czwartek, 30 września 2021

podsumowanie września

Co to był za miesiąc! Dla mnie o tyle przyjemny, że połowa z niego to wyczekiwany urlop. Wreszcie udał się wyjazd, odkładany od zeszłego roku ;) Poniżej oczywiście kilka kadrów z wyjazdu, będą także spotkane koty ;) Zapraszam na podsumowanie kolejnego miesiąca

 


Pogoda pozwoliła na cieszenie się piękną, słoneczną pogodą. Uwielbiamy! Kawka, ciacho, książka, kotki i urlopowy relaks.


A jak pogoda była gorsza, to relaks na kanapie.


A potem wreszcie wyjazd. Pierwszy od dwóch lat. I chociaż zawsze wyjeżdżam z domu z ciężkim sercem, nie lubię zostawiać kotków, a zostawiam je pod najlepszą opieką moich rodziców, to tym razem bardzo cieszyła mnie perspektywa zmiany otoczenia ;)



Pogoda tylko przez trzy dni dopisała, a potem już było tylko gorzej, mokro i zimno. Na szczęście mieliśmy ciepłe ubrania, a w taką pogodę można wstapić do muzeum czy na zamek. A Zamek Książ robi wrażenie! 


Oczywiście na swojej drodze spotkaliśmy kilka miziastych kotków. Dwa kotki z Wałbrzycha.






I kotek zamieszkujący teren Zamku w Mosznej.




I jeszcze czarny kotek spotkany w parku znajdującym się obok Muzeum Porcelany.



To był bardzo ciekawy urlop, intensywny i męczący, ale także obfitujący w nową wiedzę i zwiedzenie interesujących miejsc. Mój zasiedziany tryb życia nie pomógł w pokonywaniu kolejnych kilometrów na szlakach i do dziś trochę czuję te kilometry w nogach ;) Ale dla tych widoków chyba było warto.



Jak dla mnie najbardziej interesującym miejscem był Zamek Książ i związana z nim postać Księżnej Daisy Hochber von Pless. Do tego stopnia mnie zaciekawiła ta historia, że z wakacji wróciłam z książkami, a dokładniej z pamiętnikami Daisy, więc będzie co czytać w te nadchodzące, długie jesienne wieczory. 

Kociara wraca z wakacji, do kotków!



Jesień, jesień! Kto lubi jesień?

 
Nasza balkonowa magnolia zaczęła gubić liście. Mam nadzieję, że drzewko przetrwa zimę i na wiosnę zakwitnie.


We wrześniu przeczytałam rekordową ilość książek jak na mnie, czyli 10. Jedną z nich była lekka lektura Nicholasa Sparksa. To dosyć popularny autor, jednak do tej pory nic nie czytałam, ale oglądałam filmy na podstawie jego książek. Tytuł po który sięgnęłam losowo okazał się przyjemną lekturą, taką do przeczytania w jeden wieczór, chociaż spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Fabuła dosyć przewidywalna i tendencyjna, ale ponieważ była to lektura urlopowa, swoje zadanie spełniła idealnie ;) Nie uważam, żeby akurat te cechy były jakieś negatywne, czasami potrzebujemy przeczytać coś prostego, wręcz banalnego, ale przyjemnego w odbiorze. Na pewno sięgnę po inne pozycje autorka, żeby zbadać jego styl, ponieważ po tej jednej lekturze ciężko mi się wypowiedzieć. 



Ale żeby nie było, że u mnie tylko lekko i banalnie, to sięgnęłam też po lekturę większego kalibru, czyli "Błękit" Maji Lunde. To drugi tom serii, ale fabuły nie są powiązane, więc nie przeszkadzało mi to, żeby zapoznać się z twórczością tej autorki. Co do lektury mam lekko mieszane uczucia. Z jednej strony uważam ją za ciekawą i ważną pozycję, poruszającą istotne tematy dotyczące katastrofy ekologicznej. Mamy tutaj dwoje głównych bohaterów: Signe, która walczy ze zbliżającą się katastrofą i Davida, który żyje wiele lat później, jest ekologicznym uchodźcą, ucieka przed pożarem i wyrusza w poszukiwaniu wody. Jak dla mnie wizja przedstawiona w książce jest straszna, ale dosyć realna dla nas. Mamy pokazane dwa pokolenia, jedno, które ma szansę coś jeszcze zrobić, aby zapobiec katastrofie klimatycznej (to my aktualnie!) i drugie, które mierzy się już z efektami szkodliwej działalności poprzednich pokoleń na ziemię. Z drugiej strony lektura była dla mnie momentami przegadana, zwłaszcza we fragmentach poświęconych Signe. Niby skupiała się na ekologii i walce ze szkodliwą działalnością człowieka, ale dużo miejsca poświęcone jest jej przemyśleniom ogólnie na temat swojej młodości i relacji z ukochanym mężczyzną. To takie podsumowanie swojego życia kobiety w schyłkowej jego części, robi rachunek sumienia, punktuje porażki i sukcesy. Moim zdaniem, książka warta przeczytania, skłaniająca do przemyśleń i refleksji. Na pewno sięgnę po wcześniejszą pozycję, w której autorka kreśli apokaliptyczną wizję świata bez pszczół, podobno dużo lepsza od "Błękitu". 



