niedziela, 30 września 2012

pamięć pod ochroną

Przedstawiam wszystkim najlepiej pilnowaną pamięć USB. Znajdują się na niej tysiące zdjęć, głównie kocich ;-) Więc kocie łapki pamięć pilnują i niech ktoś spróbuje ją zabrać, odpowiednio długie i ostre szpony się wysuną.

czwartek, 27 września 2012

ziewanie

Wieczór, deszcz...
Co pozostaje?
Ziewnąć kilka razy i iść spać. W końcu trzeba wstać o 2:00, więc czas najwyższy wybrać się do lulania ;-)



A kiedy młodzież wreszcie poszła spać, ja mogę spokojnie jeszcze coś zrobić bez asysty ;-)

środa, 26 września 2012

piętrowe spanie

Najpierw było zajęcie dogodnych pozycji.
Potem było straszonko i "zyganie" łapkami do siebie.
Kiedy to się kotom znudziło, padły tam gdzie siedziały.
I tak doszło do piętrowego spania.

poniedziałek, 24 września 2012

kolorowy sznureczek

Koty momentami są dziwne ;-)
Dostały kolorową piłeczkę, która chyba nie przypadła im do gustu. Natomiast, kiedy rozprawiły się z piłeczką i został z niej tylko kolorowy sznureczek...wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa.

Niech nikt nie myśli w kategoriach "koty zepsuły zabawkę"!! One ją jedynie zmodyfikowały według własnego uznania. To im ma się podobać, nie mnie :-)


Ten post przygotowałam kilka dni temu na czarną godzinę. Owa godzina nadeszła dzisiaj, bo nie miałabym ani ochoty ani siły na pisanie. Już nie mówiąc o tym, że niewiele czasu spędziałam z kotami, a teraz śpią. Beznadziejny dzień! Pojechałam na uczelnię, gdzie spędziłam 5 godzin, w nie swojej sprawie i w dodatku nic nie załatwiłam. Ręce mi opadają z dwóch powodów: po pierwsze jak się traktuje studentów na uczelni, a po drugie, że zawsze dam się wrobić w coś, tylko dlatego, że jestem uprzejma i uczynna.... No to wylałam swoje żale ;-)

niedziela, 23 września 2012

niedzielny spacer

Za nami piękny, jesienny dzień. Lubię taką słoneczną jesień.
Pogoda skłaniała do spacerów.

Wisła z perspektywy Mostu Dębnickiego.

Dzisiejsza aktywność moich kotów nie pozwala mi na umieszczenie jakiegokolwiek zdjęcia. Hiperaktywna Tosia poruszała się z prędkością światła, zrobienie jej zdjęcia było niemożliwe. Aktywność Dyzia wynosiła dzisiaj zero, cały dzień śpiący i zmulony.

Przedstawiam za to mieszkańca ulicy Lelewela


łapusie

Brak pomysłu na post,
brak siły na pisanie,
brak ochoty.

Więc dzisiaj bez zbędnego komentarza.

PRZYJAŹŃ


piątek, 21 września 2012

śpiący pomocnik

Dzisiaj pomocnik nie zdążył się zabrać za pracę, od razu zasnął. W dodatku spał smacznie na mojej ręce, więc ja, ze zrozumiałych przyczyn, miałam przymusowe nieróbstwo ;)



czwartek, 20 września 2012

mój mały pomocnik

Chodzenie po górach i lesie w mokrych butach czasami kończy się przeziębieniem. Niestety tak stało się w moim przypadku ;-) Oczywiście i tak nie żałuję wyjazdu, było świetnie, ale teraz jestem skazana na wygrzewanie się w domu, picie herbatki z sokiem malinowym i siedzenie pod kocem. Gdyby nie cieknący katar, byłoby całkowicie znośnie, zwłaszcza że pogoda średnio zachęca do wychodzenia na spacery ;-) Tak więc mam trochę czasu na moje dłubanie. To co tygrysy lubią najbardziej ;-) Bawię się w papierowe ozdoby, robienie biżuterii i może wreszcie drewniane ramki, które leżą w szufladzie ponad pół roku, doczekają się malowania i zdobienia ;-) Takie przymusowe siedzenie w domu czasami się przydaje! No i oczywiście nie mogę zapomnieć o moim wiernym, małym pomocniku.


Wystarczy, że wezmę nożyczki i Dyziu od razu jest przy mnie. On uwielbia takie moje dłubaniny. Zawsze można podkraść kawałek papieru, jakiś sznureczek czy koralik. Bardzo lubię, kiedy Dyziu jest przy mnie, chociaż wolę jak mój pomocnik drzemie podczas pracy. Zwłaszcza przy robieniu biżuterii muszę mieć cały czas oczy zwrócone na niego, żeby czegoś nie wziął do mordki, co mogłoby mu zaszkodzić.



Przy ostatniej naszej wspólnej pracy, Dyziek podkradł mi pasek papieru, taki sam jak ten na zdjęciu, tylko czerwony. Swoim zwyczajem poszedł go utopić w misce z wodą. Ta akcja umknęła mojej uwadze. Po jakimś czasie nad miską z wodą usiadła Tosia i zamiast pić wpatrywała się w wodę. Nie dość, że pasek papieru trochę wystawał z miski, to jeszcze dodatkowo zabarwił wodę na czerwono! Księżniczka odmówiła picia takiej wody i poszła do innej miski, w drugim pokoju.

środa, 19 września 2012

Twój wróg jest moim przyjacielem


Kiedy jestem na zakupach w IKEI obowiązkowo zawsze kupuję rolki do ubrań, niemalże w ilości hurtowej ;-) Ostatnio taka rolka wpadła w łapki Dyzia. Nie zapałał do niej sympatią i zaczął w nią wbijać swoje ostre ząbki. Natomiast ja nie wyobrażam sobie bez niej życia! Od wielu lat są nieodłącznym elementem naszego życia. Bardzo intensywnie są używane odkąd w naszym domu mieszkają jasne koty.

Wiadomo, że mając zwierzęta w domu, musimy się liczyć z tym, że sierść jest wszędzie. Taka rolka pozwala chociaż trochę pozbyć się sierści z ubrania tuż przed wyjściem z domu ;-)  Niestety spotkałam się z przypadkami, że ludzie oddawali kota, tylko dlatego, że komuś z domowników przeszkadzała wszędzie leżąca sierść. Jestem w stanie wiele zrozumieć, ale tego nie. Nie pozbywa się przyjaciela, tylko dlatego, że jest pokryty sierścią i tą sierść gubi. Czy widział ktoś łazienkę w mieszkaniu, w którym mieszkają trzy długowłose kobiety?? Tam dopiero jest włosów!!! ;-)

Mając zwierzaki, mamy sierść. Trzeba się z tym pogodzić.

Niestety, jak mamy w domu pedanta, to jest problem. Tacy nie lubią się z sierścią na ubraniach.  We wszystkich innych przypadkach, chcąc mieć zwierzaka, trzeba wziąć poprawkę na to, że więcej uwagi zwraca się na sprzątanie. Jest to do zrobienia i nie jest to aż takie wielkie wyrzeczenie. Wystarczy regularnie szczotkować dywany i meble obite materiałem. Przed wyjściem z domu trzeba "zrolkować" się rolką z klejem. Trzeba wyrobić w sobie pewne nawyki, które zaoszczędzą nam czas i nerwy. Ja na przykład ubrania, zwłaszcza ciemne, od razu po ściągnięciu, wkładam do szafy, aby kot nie miał czasu zrobić sobie na nich legowiska.

Kilka prostych zasad i można się cieszyć towarzystwem mruczącego kociaka.

Ubrania wizytowe, garnitury i sukienki, dobrze jest trzymać w pokrowcach. "Latająca sierść" jest wszędzie, więc kot nie musi mieć z nimi bezpośredniego kontaktu, aby znalazła się na ubraniach ;-) Poza tym takie pokrowce ochronią naszą garderobę na wypadek, gdyby kot wszedł do szafy i majstrował pazurkami. Wiele kotów lubi się pakować do szafy.

Jeżeli nasz kot uwielbia spać w szafie, to rzeczy na których śpi najczęściej można przykryć jakąś szmatką czy starą pościelą. Najlepiej zabronić kotu wchodzić do szafy, wtedy mamy problem z głowy,ale wiem, że niektórzy mają zbyt miękkie serca na zabranianie ;-)

Nie oszukujmy się, czasami kocia sierść znajdzie się w naszym posiłku. Nie mam na to niezawodnego sposobu. Może dlatego, że bardziej obrzydza mnie długi, ludzki włos w posiłku zamówionym gdzieś na mieście, niż mały, króciutki włosek mojego kota :D

Tych, którzy zastanawiają się nad wzięciem do domu kota, a których po przeczytaniu moich wypocin ogarnęły wątpliwości, z góry przepraszam. Ale czasami lepiej wcześniej wiedzieć co nas czeka. I tak uważam, że posiadanie kota ma więcej zalet, niż wad ;-)

I taka mała konkluzja mi się nasunęła. Jak słucham wypowiedzi moich znajomych na temat ich współlokatorów z mieszkań czy akademików, dochodzę do wniosku, że kot to naprawdę mało uciążliwy mieszkaniec. Pałętająca się sierść jest niczym w porównaniu z niektórymi zachowaniami ludzi...ale to już inna historia ;-)

poniedziałek, 17 września 2012

poniedziałek

Dyziu od rana wyczuwał, że coś niedobrego wisi w powietrzu. Chociaż już mi wybaczył krótki wyjazd, była zabawa pościelowa, to kiedy podeszłam około 11:00 do niego, przywarł do parapetu i był bardzo spięty. Oczywiście miał rację, czekała nas wizyta u WETERYNARZA. Dyziek nadal trochę się drapie, tydzień temu byliśmy u pani doktor, dostał zastrzyk i dzisiaj miała odbyć się kolejna wizyta.

Przy wkładaniu do transporterka był bardzo grzeczny. Spokojnie przyjął do wiadomości, że nie ma szans i że trzeba jechać.

Ludzi, jak to w poniedziałek, masa. Akurat trafiliśmy na cewnikowanie kota, więc kolejka stanęła na dobrą godzinę. Nikt, tak jak ja, tego nie rozumiał, więc grzecznie czekaliśmy. Sami to przeszliśmy, więc wiem jak to jest. Nic przyjemnego. Dyziu spokojnie spał w transporterku.

W klinice spotkaliśmy się z Panią Hodowczynią, od której kupiliśmy Dyzia. Dyziu na panią Ewę NAFUCZAŁ!!! Nigdy tak się nie zachowywał. Zwłaszcza, że często głaszczą go obcy ludzie i taka reakcja miała miejsce pierwszy raz. Pani hodowczyni stwierdziła, że pewnie poczuł kocurka. No taki ten Dyziorek urwisek ;-)

Pani doktor jeszcze dzisiaj dała Dyziowi zastrzyk. Ostatni! Pochwaliła Dyzia za to, że jest taki grzeczny ;-) Miejmy nadzieję, że następna wizyta, to będzie kastracja ;-)

Gorce

Weekendy miłe, wyjazdowe, zdecydowanie za szybko mijają. Ale teraz przynajmniej mogę powiedzieć, że też byłam na wakacjach. Mini-wakacje, ale ja nie jestem wymagająca.

Pogoda oczywiście, tak jak podejrzewałam, zepsuła się na sam wyjazd. Pocieszające jest to, że nie było ulewnego deszczu. Jak jest kiepsko, trzeba sobie powtarzać, że zawsze mogło być gorzej ;) A było baaardzo fajnie. Dzisiaj bolą mnie nogi, ale zdobyte szczyty, zrobione zdjęcia, przeżyte chwile rekompensują wszelkie niedogodności.

Jeśli chodzi o robienie zdjęć, jestem osobą nie mającą umiaru :) Ponieważ zrobiłam ponad 190 zdjęć ( a zrobiłabym więcej gdyby mgła nie zasłaniała widoków i palce momentami nie marzły), nie będę tu nikogo zamęczać wieloma zdjęciami, ograniczę się do tych, w mojej ocenie, najciekawszych.

Tablice informujące, że znajdujemy się w miejscu widokowym dołowały. Takie widoki zasnute mgłą...Ale mgła to jednak klimatyczne zjawisko. Chyba pierwszy raz w życiu doświadczyłam takiej mgły w górach.

Próbowałam nie zgubić mojego przewodnika, ale momentami było to trudne. Ciągle dostrzegałam coś, co koniecznie muszę uwiecznić na zdjęciu, przez co, cały czas byłam w tyle :-)
Patrzenie ciągle pod nogi (żeby się nie wygrzmocić na śliskim kamieniu, bądź wystającym korzeniu) miało swoje zalety. Dzięki temu zobaczyłam ten czerwony kapelusz, rosnący sobie przy ścieżce leśnej.

Najbardziej spodobała mi się pajęczyna przystrojona kroplami deszczu. Niestety na żywo prezentowała się dużo ładniej. Zdjęcie nie oddaje jej uroku, zabrakło lepszego sprzętu i umiejętności fotograficznych, żeby wydobyć ten urok. Ale wierzcie mi, była piękna!

Próbowałam zawrzeć nowe znajomości, ale to akurat nie zawsze się udawało.
Z tym kotkiem pragnęłam się zaprzyjaźnić, ale on postanowił się nie zadawać z mieszczuchami, no i ta różnica wieku.
Ten gość był uroczy. Miał coś z pekińczyka, krótką mordkę i lekko wyłupiaste oczka. No i był bardzo przyjazny. Jednak wolał swoich kumpli spod sklepu
Natomiast ta koleżanka od razu wykazała zainteresowanie moim aparatem i pięknie pozowała. Jednak nie było czasu na głębszą znajomość. Poza tym te jej zadatki na celebrytkę...chyba byśmy się za bardzo od siebie różniły

A to zdjęcie jest dowodem na to, że nie cały czas była mgła i deszcz. Drugiego dnia zza chmur wychodziło momentami słońce. Na Turbaczyku postraszył nas deszczyk, ale nie poddaliśmy się i Turbacz został zdobyty.
Obserwatorium astronomiczne na Suhorze we mgle wygląda wprost kosmicznie.


Dyziek, wbrew moim obawom, nie pogniewał się na mnie. Wprawdzie nie wybiegł entuzjastycznie na powitanie, no ale gdyby to zrobił, świadczyłoby to o tym, że jest psem a nie kotem ;-) Teraz leży koło mnie, mruczy, wystawia brzuszek do głaskania, więc wszystko jest w normie ;-)



czwartek, 13 września 2012

wyjazd

Planowanie wyjazdu jest bardzo męczące. Zwłaszcza dla kota.

Ludzie myślą nad trasami, a koty cieszą się z map.
Dyziu padł wyczerpany na mapie.


Natomiast Tosia wytrwale walczyła z mapami. Rozpędzona nurkowała pod nimi.
Schowana, myślała, że nikt kotka nie widzi ;-)


Już się martwię, że Dyziek znowu się na mnie pogniewa, że wyjechałam. Na samą myśl już mi go żal, pewnie będzie tęsknił. No i ja też już tęsknię, chociaż jeszcze nie wyjechałam ;-) Na szczęście rozłąka nie będzie długa! :-)

środa, 12 września 2012

pracuś

Niech Was ten widok nie zmyli.
Te łapki nie śpią. Te łapki pracują.
Ciężko pracują. Bloga pilnują ;-)
Blog jest koci, więc kot bloga nadzoruje. Nie ma lekko.

Jak widać po łapkach, słońce u nas ostro świeci. Chociaż od dwóch dni straszą deszczem, jakoś nadal jest słonecznie. Coś mi się wydaje, że ten deszcz się zbierze na weekend. Akurat jak ja wreszcie wyjeżdżam, to będzie deszczowo...tak coś czuję....

niedziela, 9 września 2012

Park Bednarskiego

Dzisiaj wybraliśmy się na spacer do Parku Bednarskiego. Pogoda sprzyjała, momentami nawet mocno przygrzewało. W parku już widać zwiastuny jesieni, niektóre drzewa robią się pomarańczowe, a liście gęsto zakrywają trawnik. Mam nadzieję, że w tym roku czeka nas równie piękna jesień, jak rok temu ;-)

Pomnik założyciela parku, Wojciecha Bednarskiego.


Dla mnie największą atrakcją była wiewiórka :-) Biegała z żołędziem w pyszczku i koniecznie gdzieś chciała go zakopać. Przy tym zakopywaniu przyjmowała śmieszne pozy. Biegała i skakała, momentami była na wyciągnięcie ręki! I znowu tylko mogłam mieć do siebie pretensje, że akurat nie zabrałam ze sobą lepszego aparatu! ;-/ Nie chciało mi się dźwigać dużego aparatu, to teraz mam za swoje. Lenistwo zostało ukarane. Ehhhh.....


Nie było mnie w domu większość dnia i... Dyziu jest na mnie obrażony ;-/ Unika mnie i nawet nie przyszedł do mnie na rozkładanie łóżka. A przecież nie był sam w domu. Nie wiem dlaczego się tak zachowuje.

sobota, 8 września 2012

polowanie na sznureczek od aparatu

I znowu będzie o trudnościach fotografowania kotecków ;-) Wyciągam aparat, przykładam się do zdjęcia, prawie naciskam przycisk i ... już mam kota 4 centymetry przed obiektywem, ciągnącego mój aparat :-) No więc dzisiaj kilka takich zdjęć.


Ostatnio do tej zabawy dołączyła także Tosia.
Najpierw spokojnie udawała, że wyjątkowo ładnie będzie pozowała do zdjęcia.

Kiedy tylko uśpiła czuność Ludzia, ucieszonego faktem sfotografowania kapryśnej Księżniczki, zaatakowała.


Trochę pomachała łapeczką i w konsekwencji złapała sznureczek ;-)



Na koniec jeszcze raz Dyziorek.


środa, 5 września 2012

Szafa

Szczęśliwy, bo na szafie.




Co ta szafa w sobie ma?
Pchełka kiedyś też oblegała szafę.

Na szafie można mieć trochę świętego spokoju, Ludzie nie głaskają, bo mają za wysoko. Można na Ludzi popatrzeć z góry ;)


Aktualna właścicielka szafy:

Szafa ma już swoje lata. Jak byłam mała to siedziałam w tej szafie, mam nawet gdzieś takie zdjęcie, na którym jestem  mniej więcej tak samo szczęśliwa z tego faktu, jak Dyziek ;-)

A Tosia ostatnio doszła do wniosku, że już jej się znudziło siedzenie na szafie i weszła do szafy. Na półce stała moja torebka, więc Tosia weszła dodatkowo do tej torebki. Można by szukać kotka pół dnia...