czwartek, 29 listopada 2012

prace domowe

Już kiedyś wspominałam o moich kuchennych pomocnikach (TU). Dyziu okazał się pomocnikiem wszechstronnie zorientowanym w sprawach domowych. Zdecydowanie najlepiej mu wychodzi ściąganie prania z suszarki.






czwartek, 22 listopada 2012

szczepienie

Dyziu został zaszczepiony. Kompleksowo. Ma spokój na najbliższe dwa lata. Kot, który nie wychodzi z domu, wystarczy jak jest szczepiony raz na dwa lata. Szczepić czy nie szczepić? Myślę, że każdy jakieś zdanie na ten temat ma, nie będę się tutaj teraz rozpisywać.


Nie wiem jak on to robi, ale wie już wcześniej, że wybieramy się do lekarza. Weszłam do pokoju (po kota oczywiście), a kot myk za łóżko. No skąd on wie!?

Prosiłam, żeby wyszedł zza łóżka i trochę ułatwił sprawę, ale nie miał ochoty współpracować. Do akcji ruszyły niezawodne piórka na patyku. Kot został przechwycony. Spięty jak nigdy. Ale już przy wkładaniu do transporterka nie walczył z tym co nieuniknione. Jednym słowem grzeczny kotek.

Tosia widząc co się dzieje, nawet nie zeszła ze swojego fotela. W takiej chwili trzeba spać i nie wchodzić ludziom pod nogi, żeby przypadkiem drugiego kota też nie złowili. Wituś przyjął zupełnie inną taktykę. Trzeba kumpla uratować! No i zaczął drapać w kratkę transporterka. Niestety owe działania nie przyniosły zamierzonego celu, więc się położył koło transporterka. Doszedł do wniosku, że będzie Dyzia wspierał samą swoją osobą. Widocznie wie, że czasami wystarczy być, żeby ten drugi poczuł się lepiej ;)


No i pojechaliśmy. Akurat trafiliśmy na moment, kiedy nie było zbyt dużo pacjentów w kolejce, więc poszło szybko. W poczekalni same koty ;)

Dyziu był bardzo dzielny. Nawet nie wyraził swojego zdania na temat zastrzyku. Pan doktor dokładnie go zbadał, posłuchał serduszka. A kiedy skończył, Dyziu od razu przywarł do mnie. W gabinecie, nawet do kata-oprawcy, który bierze kotka do lekarza, lepiej się przytulić, niż tak samemu na tym stole siedzieć ;)


W domu na Dyzia czekał komitet powitalny. Tosia tylko zobaczyła, że wszystko dobrze i poszła do kuchni. Witek przywitał Dyzia, po czym zajął miejsce w transporterku.

poniedziałek, 19 listopada 2012

zabawa

Nowy pomysł: maksymalnie zmęczyć koty zabawą, żeby już nie miały siły wariować, kiedy śpimy.


Od razu też wyjaśnię, że pomysł raczej się nie sprawdza. Bo jak widać na zdjęciu, nie wszyscy są chętni do zabawy. Wolą zabawy, które same sobie wymyślają, a nie takie, które akurat łaskawie zaproponuje im człowiek.

Witek skacze za zabawką, Dyziu nie ogarnia tego, co się dzieje, a Tosia nie raczy się ruszyć ze swojego tronu, bo grozi to tym, że ktoś ten tron jej zajmie. No to tyle w kwestii "świetnych pomysłów" ;)

niedziela, 18 listopada 2012

bazarek na rzecz podopiecznych AFN

Serdecznie zapraszam na bazarek, z którego cały dochód zostanie przeznaczony na karmę i leczenie kotów znajdujących się pod opieką AFN

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=147543

Powiem krótko, okazja dla fanów kotów do nabycia przedmiotów z kocim motywem. A przy okazji można pomóc.

sobota, 17 listopada 2012

panowie dwaj

Jeszcze niedawno martwiłam się, że panowie się nie dogadują. Teraz sytuacja jest odwrotna. Panowie dogadują się aż za dobrze. No ale nie narzekam, z tych dwóch sytuacji zdecydowanie wolę tą drugą. Wszędzie chodzą razem i razem broją. Coś zrzucą, coś przewrócą....jak człowiek przychodzi na miejsce zbrodni, to Dyziek leży i udaje, że w ogóle nie wie o co chodzi, a Witek siedzi z tymi swoimi smutnymi oczkami, mówiącymi "to ten duży to zrobił, a teraz zwala na mnie". Jednym słowem nieszczęścia chodzą parami.... ;P




Tosia w tym czasie śpi na swoim ulubionym fotelu i nie chce mieć nic wspólnego z tymi dwoma.

wtorek, 13 listopada 2012

gryzak

Niektórzy to mają ciągle pod górkę. Nic mi ostatnio nie wychodzi i dodatkowo kot mnie zjada, po kawałku. Nie ma to jak kocie wsparcie ;-)






poniedziałek, 12 listopada 2012

Prawdziwy Kot

Pierwszy raz czytam trzy książki w tym samym czasie. Przeważnie skupiam się na jednej, ale akurat ta, którą zaczęłam czytać jest za duża, żeby codziennie wozić ją ze sobą. Więc czytam ją wieczorami, dla czystej przyjemności. Drugą czytam w autobusie dla zabicia czasu. To taki typowy babski "odmóżdżacz"(przepraszam, takie słowo nie występuje w słowniku języka polskiego, ale bardzo tutaj pasuje ;)), grunt że jest podręczna.

No, ale nie o tym chciałam pisać. Trafiłam całkiem przypadkiem na książkę o kotach "Kot w stanie czystym" Terry Pratchett. Wyjątkowo poprawia humor ;-) Niby zabawna, ale jest tyle w niej prawdy, nie tylko o kotach. Ostatnio myślałam nad tym, że życie byłoby dużo prostsze i przyjemniejsze, gdyby zależało tylko od nas. I właśnie dzisiaj, trafiłam na cytat, który idealnie odzwierciedla to, co chodzi mi po głowie. No to tyle filozofowania na dziś ;-)

"Celem Prawdziwego kota jest przejść przez życie spokojnie, tak by ludzie jak najrzadziej się do niego wtrącali. Całkiem jak prawdziwi ludzie, jeśli się dobrze zastanowić". 



Prawdziwe koty:


niedziela, 11 listopada 2012

jesienne słońce

Dzisiaj koty były wyjątkowo spokojne i grzeczne. Nie biły się tyle co zwykle, oczywiście Dyziek zerwał kilka razy w łepetynę od Tosi, ale to takie delikatne przepychanki. Wituś chodził za mną i upominał się ciągle o jedzenie. Poza tym ostatnio nie idzie mi pisanie, więc zdjęcia niech mówią same za siebie.


Dyziek trochę za bardzo jesiennym słońcem prześwietlony, ale powiedzmy, że tak miało być ;) Oby cały nadchodzący tydzień był taki słoneczny.


sobota, 10 listopada 2012

post sentymentalny

Oglądałam ostatnio zdjęcia, które mam w telefonie. Aż trudno mi było uwierzyć, że są tam zdjęcia z 2007 roku. Te najstarsze są kiepskiej jakości, bo robione jeszcze starą komórką, ale są. Doszłam do wniosku, że muszę je zgrać, tak na wszelki wypadek ;-) Akcja pt. 'poszukiwanie kabla' do telefonu trwała jakąś godzinę, ale została zakończona sukcesem. I są...

Zdjęcia sentymentalne zaczynają się od Zuzi



Jest też oczywiście Pchełka, jak zawsze siedzi gdzieś wysoko, gdzie wszystkich mogła obserwować, samej będąc nietykalną




Nie zabrakło zdjęcia przyjaciółek razem. Pchełka średnio pałała sympatią do ludzi, ale Zuzię kochała bardzo



Jest też mała Tosia, która od małego chłonęła wiedzę psychologiczną, dlatego teraz jest taka przemądrzała :P



Nikt nie miał odwagi bawić się z małą Tosią, kiedy chowała się w pościeli z jednego powodu: była za szybka. Po takiej zabawie zawsze lała się krew ;)









piątek, 9 listopada 2012

zabawa piłeczkami

Koty mają zdecydowanie za dużo zabawek. A jak zabawek jest za dużo, to nie wiedzą czym się bawić. Poza tym zabawki, które podobają się nam ludziom, niekoniecznie podobają się kotom. Więc z całej sterty piłeczek ulubiona jest jedna i koty właśnie nią się najczęściej bawią. Przy tym zachowują się jak piłkarze na boisku, odbierają sobie piłkę, chwilę jeden kot jest przy piłce, a następnie drugi kot ją przejmuje.

Tutaj na zdjęciu każdy kot dostał nową piłeczkę. Zdjęcie wspaniale odzwierciedla ich entuzjazm. Ja byłam zachwycona tymi piłeczkami, koty wprost przeciwnie. Uznały, że nic nadzwyczajnego. Niestety piłeczki kiepsko się turlają i to chyba o to chodzi ;-)


Niestety tych szaleństw za piłeczką nie da się uchwycić aparatem.








środa, 7 listopada 2012

surykatka czyli coś biega po suficie

To nie jest to, o czym myślicie. Nie przedstawiam Wam nowego zwierzątka domowego ;) Ale przewrotnie powiem, że mam podobne....


Prawda, że podobna???


No może bardziej puchate, ale pozycja prawie taka sama. Czyli nietypowa jak na kota ;)

A tutaj sprawca owej pozycji.



To jest odbicie światła, znajdujące się na suficie. Tosia chyba uznała, że jak stanie na tylnych łapkach to dostanie owo dziwne zjawisko.



Nie jestem zwolenniczką takich zabaw z kotami. Rzadko bawię się z nimi światełkiem czy laserem. To chyba frustrujące biegać za czymś, czego nie da się złapać... Tak mi się wydaje ;) Frustracja nie jest zdrowym zjawiskiem, więc jakoś nie mam ochoty fundować jej kotom (cóż... skrzywienie zawodowe ;)). Ale tym razem poddałam się inicjatywie Tosi. Skoro zainteresowała się tym czymś na suficie, przesunęłam poblask na ścianę.



Delikatna próba zbadania owego zjawiska łapeczką.



Tosia jest cierpliwym kotkiem, więc powoli sprawdzała.



Kiedy to coś dziwnego przybliżyło się, nastąpił atak.



Sami widzicie jaki atak był celny. Niestety w łapkach nic nie zostało. Tosia tylko na mnie popatrzyła i wyszła z pokoju. Uwierzcie mi, tylko ona potrafi popatrzeć na człowieka z takim wyrzutem w oczach. Dosłownie usłyszałam jak mówi: I co, zadowolona jesteś z siebie? Tak kotka w balona robić!?! 

wtorek, 6 listopada 2012

Kot pudełkowy

Posiadacze kotów wiedzą, że nie ma nic lepszego dla kota jak pudełko. Nie ważne jakie. Ważne żeby kot się zmieścił. Powiem więcej, ważne żeby weszła głowa. Jak kot schowa głowę to ma poczucie, że cały jest schowany ;-)

Tylko na chwilę postawiłam pudełko, zastanawiając się, czy je wyrzucić, czy może jednak zostawić. Tosia zmaterializowała się w pokoju w ciągu kilku sekund i zdecydowała, że to już jest jej pudełko. Przyznajcie, że szyte jak na miarę ;-)



Do pokoju wszedł niewinny Wituś, nieświadomy panujących zasad. A zasada jest prosta. Jak Tosia siedzi w pudełku, nikt nie może nawet popatrzeć na owo pudełko. Więc Wituś nieświadomy zagrożenia, podszedł do Tosi, powąchał pudełko i pomyślał, jakby to było fajnie posiedzieć w takim pudłe. I nagle dostał kilka szturchnięć w głowę.