środa, 30 czerwca 2021

podsumowanie czerwca

W czerwcu człowiek składa się głównie z truskawek, czereśni, bobu i fasolki szparagowej... Uwielbiam lato. Można mieć na obiad same warzywa, młode ziemniaczki z fasolką lub kalafiorem, do tego kotleciki z kalarepki, a na drugie danie miska bobu. Na deser truskawki ze śmietaną, a na podwieczorek czereśnie ;) 
 

 
No i trzeba pamiętać, żeby z truskawek zrobić pyszny dżem, który z przyjemnością otworzymy w środku zimy. Ja na pewno zrobię kilka słoików, bo zapasy z 2019 roku już się skończyły!
 
Natomiast Ksenia pozostaje niewzruszona i woli jednak składać się głównie z mięska. Całkiem niedawno narzekałam na tego niejadka okropnego, ale wytrwałość w karmieniu, dokarmianiu i dogadzaniu wreszcie przynosi efekty. Ksenia zaczęła całkiem ładnie jeść, myślę, że dodawanie smacznego i aromatycznego sosiku do karmy zrobiło swoje, żołądeczek został troszkę rozciągnięty, kotek wreszcie jest głodny i zjada puszki już bez dodatku sosu. Bardzo mnie to cieszy, chociaż na wadze jeszcze tego bardzo nie widać, ale z drugiej strony ona jest ciągle w ruchu, więc też dużo spala. Natomiast bardzo mnie także cieszy fakt, że udało mi się trochę odchudzić Witka. Tutaj skutkiem ubocznym tego jest fakt, że Witek chodzi głodny i zły, wskakuje na blaty i ciągle szuka jedzenia, ale 0,5 kg mniej to duży sukces i było warto, pomimo tego, że Rudy momentami myśli o mnie jak najgorzej ;) W wakacje zrobimy jeszcze badania krwi, żeby się upewnić, że wszystko jest dobrze. Teraz mam nadzieję, że na fali tego sukcesu i siebie uda mi się odchudzić :D

 


Czerwiec to na pewno piwonie! Jedne z ładniejszych kwiatów. Bardzo pachnące i bardzo fotogeniczne. Niestety trzeba być ostrożnym, ponieważ piwonie są niebezpieczne dla kota!

W tym sezonie udało mi się mieć dwa razy piwonie. Od mamy dostałam takie ciemno różowe, natomiast ja kupiłam blady róż, które mam wrażenie, że stały nieco dłużej. Każdy kolor piękny i cieszący zapachem. Poza tym rośliny domowe też pięknie się prezentują, rosną jak szalone i bardzo mnie cieszą. Właśnie mija rok od momentu przybycia do mnie pierwszej roślinki i sama w to nie wierzę, że nie umierają, a ponadto cieszą i chce się więcej ;)
 



W czerwcu pogoda była dosyć kapryśna. Po fali upałów nadszedł okres burzowy. W poprzednim roku Kraków omijały ekstremalne zjawiska, jednak, to co działo się w ostatnich dniach, mogło mocno nas wystraszyć. Burza, która zastała mnie w drodze, była straszna. Zrobiło się całkowicie ciemno, potem lunęło, waliło gradem, piorunami i grzmotami, zalało wiele ulic i osiedli. W pół godziny spadły niesamowite ilości wody. A na koniec, po burzy, niebo zrobiło się pomarańczowo-żółte, jakby płonęło. To było niesamowite zjawisko. Po tej burzy, kolejna też była z gradem, a kotki siedziały w oknie i obserwowały, co to się dzieje...

Prasowanie z kotem ;)
 
 
Przytulas. Ksenia to kot, który wzięty na ręce nie robi dramy, przytula się, jest cierpliwa i czeka, aż zostanie odłożona. Nie do pomyślenia z Witkiem.

 
Wituś ma inne zalety ;) Na pewno jest słodki, piękny i kochany. No po prostu nie lubi być brany na ręce, ten typ tak ma i już dawno się z tym pogodziłam.

 


 
To podsumowanie jest dosyć krótkie, ale też ostatnio nie mam za wiele czasu. Właśnie czytam książkę, którą otrzymałam do zrecenzowania (będzie na blogu, bo iście koci temat!) oraz przygotowuję sesję urodzinową Kseni. Ta dama jutro kończy trzy lata! Spodziewajcie się bardzo kolorowych zdjęć już w najbliższy weekend. A tym, którzy zaczęli wakacje, życzymy odpoczynku i po cichu zazdrościmy tych dwóch miesięcy ;) Chociaż i tak uważam, że do czasów szkolnych nie chciałabym się wrócić, to jednak te wakacje..... ;)

niedziela, 27 czerwca 2021

kocie gadżety (22)

Od ostatniego wpisu z tej serii minął prawie rok. Najwyższy czas znowu pokazać jakieś kocie gadżety ;) Chociaż tych ostatnio mniej, to jednak nie da się całkowicie zrezygnować z rzeczy z kocim motywem! Jak jesteście ciekawi, co kociego u mnie się pojawiło, to zapraszam. Na wszystko mam logiczne wytłumaczenie hahaha


Zacznijmy od zapachu do samochodu. Jak zobaczyłam te kocie główki, to musiałam, musiałam i koniec ;) 



Koci krem. Prawda, że opakowanie jest piękne? ;) Zawsze myłam ręce dosyć często, ale teraz doszła jeszcze dezynfekcja, co bardzo wysusza skórę dłoni. Krem pod ręką to aktualnie ogromny niezbędnik. Takie małe, poręczne kremy mam dosłownie wszędzie.
 



Kalendarz. Jak się ma słabą pamięć, to trzeba wszystko zapisywać, zwłaszcza ważne terminy w pracy ;) I robi się to dużo przyjemniej z takim kocim kalendarzem.



Srebrna, minimalistyczna biżuteria. Bransoletka jest częścią kompletu, do tego mam jeszcze łańcuszek i kolczyki. Przyznajcie, że to piękny prezent? 
 
 
 
Mam jeszcze kilka rzeczy do sfotografowania, więc spodziewajcie się niedługo kolejnego wpisu z tej serii ;)

czwartek, 17 czerwca 2021

czytanie z kotem (32)

Ależ dawno nie pisałam o książkach ;) Co prawda wspominałam o różnych lekturach przy okazji w innych wpisach, ale ostatnie "czytanie z kotem" było w kwietniu! A to dlatego, że czytam dużo zwykłych "czytadeł" dla relaksu i nie sądzę, żeby kogoś szczególnie to interesowało. To książki łatwe, lekkie i przyjemne czytane dla relaksu i odstresowania. Specjalny post poświęcam głównie książkom dobrym, wartościowym lub takim, które prawdziwie mnie poruszyły. I dzisiaj właśnie z taką książką tutaj przychodzę.

Książka autorki, którą już dobrze znam, a mianowicie Pam Jenoff. "Dziewczyna komendanta" oraz "Żona dyplomaty" to pozycje, które mnie bardzo zainteresowały i wciągnęły, dlatego wiedziałam, że ta historia będzie równie interesująca. A mowa o stosunkowo nowej pozycji czyli "Łączniczki z Paryża". Ponad 440 stron dobrej fabuły z wojną w tle, więc to, co tygryski szczególnie lubią ;) 
 



Mamy dwie główne bohaterki oraz trzecią, która poniekąd łączy te dwie główne. Rok 1946, czasy zaraz po wojnie i Grace, która znajduje walizkę, a w niej zdjęcia kilkunastu kobiet. Okazuje się, że walizka należała do Eleanor Trigg, a Grace postanawia dowiedzieć się, kim była Eleanor oraz kobiety z fotografii. Jednocześnie autorka prowadzi fabułę w roku 1944, gdzie bohaterką jest Marie, młoda kobieta, która spotyka Eleanor i zostaje zwerbowana do siatki tajnych agentek, a następnie wysłana do okupowanej Europy. Kilkanaście dziewczyn z tej siatki znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a Grace postanawia poznać ich losy. 
 
Książka przedstawia historię zainspirowaną prawdziwymi wydarzeniami. Ciekawie poprowadzona fabuła przeplata wydarzenia z dwóch okresów, czasów wojny oraz czasu zaraz po wojnie. Bardzo ciekawa i wciągająca pozycja, od której ciężko się oderwać. Poznajemy odważne i zdeterminowane kobiety żyjące w ciężkim okresie historii, gdzie walka o przetrwanie nie zabijała innych ważnych aspektów życia jak przyjaźń i miłość. Bardzo ciekawa lektura, którą polecam każdemu, kto lubi książki z tłem wojennym. Nie ma zbędnego lukru i bagatelizowania tematu wojny, co w książkach beletrystycznych zdarza się dosyć często. No i te emocje oraz zagadka, gdzie czytelnik do końca nie wie, jak się cała historia skończy. 

Książkę przeczytałam w ramach abonamentu Legimi, który już niedługo mi się kończy i na pewno poświęcę mu jakiś wpis podsumowujący ;) Jeżeli ktoś zdecyduje się na tę książkę, to już życzę miłej lektury ;)

niedziela, 13 czerwca 2021

totalne lenistwo

Dzisiaj będzie dosyć krótko. 
Totalnie się lenimy, nie chce nam się pisać, więc idę w ślady kotków i robię NIC.


Piszę ten post na telefonie i chyba w tym właśnie miejscu kończy się moja cierpliwość do tej formy pisania 😂 Odezwiemy się w tygodniu coś więcej, a tymczasem ja wracam do dobrej lektury, Witek śpi, a Ksenia pewnie pójdzie na balkon. 



niedziela, 6 czerwca 2021

bo on nigdy...

Zrobiło się wreszcie ciepło i można cieszyć się przyjemną temperaturą, a co za tym idzie otwartymi w domu oknami. I po raz kolejny chciałabym zwrócić uwagę na uchylone okna i niezabezpieczone balkony.



Wydaje mi się, że temat uchylonych okien wraca jak bumerang i ludzie są uodpornieni na pewne argumenty. To tak samo jak z tematem pozostawiania dzieci i zwierząt w rozgrzanych samochodach w upalne dni. Niby każdy wie, niby każdy się dziwi, jak tak można zrobić, a jednak nadal mamy kilka przypadków takiego zachowania....

 
 
Ale wracając do okien, bo o tym chciałam dzisiaj. Uchylne okno to dla kota śmiertelna pułapka. I nie jest to stwierdzenie ani trochę postawione na wyrost. Kot próbujący się przedostać przez uchylone okno klinuje się, a szamotanie się w tym oknie, powoduje, że zakleszcza się jeszcze bardziej. Jeżeli pomoc nie nadejdzie od razu grozi to poważnymi skutkami zdrowotnymi a nawet utratą życia. Zaklinowany w oknie kot, poprzez ucisk okolic brzucha i aorty, który powoduje niedokrwienie tylnej części ciała, jest narażony na uszkodzenie narządów wewnętrznych oraz rdzenia kręgowego. 




W Zooplusie można kupić, dosłownie za kilkanaście złotych, specjalną kratkę zabezpieczającą okno. Ale ja osobiście wychodzę z założenia, że najlepiej nie pozostawiać kota na dłużej sam na sam z uchylonym oknem. Wtedy mam pewność, że nic się podczas mojej nieobecności w domu nie wydarzy. 

Tak samo nie wyobrażam sobie, jak można posiadać kota i niezabezpieczony balkon! Osiatowanie balkonu to była jedna z pierwszych rzeczy, które zrobiliśmy po wprowadzeniu się do mieszkania. Wiedziałam, że nie będę umiała swobodnie korzystać i wypoczywać na balkonie, kiedy nie będzie on w pełni bezpieczny dla kotów. I pomimo, że balkon został zabezpieczony w sposób profesjonalny, to nigdy nie zostawiam na nim kotów, kiedy wychodzę z domu. Pewnie nic by się nie stało, ale... No właśnie, zawsze jest to "ale". Nie jestem w stanie przewidzieć, co wymyśli kot, pozostawiony sam w domu na wiele godzin. Poza tym na balkon może wlecieć osa, pszczoła czy inny intruz, który może być niebezpieczny dla kota. Właśnie pisząc ten tekst, kotki cieszą się słońcem na balkonie i akurat zaobserwowałam niezdrowe podniecenie obu kotów. Okazało się, że lata jakiś bąk czy trzmiel (nie rozróżniam niestety ;)). Kotki zostały zawinięte do domu. 
 

 
I nie ma taryfy ulgowej dla żadnego kota, nawet tego najspokojniejszego i najgrzeczniejszego. Ksenia z Witkiem, jeśli chodzi o zachowanie na balkonie, są kotkami bardzo grzecznymi. Ksenia mimo młodego wieku nie wspina się po siatce, nie gryzie i nie kombinuje. Pomimo to, nie wyobrażam sobie zostawić ją na balkonie bez nadzoru. Tłumaczenie, że ona nigdy czegoś nie robi, nie jest wytłumaczeniem. To, że kot czegoś nie robi przy nas, nie oznacza, że nie robi w momencie, kiedy na niego nie patrzymy. Poza tym, zawsze może być ten pierwszy raz. Ludzie, którzy wypuszczają koty na niezabezpieczone balkony, często mówią: "bo on nigdy nie wchodzi na barierkę...", "bo on nigdy nie reaguje na ptaki" i wiele innych wymówek. Coś takiego w przypadku zwierząt, a śmiem odważnie myśleć, że i w przypadku dzieci, nie funkcjonuje. Pewność, że nigdy czegoś nie robił, więc na pewno nie zrobi tego w przyszłości jest złudna. Przestrzegam! Zasada ograniczonego zaufania wobec zwierząt zapewni im bezpieczeństwo ;)