sobota, 4 maja 2019

czytanie z kotem (16)

Co to jest za książka!


"Na tę okazję Theo Faber, psychoterapeuta sądowy, czekał od lat. Nareszcie otrzymał upragnioną posadę w The Grove, szpitalu psychiatrycznym o podwyższonym rygorze. Nie skusiła go jednak perspektywa podwyżki czy prestiż, lecz możliwość pracy z Alicią Berenson.

Jej historia kilka lat wcześniej zelektryzowała Wielką Brytanię. Piękna malarka, żona znanego fotografa, która strzela mu prosto w twarz i na resztę życia pogrąża się w milczeniu, a jako jedyne wyznanie i świadectwo zostawia obraz - autoportret. Nic dziwnego, że kobieta nadal rozpala wyobraźnię dziennikarzy i łowców sensacji. 

Wszyscy chcą wiedzieć, dlaczego Alicia zabiła męża. Theo jako jedyny stawia zupełnie inne pytanie: dlaczego nic nie mówi? Jest zdecydowany znaleźć na nie odpowiedź za wszelką cenę. Gdzie jednak szukać tropów, skoro główna bohaterka tragedii uparcie milczy i odmawia współpracy?"


Chyba całkiem niedawno pisałam, że thriller to nie mój ulubiony gatunek. Jednak ta książka to, moim zdaniem, nie taki klasyczny thriller. Raczej powiedziałabym, że thriller psychologiczny. A chodzi o "Pacjentkę" Alexa Michaelidesa. Książka ta jest literackim debiutem pisarza. Po pozytywnych opiniach w Internecie, postanowiłam zaryzykować i zakupić. I nie żałuję. Moim zdaniem książka jest świetna!

Historia ciekawa jest od pierwszych stron. Początkowo wydaje się, że mała liczba bohaterów może spowalniać akcję i trochę nudzić, ale szybko okazuje się, że poznajemy kolejne postaci. A poznajemy je z kart pamiętnika głównej bohaterki, a potem dociera do nich psychoterapeuta Theo. Sama nie wiem, kto jest głównym bohaterem tej książki, Alicia czy Theo. Poznajemy ich bardzo dobrze, a historia psychoterapeuty jest rozbudowana także o jego życie prywatne. Na początku można się zastanawiać, po co wprowadzony jest ten wątek, ponieważ nic nie wnosi do treści i tempa akcji, ale oczywiście sprawa wyjaśnia się nieco później. Przybywa bohaterów, a sprawa się komplikuje. Nagle następuje zaskakujący zwrot akcji, mamy wrażenie, że jest koniec, ale autor przygotował jeszcze więcej komplikacji..... Jeżeli lubicie takie książki, to szczerze polecam. Mnie wciągnęła ogromnie.


Żeby nie było, że tylko pozytywne recenzje tworzę, podzielę się z Wami także książką, która nie do końca podeszła mi do gustu. Miałam o niej nie pisać, ale czemu nie? ;) W sumie to napiszę od razu o trzech, bo chodzi o książki Marzeny Rogaskiej, które są opowieścią o tej samej bohaterce. I przebrnęłam przez wszystkie trzy! Zaczęło się od przypadkowego zakupu, poszłam do kiosku po przesyłkę, a kupiłam przy okazji dwie książki :P Ponieważ nie wiedziałam, że są to części, poprosiłam o "Gra w kolory", a trzeźwo myśląca pani zapytała, czy mam pierwszą część. I w taki oto sposób od razu weszłam w posiadanie dwóch książek. Książki są w wersji kieszonkowej, której szczerze nie lubię, no ale cena była mocno atrakcyjna. Dodam tylko jeszcze, że książki w wydaniu standardowym mają ładniejsze okładki, ale to taka dygresja na marginesie ;)


Historia rozpoczyna się tytułem "Wyprzedaż snów". Główna bohaterka Agata wraca po wielu latach do Krakowa. Nie ukrywam, że uwielbiam książki, których akcja rozgrywa się w moim mieście ;) Agata jest osobą z tajemniczą przeszłością, którą czytelnik odkrywa powoli, stopniowo i w sumie już teraz mogę powiedzieć, że najwięcej dowiadujemy się w drugiej części o jej życiu. W każdym razie, nie zdradzając treści, bo może ktoś akurat będzie miał ochotę przeczytać, Agata nawiązuje kontakt z dawnymi przyjaciółmi. Każdemu z nich daje na kartce swój sen, który w cudowny sposób jakoś tam pomaga im w życiu i ich problemach. To, co trzeba przyznać, książka jest napisana fajnym językiem Natomiast akcja jakoś tak ma tendencję do dłużenia się, przynajmniej ja miałam takie odczucia. Momentami bardzo mnie nużyła i już myślałam, że nie dotrwam do końca. Czytałam przeważnie w tramwaju, więc momentami mnie usypiała i wolałam się zdrzemnąć, niż czytać ... Taka prawda ;) To co mnie męczyło to taka magiczna, wręcz nierealna fabuła. Nie lubię takich opowieści, bo niestety z mojego doświadczenia wynika, że prawdziwe życie tak nie wygląda. Agata zaczyna życie w Krakowie od zera z niewielką pulą pieniędzy, a i tak wiedzie jej się fantastycznie. Trafia na wynajmującego mieszkanie, który idzie jej na rękę, przyjaciele witają ją z otwartymi rękami i dodatkowo wyposażają jej mieszkanie, cudownie przetrzymanymi przez osiem lat jej własnymi meblami.... No dobra, nie chcę zdradzać za dużo, ale chcę pokazać zupełne oderwanie od rzeczywistości tej historii. Możliwe, że autorka tak widzi świat, a może taki świat kreuje, jako ten wymarzony. Jednak czytając takie historie, mnie osobiście to męczy. Dobroć ludzi aż robi się mdła. Nawet bandzior okazuje się super klawym człowiekiem, z którym nasza bohaterka się zaprzyjaźnia... No sorry, ja takich historyjek nie kupuję.



Po zmęczeniu książki, stwierdziłam, że nie dam rady przeczytać drugiej części, jednak pierwsza kończy się w taki sposób, że jednak sięgnęłam po drugą. Tutaj odezwała się moja autystyczna część osobowości. Po pierwsze chciałam wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy bohaterki, bo świadomość, że dalsza część jest i nawet mam ją kupioną, nie dawała mi spokoju. Po drugie, skoro książka leży na regale na wyciągnięcie ręki, wydałam na nią pieniądze, to już przeczytam ;)


I znowu męka z czytaniem. Znowu rozwleczona akcja i cudownie układające się życie. Agata z niczego rozkręca świetnie działającą firmę. Przyjaciele, którzy niby mają kiepsko płatne prace, ciągle jedzą wykwintne dania (przygotowane przez mężczyzn dla swoich partnerek), popijają hektolitrami wina.... I takie klimaty. No lukier na pączku tak nie mdli, jak opowieści pani Rogalskiej. Druga część znowu kończy się w taki sposób, że odkładam książkę niemiłosiernie zmęczona tym słodkim życiem i zamawiam kolejną część.... Trzeba przyznać, że autorka wie, jak zmusić czytelnika do czytania :D Wiem, wiem, wcale nie musiałam, no ale tutaj jakaś irracjonalna konieczność zmusiła mnie do zakupu trzeciej części czyli "Drugiej miłości". O ile tytuły poprzednich części są całkiem spoko, o tyle tutaj powiało kiczem, niestety. I nie będę się wiele rozpisywała, bo autorka pisze tak samo, jak w przypadku poprzednich powieści. Jednak, jak dla mnie, chyba ta była najbardziej znośna. I zakończyła się w sposób, że jest nadzieja iż pani Rogalska nie będzie kontynuowała losów Agaty ;)


A w kolejce czekają kolejne, dobre książki. Zdradzę Wam tylko tyle, że chyba mam nowego ulubionego pisarza i już cieszy mi się gęba, na samą myśl, że przede mną przynajmniej kilka jego książek ;) Dajcie znać, co fajnego, interesującego czytacie lub przeczytaliście.

12 komentarzy:

  1. No to już wiem, ze nie sięgnę po panią Rogalską, bo też mnie takie serialowe odrealnienie wkurza. Co prawda nie lubię jak bohaterom ciągle wiatr w oczy, bo to męczy i lubię happyandy, ale jednak bez przesady z tym lukrem.
    Za to pierwsza powieść bardzo mnie zaciekawiła. Lubię tajemnice ludzkiej psychiki. Czytałaś może "śnieżka musi umrzeć"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam, ale chętnie sięgnę za jakiś czas, kiedy przeczytam wszystko co mam odłożone do przeczytania 😉

      Usuń
  2. To ja czekam na kolejne książki! Ja czytam polska fantastykę póki co :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tak miałam z książkami Katarzyny Bondy z serii Cztery Żywioły, dwie pierwsze mi się podobały a dwie ostatnie czytałam jakby z przymusu ...bo skoro napisała to musiałam wiedzieć jak kończą się losy bohaterki....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli to jest jakiś system na Czytelnika, zrobić kontynuację 😉

      Usuń
  4. Pacjentka brzmi bardzo dobrze. Chętnie się za nią wezmę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki Rogalskiej też czytałam, ale przede mną jeszcze trzecia część - póki co zarezerwowana w bibliotece ;) Mam podobne odczucia, irytowała mnie niesamowicie ale ostatnią część (mam nadzieję że ostatnią ;) chcę przeczytać.
    Ja bardzo lubię książki w częściach, a Tobie bardzo polecam serię "spacer Aleją Róż" - jeśli lubisz książki z historią w tle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spacer Aleją Róż mam już w schowku odłożone, żeby nie zapomnieć 😉 bardzo się napaliłam na tę serię, po Twoim komentarzu na IG 😄

      Usuń
    2. To dobrze, bo zawsze jak widzę Twoje zdjęcia to mi się przypomina, ostatnio podziwiałam Plac Centralny :)

      Usuń
    3. 😉 bo ja jestem taką lokalną patriotką 🤣🤣🤣

      Usuń