piątek, 1 czerwca 2012

Dokocenie

Tutaj pierwsze zdjęcie wspólne Tosi i Dyzia. Po przyniesieniu Dyzia do domu, Tosia nie była tym faktem uszczęśliwiona. Tęskniła za Pchełką, a tu jakiś mały intruz pojawił się w domu. Wtedy to pierwszy raz w życiu zafuczała! Była bardzo zła, uciekała przed maluchem i prychała na niego. A Dyziu ciekawy jej, chodził za nią cały czas. Na szczęście u młodych kotów dokocenie jest łatwiejsze i adaptacja szybciej przebiega. Już na następny dzień Tosia zaczęła obwąchiwać maluszka, a wa dni później dawała mu kuksańca w głowę i prowokowała do gonitwy.

Jak przynieśliśmy do domu Tosię sytuacja była trudniejsza. Pchełka żyła w domu tylko z psem przez dwa lata, wcześniej ze swoją mamą. Przyjście do domu nowego kotka było dla niej stresujące. Syczała i fuczała, schowała się w swojej kryjówce, a Tosia była zamykana w osobnym pokoju dla jej bezpieczeństwa. Trochę panikowaliśmy na wyrost, ale baliśmy się, żeby Pchełka nie zrobiła małej krzywdy. Jak na tak "dziwnego" kota, jakim była Pchełka, dokocenie przebiegło dosyć sprawnie. Po czterech dniach Pchełka zaczęła obwąchiwać malca, ale traktowała go z dystansem przez jeszcze jakiś czas. Po ponad tygodniu zaczęła Tosię tolerować, a po miesiącu już miejsce miały takie sceny, jak na poniższych zdjęciach ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz