piątek, 4 sierpnia 2017

Polańczyk cz. I

Dzisiaj post z serii mało kocich, chociaż kot się pojawi ;) Nie byłabym sobą, gdybym nie "upolowała" jakiegoś kota!


Zdjęcia z majowego urlopu wreszcie doczekały się obróbki ;) Każdy kto zna mnie choć trochę wie, że uwielbiam robić zdjęcia. Czasami nie mam umiaru w pstrykaniu, ale fotografia cyfrowa daje takie możliwości, więc dlaczego z tego nie korzystać?


W Bieszczadach byłam jako nastolatka. Z tego czasu mam niewiele zdjęć, bo wtedy klisza miała 24 klatki i trzeba było każde zdjęcie dokładnie przemyśleć. Chociaż pamiętam, że zamiast tandetnej pamiątki z wakacji, wolałam przeznaczyć kieszonkowe na dodatkową kliszę do aparatu. Dla dzisiejszej młodzieży jest to pewnie niewyobrażalne :D Telefonami robią setki selfi.....


Jak dziś pamiętam, że przed pierwszym samodzielnym wyjazdem bez rodziców, kupiłam sobie własny aparat. To były takie kwoty, że długo musiałam na niego oszczędzać, a w konsekwencji tuż przed wyjazdem i tak rodzice dołożyli mi brakującą kwotę, bo jednak nie uzbierałam ;) ale to były czasy...... 

Ależ mnie wzięło na wspomnienia.... 

Wracając do tegorocznych wakacji, muszę przyznać, że kotów spotkaliśmy po drodze niewiele. Za to były wiewiórki! ;) Też wdzięczny temat do zdjęć, chociaż bardzo ruchliwy!


Małe agentki


No i te widoki. Wcale nie trzeba wyjść wysoko, żeby cieszyć się pięknymi krajobrazami.


Piękne tereny, lasy i trasy spacerowe. 


I jeszcze jedna mała agentka.


Żeby tradycji stało się zadość.... kot i to w dodatku pilnujący Poczty ;)


Żeby nikogo nie zamęczyć zbyt dużą ilością zdjęć, kończę na dzisiaj. Ale taki wpis na pewno jeszcze pojawi się na Blogu ;) Miłego weekendu!

2 komentarze:

  1. Miło popatrzeć na takie zdjęcia ! :-)
    Wiewiórka i widoczki piękne ;-)
    Też byłam w Bieszczadach w młodości , ale zero zdjęć bo apartu nie miałam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to są właśnie uroki tamtych czasów ;) zostają jedynie, albo aż wspomnienia ;)

      Usuń