Jednak decydując się na zwierzaka, jakiegokolwiek, nie da się nie wspomnieć o tym, ile kosztuje utrzymanie psa, czy kota czy nawet świnki morskiej. W koszty wchodzą nie tylko wyposażenie i wyżywienie, ale także, a może przede wszystkim koszty związane z leczeniem. Mamy dużo szczęścia jeżeli środki finansowe, które zostawiamy w lecznicy, kończą się wyłącznie na profilaktyce i szczepieniu raz w roku. Ale biorąc pod swój dach małego, kochanego kotka czy pieska, już w tym momencie trzeba się liczyć z tym, że może zacząć chorować. Choroba może przyjść w każdym momencie, wszak młode zwierzaki także chorują czy ulegają wypadkom. Jeżeli mamy szczęście i nasz zwierzak jest okazem zdrowia, to zapewne pieniądze przydadzą się w czasie, kiedy wejdzie on w wiek senioralny. I już od pierwszego dnia pobytu futrzaka w naszym domu powinniśmy mieć tego świadomość i zbierać pieniądze na ewentualne leczenie. Serio, nie przesadzam, chociaż tak niektórzy mogą pomyśleć. Koszty leczenia są przeważnie spore, czasami ogromne. Widzę po ilości zbiórek założonych przez opiekunów zwierząt (nie mówię tutaj o fundacjach i domach tymczasowych), że ludzie nie byli gotowi na takie wydatki. I wiedząc, że moje dochody nie pozwalają na leczenie jednego kota, czy odpowiedzialnym jest branie drugiego, trzeciego czy czwartego zwierzaka? Bo jakoś to będzie? Ja osobiście uważam, że jest to zachowanie nieodpowiedzialne. Pomijam też tutaj temat zbiórek na kosztowne leczenie rzadkich chorób, gdzie lek kosztuje 10 tysięcy złotych, chociaż i na takie leczenie powinniśmy się przygotować. Mówię o badaniach, które kosztują na przykład 500 czy 700 zł. Bo takie zbiórki widuję. Ktoś zbiera na operację kosztującą 3-4 tysiące. Moja znajoma, żeby uratować oko psa, musiała w ciągu kilku minut podjąć decyzję o operacji, która kosztowała ponad 3 tysiące. Inna osoba, żeby uratować psa, który zjadł ciało obce, musiała wyskoczyć w nieplanowany sposób z 4 tysięcy złotych. I myślisz sobie, że to nie jest jeszcze astronomiczna kwota za życie ukochanego przyjaciela. Ale z drugiej strony może to być suma, za którą niektórzy żyją cały miesiąc. Więc jak sobie poradzić z pokryciem takiego rachunku, nie mając odłożonych pieniędzy? Dzisiejsze możliwości założenia zbiórki w kilka minut przychodzą nam z pomocą. Ale czy naprawdę tak powinno wyglądać podejście do życia odpowiedzialnego opiekuna? Czy obcy ludzie powinni płacić za leczenie mojego zwierzaka? O zgrozo widuję też zbiórki na żwirek czy karmę prywatnych osób... A z drugiej strony, kogo to obchodzi na co wydaję swoje ciężej czy lżej zarobione pieniądze? Przecież mogę dzisiaj czyjemuś kotu kupić zapas jedzenia na tydzień. Równie dobrze tej samej osobie mogę kupić złoty łańcuszek. Więc nie oceniam tych zbierających ani tych wpłacających. Dopóki będą ludzie wspierający, będą ludzie, którzy będą prosili o wsparcie. Ale czy zawsze jest ono uzasadnione? Czy mamy wgląd w to, jak wykorzystywane są te wpłaty? Osobiście wolę wpłacić na oficjalne konto fundacji, która z tych wpłat się rozlicza, a ja taką darowiznę mogę odliczyć sobie od podatku. Czasami się zastanawiam czy mogłabym adoptować jeszcze jednego kota. Tej biedy jest tyle, że wybór nie byłby trudny. Wiem, że dzisiaj byłoby mnie stać na nakarmienie trzeciej kociej paszczy, na uzupełnienie żwirkiem kolejnej kuwety. Ale nie mam pewności czy podołałabym leczeniu kota, gdyby okazało się, że jest poważnie chory, mając w domu jednocześnie kociego seniora, który dzisiaj jest zdrowy, ale jutro może wymagać leczenia, leków czy operacji....
Zostawiam temat do przemyślenia....
Sama prawda !!!
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️
UsuńI proszę,nie przerywaj pisania bloga!!!Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńDzięki 😍
UsuńZgadzam się w 100 procentach. Sama nawet gdybym była pod kreską nie byłabym w stanie prosić obcych o pomoc. Dlatego mam tylko tyle zwierząt , na ile mnie stać :-)
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️ dziękuję za te słowa
Usuń