wtorek, 28 grudnia 2021

zazdroszczę moim kotkom

Zazdroszczę moim kotkom, że bez względu na pogodę, porę dnia i dzień tygodnia, mogą po prostu się wyspać. Tego czego szczerze nienawidzę w jesieni, chociaż ogólnie staram się lubić każdy dzień, jaki otrzymujemy, są te ciemne poranki i popołudnia. Jestem stworzeniem działającym na baterie słoneczne, nic na to nie poradzę. Wstaję zmęczona, wracam z pracy zmęczona i nie mam na nic siły... Mogłabym czas spędzać jak Witek...


Potrafię zasnąć niemal na zawołanie, chociaż staram się tego nie robić, coś ogarniam, zawsze coś jest do zrobienia, chociaż mam wrażenie, że moje wszelakie działania są niewydajne. Przynajmniej na wylegujące się kocie lenie mogę sobie popatrzeć 



Witek, mam wrażenie, że do perfekcji opanował jak się wyluzować, niczym nie przejmować i spać


Te to mają zyćko ;) 

Nie było nas tutaj miesiąc, ale chyba potrzebowałam tego. To znaczy postanowiłam się nie zmuszać do czegoś, jeśli nie mam ochoty czy czasu. I blog na tym ucierpiał, ale wiem, że niewiele osób już tutaj zagląda, statystyki są nieubłagane. Zatem przepraszam tych, którzy wiernie przychodzą i mam nadzieję, że będziemy teraz tutaj częściej wracać ;) Przez święta naładowałam trochę akumulatorki i nadal ładuję, więc mam nadzieję, że idzie ku lepszemu!


Razem ze mną leni się też Witek. Leżymy na kanapie i nadrabiamy czytanie. Wreszcie miałam czas na świąteczne lektury, czyli coś totalnie relaksującego ;) To nie są wymagające skupienia książki, ale właśnie takich teraz potrzebuję. Może w styczniu znajdę czas na czytelnicze podsumowanie ;) A teraz czas na Ksenię, bo tylko zdjęcia Witka...


W tym roku nie miałam czasu na zrobienie sobie nowych bombek na choinkę. Nie zrobiłam ani jednej... ;( Ale za to powstała duża bombka na stojaczku, która miała trafić na bazarek charytatywny, ale zapomniałam jej wysłać... Więc zdobi naszą komodę


niedziela, 21 listopada 2021

czytanie z kotem (35)

Dzisiaj przychodzę do Was z postem książkowym. Dawno nie było (ostatni we wrześniu), więc nadszedł ten czas. Książek ostatnio przeczytałam sporo, ale nie będę o wszystkich tutaj pisać. Dzisiaj pokażę Wam sagę! Nie ukrywam, że lubię serie, pod warunkiem, że nie są za długie. 5 tomów uważam za ilość akuratną ;) A mowa o serii "Grzechy młodości" autorstwa Edyty Świętek. To moje pierwsze spotkanie z Autorką i miałam nadzieję, że będzie udane, bo kolejna saga, w formie papierowej, czeka na półce ;) 



Autorka mnie nie rozczarowała. To była dobra i przyjemna lektura. Nie będę tutaj streszczała całej fabuły, krótko opiszę o czym jest cała seria. Książki przeczytałam w formie ebooków na platformie Legimi. Bardzo przyzwyczaiłam się do abonamentu i wprost go uwielbiam, ale zawsze zostaje pewien niedosyt, zwłaszcza po fajnych książkach, że jeszcze lepiej byłoby je przeczytać w papierze. Kto kocha książki papierowe ten zrozumie ;) Myślę, że książki mają bardzo ładne okładki, całkowicie moja estetyka, w wersji papierowej na pewno prezentowałyby się lepiej.


Akcja książek rozgrywa się w Bydgoszczy, w czasach PRL-u. Nie ukrywam, że tło społeczno-historyczne bardzo mi się podobało i czułam całkowicie ten klimat. W recenzjach spotkałam się z zarzutami w stosunku do Autorki, że wkradły się jakieś nieścisłości w wydarzeniach z przeszłości, ale ja historykiem nie jestem i nawet nie będę dociekała. Dla mnie liczy się klimat i te książki, jak dla mnie, go mają. 



