poniedziałek, 20 kwietnia 2020

czytanie z kotem (22)

Muszę przyznać, że ostatnio mam dobry czas dla czytania. Nie wiem czy to dzięki książkom, na jakie trafiłam w ostatnim czasie i inne czynniki mają na to wpływ. W każdym razie czytam i to jedna z nielicznych aktywności, na jakie naprawdę mam ochotę ;)


Przy okazji chcę jeszcze napisać, że dużą przyjemność sprawia mi fotografowanie książek i wymyślanie dla nich aranżacji. Tzw. fotografia flatlay mocno mnie wciągnęła i dodatkowo motywuje mnie do tworzenia wpisów z serii "czytanie z kotem". Chyba siedzenie w domu zmusza mnie do wymyślania sobie nowych aktywności, wiadomo, że wolałabym wyjść na spacer i fotografować kwitnące drzewa, ale skoro mnie można....


Ale do rzeczy, czyli do lektur ostatnich tygodni. Nie wszystko co przeczytałam porwało mnie jakoś potwornie, ale pokażę Wam lektury, bo przecież to co nie zachwyciło mnie, może zainteresować kogoś innego ;) 


Kupiłam pod wpływem impulsu...w Biedronce. W czasach kiedy jeszcze można było swobodnie wejść do Biedry, wiadomo :D W recenzjach czytałam, że to dobra komedia, więc sięgnęłam. Nie ukrywam, że w ostatnim czasie ciężkie lektury mi nie wchodzą, więc stawiam na lektury lekkie i przyjemne, żeby oderwać głowę od aktualnej sytuacji. A mowa o książce "Awaria małżeńska" autorstwa dwóch pisarek, Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz. 


Książka jest poprawna, czyta się dosyć szybko i przyjemnie, ale... no powiem szczerze, że bawiła mnie średnio. Może po prostu temat nie wydał mi się zabawny i śmieszny... Sama nie wiem. Dwóch facetów nagle zostaje na głowie z domem i dziećmi, bo ich żony trafiają do szpitala. Nawiasem mówiąc, kobiety ulegają wypadkowi jadąc autobusem miejskim, który przejeżdża rudego kota, no ale dobra przemilczę, co o tym sądzę ;) I nagle się okazuje, że biedaki nic nie wiedzą o prowadzeniu domu, robieniu prania, gotowaniu i zajmowaniu się dziećmi, ba oni nawet nie wiedzą do jakich szkół czy przedszkoli chodzą ich dzieci! Temat kobiet, które wszystko ogarniają i padają z tego powodu na twarz, facetów nieporadnych jak dwuletnie dziecko we mgle... serio to mnie nie bawi. Aczkolwiek wiem, że jest to powszechne i prawdziwe, tutaj autorki akurat nie musiały bardzo wymyślać. Ale czyja to jest wina? No czyja? Jak słyszę rozmowy kobiet gdzie padają pytania z serii "a twój mąż pomaga ci przy dzieciach?" to chce mi się wyć. Czy mąż pomaga przy dzieciach? A co to kurna, tylko jej dzieci, żeby miał POMAGAĆ? Może po prostu ma brać udział w ich życiu, rozwoju i w obowiązkach? Kobiety same do tego dopuściły, a teraz narzekają. Brutalne, ale takie jest moje zdanie. Już nie mówiąc o tym, że od jakiegoś czasu obserwuję zjawisko, robienia z kobiet bohaterek. Prowadzenie domu, wychowywanie dzieci i praca zawodowa to jakiś nieziemski wyczyn, a przecież nasze babki i matki wychowywały przynajmniej dwa razy więcej dzieci, też często pracowały, jak nie zawodowo, to w polu czy przy gospodarstwie, nie miały pralki, suszarki, termomiksa i gotowych dań w plastiku, a jakoś sobie radziły i bohaterkami nikt ich nie okrzykiwał. A facet, który nic nie wie o swojej rodzinie i dzieciach, to albo wyjątkowy ignorant, albo nieporadna karykatura stworzona przez własną małżonkę. Takie są moje poglądy na ten temat, może nie mam racji, a już na pewno nie mam prawa się wypowiadać, bo nie mam dzieci.... Ale ja i tak się wypowiem, a co ;) No i z recenzji książki zrobił się wywód światopoglądowy, ale może czasami trzeba...


