Wśród kotków oczywiście najwięcej zainteresowania wzbudziło pudełko od wagi ;)
 





Pomimo niewielkich obaw w stosunku do wagi, kotki pozwoliły się zważyć.
 


 
Okazało się, że Witek waży 6,3 kg. Przez dwa lata udało się odchudzić go o kilogram, to dużo, jak na takiego kotka. 




Natomiast Ksenia waży 3,1 kg. Teraz będę systematycznie monitorować wagę Kseni, bo chcę, aby troszkę przybrała. Ogólnie jestem zadowolona z zakupu, a muszę przyznać, że zastanawiałam się kilka miesięcy ;)



niedziela, 7 lutego 2021

kotek psotek

Ksenia to niezła wariatka, to taki kotuńcio wariatuńcio ;) Chociaż na pierwszy rzut oka, wygląda całkiem niewinnie...
 
 

 
Krzesło to jej ulubiony plac zabaw! I wtedy zaczynają się wygłupy.



Ale najlepiej czas głupawki pokaże Wam filmik ;) Nie ma to jak mycie ogona, głową w dół....