Śledzimy losy rodziny Trzeciaków, przez kolejne tomy dochodzą bohaterowie kolejnych pokoleń. To ludzie z krwi i kości, nie znajdziemy w fabule lukru, nieprawdopodobnych wydarzeń czy sensacji. Wiadomo, dzieje się dużo, bo coś dziać się musi przez 5 tomów, to trochę jak serial, ale nie tasiemiec. Czyta się szybko, a akcja wciąga całkiem dobrze. Główni bohaterowie nie są czarni albo biali, są różnorodni, dają się lubić, ale są też tacy, którzy niemiłosiernie mnie denerwowali. Ale mają ludzkie oblicze, różnie się zachowują i nikt nie stoi tylko i wyłącznie po stronie dobra lub zła. Każdy popełnia błędy i różne wydarzenia, argumenty przemawiają za jego motywacją. Moim zdaniem dobra literatura obyczajowa. Mamy tutaj skomplikowane relacje międzyludzkie, miłość, nienawiść i zdrady, element kryminalny (jest trup!) ale także klimat ciężkich czasów, pustych półek w sklepach i zdobywania różnorodnych rzeczy. Jednym wiedzie się lepiej, innym gorzej, bohaterowie popełniają błędy i odnoszą sukcesy... Wiele wątków, wielu bohaterów, jednym słowem dzieje się, nawet w momentach, kiedy wydaje się, że się nic nie dzieje ;)


Rok 2021 rozpoczynałam z sagą "Kobiety z ulicy Grodzkiej" i kończę także sagą ;) Po kolejną serię pani Edyty Świętek sięgnę pewnie zaraz na początku nowego roku. Teraz mam jeszcze kilka książek do przeczytania, a grudzień zostawiam sobie na książki świąteczne. Takie moje guilty pleasure :D Postaram się w grudniu jeszcze przygotować jakiś wpis książkowy. A zaraz w styczniu na pewno pojawi się post podsumowujący moje czytanie i powiem Wam czy udało mi się zrealizować postanowienie pt. "52 książki w 52 tygodnie". W zeszłym roku przeczytałam 40 książek, czy w tym pobiłam swój rekord? ;) Oczywiście czekam w komentarzach na Wasze ciekawe lektury z ostatniego czasu, nie uwierzycie, ale wszystkie tytuły, które tu zostawiacie, notuję sobie w moim książkowym notatniczku i na pewno kiedyś sięgnę po te polecajki ;) Pozdrawiam!!!

niedziela, 14 listopada 2021

leniwy długi weekend listopadowy

 Jak myślicie, co kotki robiły w długi weekend? Pewnie zgadliście, że pięknie się leniły i robiły NIC ;)


Chociaż muszę tutaj przyznać, że one cudownie robią nic, robiąc wiele. Bo trochę pomagali w robieniu bombek, aktywnie uczestniczyli w porządkach, Ksenia biega i się bawi, zaczepia Witka... Ona nawet uczestniczy w piciu kawy ;)

Człowiek sobie spokojnie czyta w łóżku, a dwa małe sępy czekają na śniadanie
Nie ma to jak poleżeć w łóżku, skoro nie ma śniadania z samego rana


Obserwowanie, kiedy skończę czytać i pójdę do kuchni


Jak dobrze było trochę odpocząć i zresetować głowę. Moja milusińska Ksenia uwielbia przyjść do człowieka i się przytulić. 

Sporo kocich ozdób świątecznych powstało w ostatnim czasie, więc pewnie w najbliższym czasie pokażemy. Poza tym chyba szykuje się wpis książkowy, bo także mam pewne zaległości. Jednak nic na to nie poradzę, że ostatnio mam straszną awersję do blogowania i pisania, i chwilowo nie mogę się zmusić. Odpuszczam i czekam aż ochota wróci ;) 

poniedziałek, 1 listopada 2021

podsumowanie października

Ten wpis podsumowujący październik, będzie krótki. Niestety nie mam weny do pisania. Może w najbliższym czasie coś więcej napiszę, ale dzisiaj będą głównie zdjęcia.
Jesień już mocno weszła, rozgościła się i zamieniła słoneczne, ciepłe wieczory w mroczny i ciemny czas. Kotki pokonane przez żyćko głównie śpią ;)

Chociaż Ksenia, jak przystało na łobuziaka ciągle coś psoci. Humorek jej dopisuje, a to najważniejsze.

Oby piękna, słoneczna pogoda została z nami na dłużej, nie mam nic przeciwko takiej jesieni ;) Życzymy Wam dużo zdrówka.


niedziela, 17 października 2021

dzień z życia kocura

Tak jak obiecaliśmy, dzisiaj zaprezentujemy, jak wygląda dzień kocurra ;) Wbrew pozorom różni się on od dnia małego kotecka. Sami oceńcie, jak bardzo!

Kocurek już od bladego świtu czuwa, kiedy tylko oddech człowieka się zmienia i jest cień szansy, że ów człowiek się przebudził, kocur siada obok łóżka i wpatruje się w człowieka. Zbolała mina głodnego kocura ma wywołać w człowieku wyrzuty sumienia, że spał za długo, przez co kocur jest teraz głodny.


Kocur pomimo ogromnego głodu tupta poczciwie za swoim opiekunem do łazienki i tam cierpliwie czeka. Obserwuje przez chwilę poczynania człowieka, ponieważ opiekun jest płci żeńskiej i wykonuje wiele zbędnych rytuałów, jak na przykład makijaż, kot ucina sobie krótką drzemkę. 


Po śniadaniu, które w mniemaniu kocura jest zawsze zbyt ubogie, kocur udaje się na jedno ze swoich ulubionych legowisk w celu odbycia jednej z wielu regenerujących drzemek. Kocur nie zawsze może w pełni się oddawać swojemu ulubionemu zajęciu, ponieważ młodsza siostra prowokuje go do gonitwy. Kocur na odczepnego przebiegnie się dwa razy po mieszkaniu, zawiśnie na futrynie i idzie odpocząć.


Po około dwóch godzinach kocur ponownie robi się głodny, zaczyna chodzić za człowiekiem i głośno, gardłowo narzekać na swój koci los. Śpi najbliżej opiekuna jak się tylko da i za każdym razem tupta za człowiekiem, aby nie przegapić jego wyjścia do kuchni. Po drugim śniadaniu w okolicach południa kocur może znowu udać się na dłuższą drzemkę.


Około godziny 16:00 kocur dostaje obiad. Oczywiście skandalicznie okrojony, ale taki los kocura na diecie. Kocur towarzyszy człowiekowi w przygotowaniu posiłku. Dopiero później udaje się do swojego łóżeczka celem odbycia kolejnej drzemki. Po długiej drzemce kocur budzi się bardzo stęskniony za człowiekiem i zaczyna go nawoływać. Kiedy odnajdzie swojego opiekuna przytula się, tupta po nim i głośno mruczy. Cały wieczór kocur nie opuszcza opiekuna na krok, ciągle zapewniając go o swojej kociej miłości i przypominając jednocześnie, że jest bardzo głodnym kocurkiem. Czasami da się wciągnąć w zabawę ludzko-kocią, ale najbardziej interesuje go jedzenie. 


Kocur po kolacji długo narzeka, że jednak nie pojadł, ale w końcu odpuszcza i idzie spać. Kocur po zgaszeniu światła przychodzi do człowieka do łóżka, trzeba przypomnieć opiekunowi, jak bardzo się go kocha, wejść mu pod kołdrę i potuptać trochę. W ten sposób kocur kończy swój dzionek.   

niedziela, 10 października 2021

dzień z życia kotecka

Czy ktoś jest ciekawy, jak wygląda typowy dzień małego, domowego kotka? Jak tak, to lecimy i zapraszamy ;) Mały kotek wstaje dosyć wcześnie, bo około 5:00 i przychodzi do łóżka, żeby nadal spać, przeważnie na człowieku. Pcha małą, kocią dupkę na poduszkę człowieka, aby ten później cały dzień chodził z bólem szyi.

 


Później następuje oficjalna pobudka, człowiek się zwleka z łóżka i w asyście dwóch kotów zmierza w stronę łazienki.
 

