niedziela, 6 lutego 2022

podsumowanie 2021 roku

Oj, ciężko było mi się zebrać do tego podsumowania. Nie chciało mi się, a głównym usprawiedliwieniem był oczywiście brak czasu. A przecież czasu akurat mam tyle co zawsze ;) Może czas skończyć z usprawiedliwianiem się wiecznym brakiem czasu... Miałam nie pisać podsumowania, ale przejrzałam posty z całego roku, a nie było tego wcale tak dużo, zaledwie 50 i zatęskniłam za pisaniem. To taka też pamiątka w postaci foto-pamiętnika. Zmotywowało mnie to do dalszego działania. Poza tym uwielbiam pisać, tylko jak nie piszę, to zapominam, że to tak lubię. Wiem, pogmatwałam trochę, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. Mam nadzieję, że przeczytacie moje subiektywne podsumowanie roku z taką samą przyjemnością, z jaką ja piszę ten post.



Zacznę od tego, co może jest banalne w swoim wydźwięku, ale ja naprawdę nie wiem, kiedy minął ten rok. Mentalnie jestem jeszcze w 2020 roku. I widząc różne memy na ten temat, chyba nie jestem odosobniona w tym odczuciu. Już nie mówiąc o tym, że mamy drugi miesiąc nowego roku, a ja nadal w pracy stawiając datę piszę 2021, a wypisuję tę datę stosunkowo często...


Mogłabym napisać, że 2021 roku był średni, słaby lub beznadziejny. Bo tak go głównie widzę. Ale nie chcę tylko narzekać. Ponarzekać muszę i zrobię to, bo znowu lukrowanie rzeczywistości nie jest w moim typie, jednak zacznę od rzeczy pozytywnych. Przede wszystkim cieszę się i jestem ogromnie wdzięczna losowi, że nikt z moich bliskich nie chorował i nie odszedł, zwłaszcza, że znam osoby, które straciły bliskich i śmierci ogólnie było wokół mnie dużo, jak na moje standardy. Kolejny rok mierzymy się z epidemią, która męczy psychicznie i fizycznie, ale jakoś na lepsze się nie zanosi. 


Na szczęście w moim otoczeniu większość osób jest zaszczepiona i to cieszy mnie ogromnie. Dzięki temu mogę się widywać z moimi rodzicami, można chociaż trochę żyć ze spokojną głową. Rok zakończyłam przyjmując trzecią dawkę szczepionki i uważam, że każdy odpowiedzialny człowiek powinien tak zrobić.


Teraz już tylko czeka mnie szczepienie Kseni, które wisi mi trochę jako wyrzut sumienia ze względu na opóźnienie, ale nie chcę jej brać w mróz, żeby jej nie przeziębić, ona jest taka szczuplutka i nieprzyzwyczajona do niskich temperatur, więc wybierzemy się na szczepienie jak tylko zrobi się ciut cieplej ;)


Miniony rok nie był obfitujący w blogowanie, ale za to udało mi się przeczytać dużo książek i pobiłam własny rekord, ale o tym innym razem ;) Dużo czasu poświęciłam na rękodzieło, powstało wiele fajnych i ładnych prac, głównie robiłam dla organizacji w której pracuję, ale także zrobiłam kilka rzeczy dla kociej fundacji na bazarki charytatywne. W tym roku wspierałam JA PACZE SERCEM, która leczy chore kotki, które w wyniku chorób tracą oczy i wzrok. Zdjęcia ślepaczków bardzo mnie wzruszają, tym bardziej cieszę się, że mogłam wesprzeć działania tej organizacji. Myślę, że nadal będę kontynuowała tworzenie rękodzieła na te bazarki, bo mamy tak zapalonych fanów naszej twórczości, więc nie możemy ich zostawić bez kotkowych gadżetów ;)


Rodzimą, krakowską fundację STAWIAMY NA ŁAPY wspierałam finansowo wpłatami darowizn na konto oraz wirtualną adopcją kotków. Aktualnie też mam podopieczną, która czeka na swój wymarzony domek.



