Dawno nie byłam na wystawie kotów. Dawniej, w latach, kiedy z mamą kupiłyśmy Tosię, a potem Dyzia, bardzo nas bawiło chodzenie na wystawę. Potem zaprzestałyśmy, aż do wczoraj ;)
Wyciągnęłam moją mamę na wystawę. Ogólnie muszę przyznać, że nie podobało mi się tak, jak kiedyś. Przede wszystkim na sali było mnóstwo ludzi i było duszno, a sala była, moim zdaniem, za mała, jak na taką imprezę. Poza tym, chyba nie bawi mnie oglądanie zmęczonych kotów w klatkach, które dodatkowo od strony oglądających są zabezpieczone plastikowymi "ekranami". Na pewno w takiej duchocie koty się męczą.
Najważniejsze w tym wydarzeniu jest to, żeby hodowcy wystawili swoje koty, zdobyli dla nich tytuły. Ludzie chodzący i oglądający umęczone koty, trochę w tym wszystkim przeszkadzają.... Bilet wstępu kosztuje 10zł (normalny). Uważam, że za taką kasę jednak powinny być lepsze warunki.
Wiadomo, koty piękne! Co może innego powiedzieć miłośnik kotów? Ale forma imprezy taka sobie, wiele bym zmieniła. Ewidentne rozgraniczenie miejsca, gdzie koty są oceniane przez sędziów od reszty imprezy. Więcej przestrzeni, odkryte klatki bez plastiku, ale za to może jakieś barierki, żeby ludzie nie wkładali rąk przez szczebelki...
Przy okazji tej imprezy są wystawcy różnych towarów, jest karma, drapaki i łóżeczka, zabawki, żwirki i biżuteria. Można było wesprzeć fundacje działające na rzecz kotów. Ja na wystawę wybrałam się głównie, aby poznać osobiście ciekawą osobę, którą znam jedynie z sieci, obserwuję w mediach społecznościowych i podziwiam Jej twórczość. Chodzi o Monikę Małek, która zajmuje się kocią fotografią. Robi cudowne i klimatyczne zdjęcia, urządza kreatywne sesje i prezentuje koty w niepowtarzalny sposób. Uwielbiam Jej zdjęcia! Jeżeli jeszcze nie znacie Moniki, to zachęcam w kliknięcie w powyższy link, przeniesie Was na Jej instagramowe konto ;) Monika na żywo okazała się bardzo pozytywną osobą i cieszę się, że poznałam Ją osobiście i zamieniłam kilka słów. Oprócz tego nabyłam kocie magnesy i zakładki do książek. Jeden magnesik i zakładka od razu powędrowały do mojej mamy ;)
"Dzieci" z wystawy dostały zabawki, bo wiadomo, że nie można wrócić do domu z pustymi rękami :D Witek zareagował dosyć obojętnie, chyba wolałby coś jadalnego. Natomiast Ksenia od razu wzięła sobie myszkę, więc ledwie zdążyłam cyknąć jedno zdjęcie ;)
A ten neonowy, puchaty stwór musi zostać zmodyfikowany, czyli usunę mu metalowe elementy i też trafi w Kseni łapeczki ;)
A ten neonowy, puchaty stwór musi zostać zmodyfikowany, czyli usunę mu metalowe elementy i też trafi w Kseni łapeczki ;)
Kto z Was był ostatnio na kociej wystawie? Lubicie? Jestem ciekawa Waszego zdania ;)
Nie chodzę na kocie wystawy, koty są zbyt delikatne aby narażać je na te tłumy ludzi.
OdpowiedzUsuńwczoraj wróciłam z tej wystawy i zobaczyłam, jakie moje koty są szczęśliwe, bo mają święty spokój w swoim domku ;)
UsuńKiedyś poszliśmy na taką wystawę, zorganizowano ją w hali sportowej. Niestety był to chyba lipiec i upały po 40 stopni. Biedne koty leżały w klatkach jak nieżywe, wystawcy chłodzili je (i siebie) wentylatorami i wachlarzami. Klatki też były osłonięte z jednej strony, można było zwierzaki obejrzeć,chociaż nie wszystkie. Tylko kilka siedziało na zewnątrz i można było zobaczyć z bliska, to były Devon rexy, które wydawały się bardziej odporne na taką temperaturę. W sumie gdyby nie ten upał i brak klimatyzacji, który męczył koty i ludzi, można by uznać tą wystawę za nienajgorszą. Plusem było spotkanie z panem Franciszkiem Klimkiem. Zrobiłam sobie z nim zdjęcie i kupiłam przepięknie ilustrowany kalendarz z jego wierszami o kotach.
OdpowiedzUsuńRok temu trafiłam na inną wystawę w galerii handlowej - to był dramat. Kilkanaście kotów w klatkach oblężonych przez setki ludzi, głośna muzyka, wrzeszczące dzieciaki. Uciekliśmy czym prędzej, koty nie miały szans.
Wystawa zorganizowana z pomysłem, w dobrym miejscu, nie jest zła. Niestety ta krakowska była średnio przygotowana. Pokazywanie kotów w galeriach, to horror. Też byłam kiedyś na Dniu Kota w galerii i przeżyłam szok. Masa ludzi, hałas i zestresowane koty....
UsuńByłam raz, jakieś 13 lat temu. Koty piękne, prawie każdego mogłam pogłaskać albo zrobić sobie z nim zdjęcie. Miałam na rękach 14to kilowego maine coona. Przyszłam rano i było ok, ale pod koniec już śmierdziało.
OdpowiedzUsuńDawniej to wyglądało inaczej, niestety jest dużo gorzej....szkoda
UsuńKiedyś chodziłam na wystawy, ale za "dawnych czasów" były one lepiej zorganizowane.
OdpowiedzUsuńW tej chwili jak sama zauważyłaś - przeludnienie, klatka na klatce, niektóre klatki dodatkowo z plastikiem. Ten plastik to wymysł hodowców, rozmawiałam z jedną znajomą hodowlą jakiś czas temu i dziewczyna powiedziała mi, że to jedyne słuszne zabezpieczenie kotów przed dziećmi. Niestety od jakiegoś czasu mozna wejść na wystawę z dziećmi poniżej 7 roku życia, które wtykają kotom łapy między szczebelkami. A rodzice mają zazwyczaj mega roszczeniowe podejście. Takie czasy :(
Też mnie już nie bawią wystawy. Koty po takim dniu są zmęczone, nie dziwię się, że nie mają ochoty na kontakt z ludźmi.
Szczerze - ja bym nie zafundowała swoim kotom takiej "przyjemności", ale z drugiej strony hodowla pewnie ma mniejsze zarobki, jak się nie pojawia na wystawach. Sama nie wiem...
Tak, rozumiem, że hodowcy wystawami podnoszą wartość swoich kotów, ja jednak też bym nie zafundowała swoim takiego stresu....
UsuńKiedyś byłam, jak jeszcze córcia była mała i nam się podobało. Ale od tego czasu wiele się zmieniło, zwłaszcza moje poglądy na temat wystaw ;-)
OdpowiedzUsuńCzłowiek zmienia poglądy, a i same wystawy się zmieniają....szkoda, że na gorsze....
Usuń