O 6:15 kotek dostaje śniadanko. Zjada je różnie, w zależności od rodzaju jedzonka i apetytu. Czasami zje ociupinkę i od razu biegnie na parapet obserwować śmieciarkę. Ten kotek prawdziwie lubi gapić się na śmieciarkę, jest w niej coś wyjątkowo ciekawego najwidoczniej ;) Całe przedpołudnie kotek śpi. Czasami pogoni się ze starszym bratem, poprzestawia wszystkie dywany w mieszkaniu... A śpi przeważnie pod kapą na łóżku lub na parapecie (to głównie w sezonie grzewczym, kiedy parapet jest ciepły od kaloryfera). 

 

W południe kotek dostaje drugie śniadanie, czyli kończy to, co nie zmieściło się w kocim brzuszku na śniadanku. Karmienie tego kotka czasami jest bardzo wyczerpujące, taki z niej niejadek. Po południu kotek wychodzi na balkon. Szkoda, że sezon balkonowy dobiega końca, będziemy za nim mocno tęsknić.


Po godzinie 16:00 kotek dostaje obiadek. I tu też bywa różnie jak to z niejadkiem. I wtedy kotek zasiada do pracy. Pomaga Pańciowi lub Matce w prowadzeniu bloga i Instagrama. To się wszystko samo nie napisze, wiadomo. 

O 21:00 kotek dostaje kolacyjkę. A po posiłku trzeba się wybawić i wybiegać. Ostatnio kotek szaleje z szeleszczącą piłeczką i kulką papieru. Powszechnie wiadomo, że trzeba porządnie przed nocą wybiegać energię, a czasem i kupę ;) Kiedy ludzie się kładą, kotek jeszcze chwilę biega, ale przeważnie zaraz idzie spać. Bo to jest bardzo grzeczny kotek! Czasami przychodzi do łóżka, śpi w nogach, ale przeważnie śpi na swoim legowisku. Przyznajcie sami, że to bardzo grzeczny kotek. Oczywiście zdarzają się noce, kiedy kotka nosi i energia rozpiera, ale nie zdarza się to zbyt często. Poza tym Matka ma mocny sen i kiedy Pańcio wspomina o nocnych wybrykach kotka, zawsze słyszy, że to niemożliwe, a innych świadków brak ;) 



Czy jesteście ciekawi jak wygląda dzień Witka? Jak bardzo różni się od dnia Kseni? Jeżeli tak, zapraszamy na kolejny wpis ;) Dobrego tygodnia Wam życzymy! 


czwartek, 30 września 2021

podsumowanie września

Co to był za miesiąc! Dla mnie o tyle przyjemny, że połowa z niego to wyczekiwany urlop. Wreszcie udał się wyjazd, odkładany od zeszłego roku ;) Poniżej oczywiście kilka kadrów z wyjazdu, będą także spotkane koty ;) Zapraszam na podsumowanie kolejnego miesiąca

 


Pogoda pozwoliła na cieszenie się piękną, słoneczną pogodą. Uwielbiamy! Kawka, ciacho, książka, kotki i urlopowy relaks.


A jak pogoda była gorsza, to relaks na kanapie.


A potem wreszcie wyjazd. Pierwszy od dwóch lat. I chociaż zawsze wyjeżdżam z domu z ciężkim sercem, nie lubię zostawiać kotków, a zostawiam je pod najlepszą opieką moich rodziców, to tym razem bardzo cieszyła mnie perspektywa zmiany otoczenia ;)



Pogoda tylko przez trzy dni dopisała, a potem już było tylko gorzej, mokro i zimno. Na szczęście mieliśmy ciepłe ubrania, a w taką pogodę można wstapić do muzeum czy na zamek. A Zamek Książ robi wrażenie! 


Oczywiście na swojej drodze spotkaliśmy kilka miziastych kotków. Dwa kotki z Wałbrzycha.






I kotek zamieszkujący teren Zamku w Mosznej.




I jeszcze czarny kotek spotkany w parku znajdującym się obok Muzeum Porcelany.



To był bardzo ciekawy urlop, intensywny i męczący, ale także obfitujący w nową wiedzę i zwiedzenie interesujących miejsc. Mój zasiedziany tryb życia nie pomógł w pokonywaniu kolejnych kilometrów na szlakach i do dziś trochę czuję te kilometry w nogach ;) Ale dla tych widoków chyba było warto.



Jak dla mnie najbardziej interesującym miejscem był Zamek Książ i związana z nim postać Księżnej Daisy Hochber von Pless. Do tego stopnia mnie zaciekawiła ta historia, że z wakacji wróciłam z książkami, a dokładniej z pamiętnikami Daisy, więc będzie co czytać w te nadchodzące, długie jesienne wieczory. 

Kociara wraca z wakacji, do kotków!



Jesień, jesień! Kto lubi jesień?

 
Nasza balkonowa magnolia zaczęła gubić liście. Mam nadzieję, że drzewko przetrwa zimę i na wiosnę zakwitnie.


We wrześniu przeczytałam rekordową ilość książek jak na mnie, czyli 10. Jedną z nich była lekka lektura Nicholasa Sparksa. To dosyć popularny autor, jednak do tej pory nic nie czytałam, ale oglądałam filmy na podstawie jego książek. Tytuł po który sięgnęłam losowo okazał się przyjemną lekturą, taką do przeczytania w jeden wieczór, chociaż spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Fabuła dosyć przewidywalna i tendencyjna, ale ponieważ była to lektura urlopowa, swoje zadanie spełniła idealnie ;) Nie uważam, żeby akurat te cechy były jakieś negatywne, czasami potrzebujemy przeczytać coś prostego, wręcz banalnego, ale przyjemnego w odbiorze. Na pewno sięgnę po inne pozycje autorka, żeby zbadać jego styl, ponieważ po tej jednej lekturze ciężko mi się wypowiedzieć. 



Ale żeby nie było, że u mnie tylko lekko i banalnie, to sięgnęłam też po lekturę większego kalibru, czyli "Błękit" Maji Lunde. To drugi tom serii, ale fabuły nie są powiązane, więc nie przeszkadzało mi to, żeby zapoznać się z twórczością tej autorki. Co do lektury mam lekko mieszane uczucia. Z jednej strony uważam ją za ciekawą i ważną pozycję, poruszającą istotne tematy dotyczące katastrofy ekologicznej. Mamy tutaj dwoje głównych bohaterów: Signe, która walczy ze zbliżającą się katastrofą i Davida, który żyje wiele lat później, jest ekologicznym uchodźcą, ucieka przed pożarem i wyrusza w poszukiwaniu wody. Jak dla mnie wizja przedstawiona w książce jest straszna, ale dosyć realna dla nas. Mamy pokazane dwa pokolenia, jedno, które ma szansę coś jeszcze zrobić, aby zapobiec katastrofie klimatycznej (to my aktualnie!) i drugie, które mierzy się już z efektami szkodliwej działalności poprzednich pokoleń na ziemię. Z drugiej strony lektura była dla mnie momentami przegadana, zwłaszcza we fragmentach poświęconych Signe. Niby skupiała się na ekologii i walce ze szkodliwą działalnością człowieka, ale dużo miejsca poświęcone jest jej przemyśleniom ogólnie na temat swojej młodości i relacji z ukochanym mężczyzną. To takie podsumowanie swojego życia kobiety w schyłkowej jego części, robi rachunek sumienia, punktuje porażki i sukcesy. Moim zdaniem, książka warta przeczytania, skłaniająca do przemyśleń i refleksji. Na pewno sięgnę po wcześniejszą pozycję, w której autorka kreśli apokaliptyczną wizję świata bez pszczół, podobno dużo lepsza od "Błękitu". 



Mam oczywiście jeszcze inne pozycje książkowe, te dobre i te rozczarowujące, ale może zostawię sobie na osobny wpis ;)

Wstajesz? Bo głodny jestem!


Możesz kotu kupić tonę zabawek: piłki gumowe, pluszowe czy szeleszczące, myszki z futerka, sizalu, zamszu czy plastiku, a i tak zawsze wygra papierowa kuleczka ;) Znacie to?




Kotki stęsknione za swoim ulubionym człowiekiem


No to czas długich, jesiennych drzemek uważamy za otwarty. Można bezkarnie spędzać czas pod kocykiem ;)