Mam oczywiście jeszcze inne pozycje książkowe, te dobre i te rozczarowujące, ale może zostawię sobie na osobny wpis ;)

Wstajesz? Bo głodny jestem!


Możesz kotu kupić tonę zabawek: piłki gumowe, pluszowe czy szeleszczące, myszki z futerka, sizalu, zamszu czy plastiku, a i tak zawsze wygra papierowa kuleczka ;) Znacie to?




Kotki stęsknione za swoim ulubionym człowiekiem


No to czas długich, jesiennych drzemek uważamy za otwarty. Można bezkarnie spędzać czas pod kocykiem ;)





niedziela, 26 września 2021

kocia sobota

W piątek byłem u Pana Doktora na badaniach. Takich kontrolnych, żeby sprawdzić czy u mnie wszystko dobrze. Jak ja tego nie lubię, to nawet nie macie pojęcia! Ale, że w aucie jechałem z Tosią, która darła japę, to ja musiałem zachować fason. Siedziałem cicho.


W gabinecie już tak wesoło nie było. Tośka poszła na pierwszy ogień i zachowywała się w stosunku do Pana Doktora pokojowo, więc zawiesiła poprzeczkę dosyć wysoko. Ja tam przy oddawaniu krwi taki spokojny nie jestem, więc Pan Doktor się nie patyczkował i na dzień dobry wpakował mnie w kaftan dla niegrzecznych pacjentów. Moje zachowanie w gabinecie wypadło słabo w porównaniu z Tośką, ale żeby nie było, że taki jestem do niczego, to powiem Wam, że krew oddawałem szybciej ;) Raz dwa i fiolka była pełna, a Tośka oddawała po kropelce... No więc jakieś zalety jednak mam. 

W drodze powrotnej też siedziałem cicho i Tośka o dziwo też, ale jak tylko wysiadła, to ja postanowiłem się wyżalić całemu światu, a przynajmniej matce, która musiała słuchać mojego zawodzenia. Żaliłem się okrutnie, dobrze, że droga była krótka, bo nie wiem czy by matka dłużej moje zawodzenie zniosła ;)

Najlepsza wiadomość jest taka, że obydwoje z Tosią jesteśmy zdrowi! Mnie już nie będą męczyć, a Tosi będą czyścić ząbki. Nic tak matki nie ucieszyło, jak moje dobre wyniki. Stary, ale jary, joł!!!!



 

niedziela, 19 września 2021

wrześniowy post o niczym

Jeszcze kilka lat temu chodziłabym struta z powodu tego, że lato się kończy, że idzie jesień, że ubyło dnia, że jest zimno, że nie jest już zielono, że poranki są chłodne.... Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Ale im jestem starsza, tym bardziej staram się cieszyć wszystkim. A jest to trudne, oczywiście! Ale narzekanie na daną sytuację jej nie zmieni, więc po co to robić. Tylko po to, żeby samemu się nakręcać, psuć sobie nastrój i samopoczucie....



Staram się znajdować w tym czasie zalety i plusy. Przecież jesień jest piękna, w tej kolorowej i słonecznej wersji. A jeżeli nadejdzie ten szaro-bury czas z deszczem staram się cieszyć ulubioną czynnością, czyli siedzeniem w domu z książkami i kotkami ;) Najbardziej denerwuje mnie i dobija brak światła, nie możność zrobienia zdjęcia, ale nie jest to powód, aby wkurzać się i psioczyć. Trzeba się zaszyć pod ciepłym kocykiem i czekać na wiosnę ;)
 


A ja powoli zabieram się do bardziej intensywnej pracy rękodzielniczej. Niewielki epizodzik jesienny na charytatywny bazarek dla kotków i biorę się za bombki. Jest mniej czasu, niż się może wydawać!

czwartek, 16 września 2021

czytanie z kotem (34)

Postanowiłam, że już nie zacznę czytać żadnej książki będącej częścią serii, jeżeli ta seria nie jest już kompletna. A dlaczego? W maju czytałam książkę Patrycji Strzałkowskiej "Zwerbowana". We wrześniu siegnęłam po drugą część i jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że ciężko mi się odnaleźć w fabule, bohaterach... Zupełnie straciłam wątek. Pewnie, gdyby książka zrobiła na mnie większe i lepsze wrażenie, więcej by z tej treści zostało w mojej pamięci. A tak, to trochę męczyłam się w zorientowaniu się kto i co i dlaczego.... Książka kończy się informacją, że ciąg dalszy nastąpi. Nie wiem czy sięgnę po kolejną część. Niby jest w niej potencjał, momentami jest dosyć ciekawa, ale chyba już straciłam serce dla niej..... Nie wiem, zobaczę. Na pewno nie jest na tyle wartościowa, aby przeczytać jeszcze raz, by mieć ciągłość historii ;) A piszę oczywiście o książce "Zastraszona". Fabuła ma ogromny potencjał, nie twierdzę, że jest zła, ale to chyba jednak książka nie dla mnie.
 
 
Natomiast nadal dobrze śledzi mi się perypetie komisarz Niny Warwiłow wykreowane przez Jędrzeja Pasierskiego. To już trzecia część z tą bohaterką. Nina wyrusza na urlop, który spędza w Beskidzie Niskim. Ale nie byłaby sobą, gdyby nie napatoczył się trup i sprawa do rozwikłania. Ciekawa fabuła, zawikłana historia, wielu bohaterów i wielu podejrzanych. No i oczywiście zaskakujący finał. Chociaż książka jest dobra, a autor trzyma poziom, to muszę przyznać,  że poprzednie częsci podobały mi się bardziej. Może dlatego, ze oprócz śledztwa był także wątek prywatnego życia policjantki. Tego w tej części mi zabrakło. Niemniej uważam, że "Kłamczuch" to dobra pozycja.
 
 
Na koniec napiszę o nowej dla mnie autorce. Tym razem lekturę wybrałam w ciemno. Gdzieś w czeluściach książkowego Instagrama przewijała się ta okładka i postanowiłam sprawdzić. A mówię o książce "Samotna" Lisy Gardner. Mamy tutaj ciekawą fabułę, sporo trupów i machania bronią, ale do przeżycia. Podobno jest to część serii o policjantce, ale jak na główną bohaterkę, to w tej książce występuje niebywale rzadko. Na czele bohaterów stoi snajper, który wezwany do akcji, wykonuje swoje zadanie, a później wszystko obraca się przeciwko niemu i to on staje się podejrzanym. Do końca nie wiadomo, kto jest ofiarą, a kto sprawcą, komu można zaufać. Pewnie kiedyś sięgnę po kolejne części tej serii.... Na razie jednak czekają inne książki ;)
 

To tyle, co miałam do pokazania w tym wpisie. Na pewno jeszcze jakaś książka pojawi się w podsumowaniu miesiąca ;)
 

niedziela, 12 września 2021

koci weekend

Jak Wam mija weekend? Jaka pogoda? Bo do nas wróciło lato! I to z takimi typowo letnimi temperaturami. Więc jedyny słuszny sposób na spędzenie tych dni, to jest balkoning. A my uwielbiamy spędzać czas na balkonie. 


Ksenia leżakuje na polowym kocim łóżeczku ;)


Nie ma to jak kawka na balkonie w towarzystwie kotków ;)


Próbowałam też czytać, ale to nie było takie łatwe. Dlaczego?


Ponieważ mój fotel ciągle był zajęty!!!


 
Taka pogoda może zostać z nami przez całą jesień, nie mamy nic przeciwko!


Cio tam masz? Dej kotkowi!
 

Ksenia uwielbia balkon. Obserwuje ptaszki na drzewach, pieski spacerujące po trawniku... No dzieje się, dzieje!
 

 
 
Jak się zapatrujecie na takie lenistwo? Umiecie odpuścić i odpoczywać tak leniwie, czy jednak aktywny odpoczynek? Ja uważam, że dla każdego według jego potrzeb i upodobań. Ja lubię taki stacjonarny wypoczynek, spokój i ciszę, kiedy nic nie muszę, nigdzie nie muszę się spieszyć, z nikim nie jestem umówiona na konkretną porę.... Wtedy najlepiej odpoczywam i nie uważam tego czasu za stracony czy zmarnowany.
 


Ostatnio dużo czytam, w większości są to lektury lekkie i przyjemne, bo takich aktualnie potrzebuję. Ale już niedługo biorę się za jakieś reportaże i biografie ;) Aktualnie na tapecie seria domkowa Agaty Przybyłek, a inne ciekawe pozycje pewnie pojawią się w osobnym poście i w poście z podsumowaniem miesiąca. A tymczasem życzymy Wam dobrego tygodnia!