W każdym razie, książka nie jest zła, jak kogoś tego typu komedie bawią, to proszę bardzo, ale ja od komedii oczekuję jednak czegoś więcej ;) Po tej lekturze musiałam postawić na pewniaka, coś co mnie wciągnie i będę zadowolona. Patrząc na półkę, stwierdziłam, że mam sporo książek o tematyce trudnej, więc one jeszcze chwilę poczekają, a reszta książek to autorzy dla mnie nowi, więc nie wiem czego się spodziewać. I było dwóch pewniaków ;) Sięgnęłam po Moyes i jak zwykle się nie zawiodłam. A mowa o książce "We wspólnym rytmie".


Jak zwykle dużo do czytania, bo ponad 500 stron małym drukiem, więc już na wstępie byłam zadowolona ;) Mamy historię dziewczynki, nastolatki mieszkającej ze swoim dziadkiem oraz prawniczki w trakcie rozwodu w kulminacyjnym punkcie rozwoju kariery. Pewnego dnia losy dziewczyny i kobiety się splatają, komplikują i wtedy dopiero robi się naprawdę ciekawie.



Na dokładkę jest motyw przyjaźni pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem, w tej roli piękny koń. Relacje człowieka z końmi są mi raczej dalekie i chociaż kocham wszystkie zwierzęta, to jednak brak obycia z końmi powoduje u mnie strach przed tak dużym zwierzęciem. Natomiast jedną z bohaterek łączy bardzo bliski związek z koniem, jest dla niego w stanie wiele poświęcić i wielu osobom się  narazić, finał tej więzi był dla mnie mocno wzruszający. Moyes nie byłaby sobą, gdyby nie pojawił się także wątek romantyczny, ale nie będę się na ten temat tutaj rozpisywać. Skomplikowane relacje bohaterów, gdzie znowu autorka pokazuje, że nic nie jest biało-czarne, że życie ma wiele barw, a decyzje bohaterów są podyktowane ich spojrzeniem na sprawę, a nie obiektywizmem... No jednym słowem czyta się to dobrze, jeżeli lubicie tego typu literaturę, to polecam. Na półce czekają na mnie jeszcze dwie książki tej autorki, więc niedługo na pewno po jedną z nich sięgnę ;)


Na koniec zostawiłam sobie książkę, co do której miałam duże oczekiwania. Do kupna tej pozycji zachęciły mnie naprawdę dobre i pozytywne recenzje. Mowa o książce Pauliny Kuzawińskiej "Dama z wahadełkiem". Jest to kryminał osadzony w epoce wiktoriańskiej, więc nie ukrywam, że to także rozochociło mnie w oczekiwaniach co do tej książki. Nawet nie przeczytałam opisu książki, a tutaj informacja o seansie spirytystycznym podczas którego dochodzi do morderstwa może by mnie przystopowała ;)


Szczerze mówiąc klimaty duchów to zupełnie nie moja bajka, ale postanowiłam się nie uprzedzać. Główna bohaterka Madeline po małym skandalu w kręgach londyńskiej socjety, udaje się na wakacje do posiadłości swojej ciotki na Wzgórzu Mgieł. Ma tutaj odpocząć i się zregenerować, a tym czasem bierze udział w spotkaniu spirytystycznym, gdzie następuje tajemniczy zgon jednej z postaci. Nie zdradzam szczegółów, na wypadek, gdyby ktoś miał ochotę sięgnąć po tę lekturę. Jak się  okazuje ów tajemniczy zgon jest jednak wynikiem morderstwa, a bohaterowie wieczoru przekonają się, że morderca nie poprzestanie na jednej ofierze....


Napiszę krótko. Książka mnie troszkę rozczarowała. Nie mogę powiedzieć o niej nic złego, dobrze się czytało, akcja nawet wciągająca, ale chyba nie tego się spodziewałam. Duchy? Serio? No nie, to zdecydowanie nie dla mnie ;) Jest też delikatny wątek miłosny, ale jak to bywa czasami niekoniecznie zakończony "i żyli długo i szczęśliwie". Główna bohaterka absztyfikantów ma dwóch, jakby dobrze się przyjrzeć, to nawet trzeci by się znalazł. Ale jej serce mocniej bije do jednego z nich. A zakończenie troszkę przewidywalne, podejrzewałam jaki będzie finał i trochę mnie to rozczarowało, że autorka nie zaskoczyła mnie bardziej. Książka dobra, utrzymana w klimacie, trzymająca w napięciu, jednak mnie troszkę zawiodła... Niedawno ukazała się kontynuacja, ale jak na razie nie sięgnę po nią, no chyba że upewnię się, że nie ma tam duchów :D Co mogę dodać, zupełnie na marginesie, to, że książka ma bardzo ładną, klimatyczną okładkę. A ja na to zwracam uwagę i cieszą mnie ładne okładki na półce ;)


To tyle w temacie książek na dzisiaj ;) Razem z Witkiem z nostalgią myślę, po co by teraz sięgnąć... Tyle jeszcze książek do przeczytania....


17 komentarzy:

  1. Ja właśnie też teraz czegoś lekkiego potrzebuje :) a i chyba nawet wiem po co sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) chyba teraz właśnie takich lektur potrzeba

      Usuń
  2. Uwielbiam takie ładne zdjęcia z książkami :) Awarię małżeńską czytałam, i no cóż.. mam podobne odczucia. Oczywiście w życiu różnie bywa, czasem też śmiesznie, no ale to co było w tej książce to zdecydowanie zbyt mocno przerysowane. A może są takie rodziny i tacy tatusiowe, kto wie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, troszkę za bardzo przerysowane. Ale życie jest zaskakujące i może nie wszystko moje oczy widziały 😁

      Usuń
  3. Jako lekką lekturę na czasy trudne, uparcie polecam serię o Ostatniej arystokratce 🙂 czeski humor to coś, co zawsze mnie bawi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czeski humor! Uwielbiam ❤️

      Usuń
    2. Mam w wersji ebook, może się podzielić? 😉

      Usuń
    3. Dzięki. Dam znać jak się odkopię z czytaniem zaległości 😁

      Usuń
  4. Przy Arystokratce śmialiśmy się z mężem do rozpuku - nie da się czytać w łóżku, kiedy drugie chce spać :-)
    Dla miłośników czeskiego humoru polecam niedawno przeczytane "Kółko się pani urwało" Jacka Galińskiego. Równie absurdalny humor i język, bohaterką tej kryminalnej komedii jest starsza pani, która bierze śledztwo w swoje ręce. Panią Zofię trudno nazwać uroczą i sympatyczną osobą, ale kwiecisty język jej narracji, zdolność wpadania w tarapaty i osobliwy tok myślenia może rozbawić. Nie jest to może arcydzieło na miarę Agaty Christie, ale trzy tomy zapewnią lekturę na kilka wieczorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to już wiem co będę czytała w weeekend, bo Jacek Gliński od dawna kupiony i czeka 😁😁😁

      Usuń
    2. Jakby co - recenzent nie ponosi odpowiedzialności za skutki polecenia 😁 Kiedyś poleciłam Arystokratkę koleżance i później dowiedziałam się, że taki humor to "żenua" i wcale do gustu jej nie przypadło 😥

      Usuń
    3. Też mi się zdarzyło takie"fopa", gdy dziewczęciem będąc poleciłam koleżance 50+ (z pracy) ukochany Paragraf 22.. nawet swój egzemplarz przyniosłam, a miał on na okładce kciuk przemalowany na tęczowego penisa �� nie wiem czy odważyła się otworzyć, oddała po jakimś czasie dyplomatycznie mówiąc, że chyba nie dla niej ��
      A Galińskiego nie ma na Legimi, ale będę polować ��

      Usuń
    4. Ano zdarza się. Zdarzyło mi się być w teatrze na sztuce z klasycznym czeskim humorem. Wszyscy znajomi wyszli zniesmaczeni, a mnie się podobało 😁

      Usuń
  5. I wybaczcie dziwne znaki, miały być emoty, w podglądzie je widać, po publikacji nie! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 👍👍👍 to chyba zależy od urządzenia...Ale ja się nie znam 😉😉😉

      Usuń
  6. Kot wiernym towarzyszem czytania :)

    OdpowiedzUsuń