środa, 13 maja 2020

trudny temat czyli żywienie kotów

Żywienie kotów to temat rzeka. I temat w pewnym gronie dość sporny. Bo ilu opiekunów tyle teorii i opinii....




Po wielu latach prób, testów i błędów, bo te są nieuniknione, znalazłam swój sposób na żywienie moich kotów. Specjalnie napisałam MOICH kotów, bo uważam, że nie ma czegoś takiego, jak uniwersalny sposób żywienia kota. Dlaczego???

Trzeba przede wszystkim wziąć pod uwagę preferencje kota. Jak większość opiekunów kotów wie, tego gatunku na przetrzymanie się nie weźmie, tu nie działa zasada "zgłodnieje, to zje". Bo kotu jak coś nie smakuje, nie pasuje to jadł nie będzie i koniec tematu. Więc można sobie żyły wypruć namawiając do najdroższej puszki z najlepszym składem. Jak kot powie nie, to nie, sam sobie człowieku wcinaj. 

Poza tym różne koty, mają różne dolegliwości i wymagają specjalnej diety. Sprawy zdrowotne pozostawiam lekarzom i specjalistom.



Ale są również różne przekonania opiekunów, co do tej najbardziej właściwej kociej diety. I oczywiście każdy uważa, że ta jego jest najwłaściwsza. Ok, szanuję to. Ale narzucanie komuś swojego zdania za wszelką cenę już ok nie jest. 

Bo jest coś jeszcze takiego, jak kwestia materialna. Nie da się ukryć, że w tym temacie dosyć istotna. Każdy żywi swojego kota tak jak uważa, ale też tak, jak mu portfel na to pozwala. Opiekun zwierzaka powinien się zorientować, co jest najlepsze dla jego futrzaka, co zrobić, żeby dawać mu to co zdrowe i dobre dla niego. Ale biczowanie kogoś tylko dlatego, że robi inaczej, nie z ignorancji, ale z powodów finansowych nie jest miłe. Dlaczego o tym piszę? Bo kociarze na swoich stronach często piszą o żywieniu kotów, coś nowego testują, czymś się dzielą. I zawsze wtedy powstaje dyskusja, nie zawsze merytoryczna i kulturalna. Można komuś sugerować, bo przecież logiczne i merytoryczne argumenty zawsze są mile widziane, ale i tak osoba zrobi co będzie chciała. I w sumie nic nam do tego. Osobiście uważam, że skoro decydujemy się na zwierzaka, to bierzemy za niego odpowiedzialność i musimy się liczyć z pewnego rodzaju kosztami, ale o tym chciałabym kiedyś zrobić osobny wpis... ;)



Prowadząc bloga już ładnych kilka lat, sama testowałam wiele różnych karm. Niektóre dostawałam do recenzji, inne sama kupowałam poszukując tej najwłaściwszej. Do dziś zbieram baty za wpis o pewnej karmie, którą recenzowałam. Takie życie, człowiek cały czas się uczy i zdobywa doświadczenie, a na tej drodze popełnia błędy. Sama wiem, jak to jest karmić kota karmą, która w naszym mniemaniu wartościowa i dobra nie jest. Ale co zrobić jak tylko po tej karmie kot funkcjonuje dobrze? Od pewnego czasu postanowiłam już nie eksperymentować na kotach, nie testuję takich ilość jedzenia, jak dawniej. Mam wyrobione zdanie na ten temat, sprawdzone karmy i tego się trzymam.

W dzisiejszym wpisie chciałam zwrócić uwagę na karmy filetowane. Do niedawna uważałam je za karmy z dobrym składem i sądziłam, że kotki właśnie takie czyste mięsko powinny jeść. Na szczęście dosyć szybko się dowiedziałam, że karmy które kupuję, to karmy uzupełniające, czyli można je podawać raz na jakiś czas, jako przekąskę, ale nie jako podstawę żywienia kota.


Mowa tutaj o dwóch firmach karmy, Schesir i Cosma. Witek i Ksenia lubią te karmy i dostają je około dwa razy w tygodniu. Cosma to prawie 48% piersi kurczaka z ryżem w galarecie (woda 50%). Puszka zawiera 85g jedzonka i koty dostają jedną taką puszkę na dwa łebki ;)


Schesir w składzie ma filet z kurczaka (33%), filet z wołowiny (33%), ryż (4%).  Składniki naturalnego pochodzenia, kurczaki nie są karmione hormonami. To dobrej jakości karma, ale pamiętajmy, to karma uzupełniająca! Nie zawiera tauryny oraz niezbędnych witamin i minerałów, dlatego nie może być postawą żywienia naszego kota.


I  w sumie napisałam to, żeby z jednej strony pokazać, że człowiek cały czas się uczy i czegoś dowiaduje, a czasami wręcz zmienia poglądy (o czym w następnym wpisie o żywieniu Kseni), a z drugiej strony może po prostu podejść do tematu bez spiny. Bo mamy z tyłu głowy, jak żywić kota, ale też mamy konkretnego kota, który może nie podzielać naszego zdania ;) Ja postanowiłam już nie stresować się jeśli chodzi o żywienie Witka. Będzie tak, jak jest. Chyba, że coś się wydarzy zdrowotnie, co będzie wymagało zmiany. Natomiast mam świadomość, że Witek to już koci senior i takie zmiany też mogłyby go za bardzo stresować. Niech sobie je swoje ulubione jedzonko, które mu służy, czasami coś podkradnie Kseni i jest dobrze.



A o żywieniu tej naszej księżniczki właśnie tworzę osobny wpis, w którym napiszę, jak zmieniły się moje poglądy na żywienie kotów, co z miski podbiera jej Witek i ogólnie o tym, jaki ta panienka ostatnio odstawia cyrk ;) Już teraz Was zapraszam!

Ostre lądowanie w puszkach ;)

9 komentarzy:

  1. Ja mam wybrednego kociaka, który nie lubi musów, tylko galaretki i sosiki :) Nie znam produktów tej marki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój poprzedni kot też musiał mieć jedzonko w kawałkach w sosie, nic innego nie akceptował 😉

      Usuń
  2. To jak Jagusio u mnie. Kocha chrupki i koniec. Kiedyś kiedyś próbowałam namówić je na Feringe. I oddałam do Fundacji. Szlachta nie jada czegoś takiego. Dobrze, że chrupki bezzbozowe wchodzą i nie ma sensacji. A puszka na śniadanie mam wrażenie że im bardziej śmierdzi i obrzydliwie wygląda tym im bardziej smakuje.
    Ale cóż. Ja to tylko podajnik ;) One decydują ;) mamy sprawdzona od kilku lat Sanabelle i wystarczy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, czekam na post o żywieniu księżniczki. Sama mam taką swoją księżniczkę. Wybredną. Nie mogę dojść o co jej chodzi. Coś czasem smakuje, czasem nie, podbiega, próbuje, odbiega. Nie wiem, czy nie smakuje, czy boi się drugiego kota, za chiny nie mogę odgadnąć. Wydaje się głodna, bo się oblizuje. Więc otwieram inną puszeczkę (bo przecież będzie głodna jak pójdę do pracy), podstawiam pod nosek w pokoju. Też nie je. A czasem je.
    A najlepiej lubi przysmaki dla psa rzucane daleko. Wtedy sobie może "upolować". Ale chyba nie mogę pozwolić, żeby to było jej jedyne pożywienie. Cyrk z żywieniem kota. A drugi jest głodomorem, ale najlepiej mu smakuje z miski księżniczki.
    Pozdrawiam
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbym czytała o Kseni, ona też czasami coś je, czasami nie. Jak nie je, to mam wyrzuty sumienia że głodna....ale już się ich pozbyłam. Kot z głodu przez kilka godzin nie umrze, a jedzenie dla psa niestety nie jest odpowiednie ;) lepiej trochę księżniczkę przegłodzić ;)

      Usuń
  4. Nie mam dużego poczucia winy, bo te psie przysmaki, to naturalne suszone kawałki mięska (albo chrząstki). No ale raczej nie może być to wyłączne.
    Przysmaki Cosmy suche też lubi. Najlepsze z tuńczyka XXL.
    Puszki Cosmy, o których piszesz z tuńczyka również (czasem). Ale obydwa moje koty, nawet kot żarłok, na sardynki (Cosmy) zareagowały: "błeee, co za świństwo" A jak u Ciebie?
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje przysmaków dostają mało, wolą cosme z kurczakiem niż rybą ;) i puszki z rybami tez nie za bardzo wchodzą ;)

      Usuń
  5. Wybór karmy dla kota to trudny temat, bo każdy zwierzak może lubić coś innego. Ale gdy już trafimy na ulubioną karmę naszego pupila to nie tylko nasz kot, ale też jego właściciel będzie szczęśliwy :)

    OdpowiedzUsuń