Zaangażowałam się jeszcze w jedno działanie, które mocno ewaluowało w czasie na przestrzeni kilku miesięcy i emocjonalnie było prawdziwą karuzelą dla mnie. Los postawił na mojej drodze pewną kotkę, której historia dla mnie zaczęła się w lipcu, skończyła w grudniu, ale w pewnym sensie trwa nadal. Nie chcę pisać nic więcej, bo uważam, że Lusia i jej dzieci zasługują na osobny wpis i na pewno taki powstanie, ale muszę uporządkować materiał foto chronologicznie i opisać tę historię. Która do dzisiaj jest dla mnie mocno wzruszająca i wiem, że nadal będzie mnie emocjonalnie tyrać podczas pisania. Ale napiszę, obiecuję ;)


To co kulało u mnie w ostatnim roku dosyć mocno, to fotografia. Aparat przegrał z telefonem z kretesem. Ostatnio w mojej książkowej kolekcji pojawiły się dwie nowe książki o fotografii i to fotografii kotów, więc mam mocne postanowienie zmierzyć się w końcu z tematem, odkurzyć aparat i przestawić z trybu auto. Mam nadzieję, że na pustych słowach się nie skończy.



Ogólnie wiele spraw u mnie kulało, moje podejście do różnych obowiązków było na zasadzie "przetrwać jakoś". Nie jestem z tego ani zadowolona, ani dumna, ale chyba warto o tym mówić głośno, że mamy prawo do bycia w gorszej kondycji, do bycia nie w formie. Odczuwam permanentne zmęczenie psychiczne, nie chce mi się zabrać nawet do czynności lubianych, a do obowiązków domowych zmuszam się okrutnie. Ugotowanie obiadu pochłania tyle mojej energii co niejeden pewnie potrzebuje na zdobywanie szczytów (dosłownie i w przenośni). Na razie staram się poradzić z tym sama, wiem, że pora roku ma tu ogromne znaczenie, więc podejrzewam, że wraz z wydłużaniem się dnia, będzie lepiej. Rano ciemno, środek nocy, po południu wracam do domu i znowu jest środek nocy. W pracy ciemno, cały dzień spędzam przy sztucznym świetle, ryje to moją psychikę. Do tego dochodzi ogólne szukanie sensu w pracy zawodowej i związany z tym kryzys....No długo by pisać o tym wszystkim.... Wierzę, że będzie lepiej. Czy ktoś też tak słabo znosi zimę???


Jakby tu zakończyć optymistycznie??? Może zdjęciami moich kochanych, najsłodszych i najcudowniejszych kotków... Naprawdę te stworzenia mają niebywałą moc terapeutyczną, przynajmniej dla mnie. Nie chcę tutaj spłycać i bagatelizować terapii, bo uważam, że jeżeli komuś pomaga, to powinien z niej skorzystać. Mnie te moje koty ratują. Wiem, że są totalnie ode mnie zależne, wiem, że ich dobrostan, zdrowie i życie zależy ode mnie. Czasami się śmieję, że wydaję kupę kasy na te darmozjady, ale myślę, że są warte każdej złotówki, którą na nich przeznaczam. Zbieram oszczędności, aby żadne drogie leczenie mnie nie zaskoczyło, gdy będzie któremuś z nich potrzebne. Kiedy nie mam siły pomachać wędką i widzę te zielone oczy Kseni, która nudzi się niemiłosiernie, biorę wędkę do zabawy, bo wiem, że tyle jestem im winna, bo poczucie winy nie pozwoli mi zasnąć. One nie powinny być przykrym obowiązkiem, są pełnoprawnymi członkami rodziny i należy im poświęcać czas, uczucie i zaangażowanie.



W 2021 roku wreszcie dołączyłam do użytkowników Netflixa. Wszyscy wokół tylko wymieniali opinie o serialach i filmach, stwierdziłam, że czas sprawdzić w czym tkwi fenomen. Jak na razie zobaczyłam kilka filmów i jeden serial The Crown, ponieważ tematyka royalsów jest tą, która jakoś szczególnie mnie kręci :D Przeczytałam kilka książek i chciałam zobaczyć, jak zrobili ten serial. Muszę przyznać, że jest dobrze zrobiony, tło historyczne wiernie oddane, ale to nie jest serial dla każdego. Widziałam opinie, że jest nudny i myślę, że jeżeli kogoś nie interesuje historia Wielkiej Brytanii, kwestie społeczno-polityczne i sama rodzina Windsorów, nie ma czego szukać w tej opowieści. Mnie się podobała i pewnie sięgnę po kolejne sezony, jak już będą dostępne. Jednak jak na razie nie złapałam netflixowego bakcyla, wolę poczytać, bo mam fazę na książki. Może coś pooglądam, jak się znowu wezmę za rękodzieło ;)


Czy mam jakieś noworoczne postanowienia blogowe i prywatne? Chyba nie. Nie lubię postanowień, bo bywają frustrujące. Wolę mieć w głowie jakieś pomysły na zmiany czy działania, ale będę je realizować, jak będę miała ochotę, a nie koniecznie od 1 stycznia ;) Dlatego też nie czynię podsumowań, na zasadzie bilansu zysku i strat. Wolę sentymentalną formę polegającą na pomyśleniu jaki był miniony rok, co się wydarzyło i jak wpłynęło na mnie i na moje życie, co się udało. Po co myśleć o tym, co nam nie wyszło... Jeśli chodzi o bloga, nadal będę go prowadziła, na pewno będą posty książkowe, bo to mnie teraz zajmuje. Może przemycę więcej rękodzieła, bo nie mam już ani siły ani ochoty na prowadzenie oddzielnego bloga z galerią prac, jak kiedyś ;) Będę kontynuowała serię o życiu z kotem bez lukru. To wpisy wymagające skupienia, więc teraz nie miałam do tego głowy. Pomysły na posty są zanotowane, więc na pewno je zrealizuję. A reszta niech będzie wynikiem spontanicznych decyzji ;)


Mam dla Was wszystkich, którzy jeszcze tu zaglądacie, tylko dwa życzenia na Nowy Rok. Bądźcie zdrowi, bo bez tego może i wiele można, ale jest trudniej i żyjcie po swojemu, tak jak lubicie i jak Wam najwygodniej. Zadowalanie innych nie ma sensu, życie ma się jedno, warto je przeżyć po swojemu, we względnym spokoju psychicznym ;) Dziękuję, że jesteście. Jak nie macie nic do napisania, powiedzenia w komentarzu, wystarczy że zostawicie serduszko czy inny znaczek, a będzie mi miło wiedzieć, że tu zaglądacie ;)    

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Idziemy w odwiedziny też do Was, bo dawno nie byłam ;)

      Usuń
  2. Na szybko wrzuciłam tylko znaczek, chociaż wcale nie chciałam powiedzieć, że nie mam nic do powiedzenia 😛
    Ale pora nie sprzyjała, bo chociaż wszelkie warunki aury przyjmuję raczej ze spokojem, jako rzecz na którą nie mam wpływu, to zmęczenie daje mi się we znaki. Jako pamiętająca Czarnobyl, mam problemy z tarczycą, tylko chyba lekarza muszę zmienić, bo mój insynuuje mi PESELozę 😤😤😂 żaden serial nie jest na razie wart mojego snu, dla książek robię wyjątek 🙂
    Pozdrawiam i głaskam futrzaki ze szczególnym uwzględnieniem Dyzia 🤭😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może na wiosnę to zmęczenie odpuści? Przynajmniej mam taką nadzieję. Ja ostatnio snu nie poświęcam nawet książkom, bo wiem, że rano będzie tragedia :D Ale już przed 7:00 jest widno, więc idzie ku dobremu... ;) pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Ja bardzo lubię tutaj zaglądać. Jestem ciekawa, co u Witka, czy Ksenia ma apetyt, co czytasz Ty I jakie są Twoje refleksje o życiu i świecie. Lubiłam też czytać o innych kotkach i małym piesku, to o ile pamiętam zwierzaki Rodziców. Co tam u nich słychać? Fajnie, że jednak znajdujesz siły i chęci, aby się z nami spotkać. Podziwiam. Ja też dużo czytam, ale również sporo oglądam. Na Netflixe i innych platformach. Crowna obejrzałam sobie już drugi raz. Z zainteresowaniem. To jednak kawałek europejskiej historii. Niektóre postacie genialnie wykreowane. Churchill, Tacher, sama Królowa i książę Filip. Ostatnio poświęciłam czas polskim serialom i w sumie polecam: Wataha, Rojst, Znaki, Pajeczyna. A jeśli chodzi o czytanie, to również postawiłam na polskich pisarzy. Obecnie czytam powieści Nurowskiej , w tym trylogię ukraińską i Księżyc nad Zakopanem oraz Olgi Tokarczuk Prowadź swój pług przez kości umarłych i wreszcie Chmielarza Wyrwę. Nie dziwcie się, mam dużo czasu:):) więc czytam, oglądam filmy i duuuuzo chodzę, właściwie dość szybko maszeruję:). A więc pisz, kochana, bo ktoś taki jak ja naprawdę na to czeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale miło wiedzieć, że zaglądasz. Muszę koniecznie napisać o zwierzaczkach moich Rodziców ;)

      Z seriali Rojst i Pajęczyna też u mnie obejrzane ;) Lubię dobre polskie seriale czy filmy. Mam na półce Tokarczuk i wielkie ambicje, że w tym roku w końcu przeczytam! Na razie czytanie dobrze mi idzie, więc może się uda.

      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że jesteś ;)

      Usuń
  4. Super Was widzieć i czytać …..

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń