Co to był za miesiąc! Dla mnie o tyle przyjemny, że połowa z niego to wyczekiwany urlop. Wreszcie udał się wyjazd, odkładany od zeszłego roku ;) Poniżej oczywiście kilka kadrów z wyjazdu, będą także spotkane koty ;) Zapraszam na podsumowanie kolejnego miesiąca
Pogoda pozwoliła na cieszenie się piękną, słoneczną pogodą. Uwielbiamy! Kawka, ciacho, książka, kotki i urlopowy relaks.
A potem wreszcie wyjazd. Pierwszy od dwóch lat. I chociaż zawsze wyjeżdżam z domu z ciężkim sercem, nie lubię zostawiać kotków, a zostawiam je pod najlepszą opieką moich rodziców, to tym razem bardzo cieszyła mnie perspektywa zmiany otoczenia ;)
Pogoda tylko przez trzy dni dopisała, a potem już było tylko gorzej, mokro i zimno. Na szczęście mieliśmy ciepłe ubrania, a w taką pogodę można wstapić do muzeum czy na zamek. A Zamek Książ robi wrażenie!
Oczywiście na swojej drodze spotkaliśmy kilka miziastych kotków. Dwa kotki z Wałbrzycha.
I jeszcze czarny kotek spotkany w parku znajdującym się obok Muzeum Porcelany.
To był bardzo ciekawy urlop, intensywny i męczący, ale także obfitujący w nową wiedzę i zwiedzenie interesujących miejsc. Mój zasiedziany tryb życia nie pomógł w pokonywaniu kolejnych kilometrów na szlakach i do dziś trochę czuję te kilometry w nogach ;) Ale dla tych widoków chyba było warto.
Jak dla mnie najbardziej interesującym miejscem był Zamek Książ i związana z nim postać Księżnej Daisy Hochber von Pless. Do tego stopnia mnie zaciekawiła ta historia, że z wakacji wróciłam z książkami, a dokładniej z pamiętnikami Daisy, więc będzie co czytać w te nadchodzące, długie jesienne wieczory.
Kociara wraca z wakacji, do kotków!
Jesień, jesień! Kto lubi jesień?
Nasza balkonowa magnolia zaczęła gubić liście. Mam nadzieję, że drzewko przetrwa zimę i na wiosnę zakwitnie.
We wrześniu przeczytałam rekordową ilość książek jak na mnie, czyli 10. Jedną z nich była lekka lektura Nicholasa Sparksa. To dosyć popularny autor, jednak do tej pory nic nie czytałam, ale oglądałam filmy na podstawie jego książek. Tytuł po który sięgnęłam losowo okazał się przyjemną lekturą, taką do przeczytania w jeden wieczór, chociaż spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Fabuła dosyć przewidywalna i tendencyjna, ale ponieważ była to lektura urlopowa, swoje zadanie spełniła idealnie ;) Nie uważam, żeby akurat te cechy były jakieś negatywne, czasami potrzebujemy przeczytać coś prostego, wręcz banalnego, ale przyjemnego w odbiorze. Na pewno sięgnę po inne pozycje autorka, żeby zbadać jego styl, ponieważ po tej jednej lekturze ciężko mi się wypowiedzieć.
Ale żeby nie było, że u mnie tylko lekko i banalnie, to sięgnęłam też po lekturę większego kalibru, czyli "Błękit" Maji Lunde. To drugi tom serii, ale fabuły nie są powiązane, więc nie przeszkadzało mi to, żeby zapoznać się z twórczością tej autorki. Co do lektury mam lekko mieszane uczucia. Z jednej strony uważam ją za ciekawą i ważną pozycję, poruszającą istotne tematy dotyczące katastrofy ekologicznej. Mamy tutaj dwoje głównych bohaterów: Signe, która walczy ze zbliżającą się katastrofą i Davida, który żyje wiele lat później, jest ekologicznym uchodźcą, ucieka przed pożarem i wyrusza w poszukiwaniu wody. Jak dla mnie wizja przedstawiona w książce jest straszna, ale dosyć realna dla nas. Mamy pokazane dwa pokolenia, jedno, które ma szansę coś jeszcze zrobić, aby zapobiec katastrofie klimatycznej (to my aktualnie!) i drugie, które mierzy się już z efektami szkodliwej działalności poprzednich pokoleń na ziemię. Z drugiej strony lektura była dla mnie momentami przegadana, zwłaszcza we fragmentach poświęconych Signe. Niby skupiała się na ekologii i walce ze szkodliwą działalnością człowieka, ale dużo miejsca poświęcone jest jej przemyśleniom ogólnie na temat swojej młodości i relacji z ukochanym mężczyzną. To takie podsumowanie swojego życia kobiety w schyłkowej jego części, robi rachunek sumienia, punktuje porażki i sukcesy. Moim zdaniem, książka warta przeczytania, skłaniająca do przemyśleń i refleksji. Na pewno sięgnę po wcześniejszą pozycję, w której autorka kreśli apokaliptyczną wizję świata bez pszczół, podobno dużo lepsza od "Błękitu".
Mam oczywiście jeszcze inne pozycje książkowe, te dobre i te rozczarowujące, ale może zostawię sobie na osobny wpis ;)
Wstajesz? Bo głodny jestem!
Możesz kotu kupić tonę zabawek: piłki gumowe, pluszowe czy szeleszczące, myszki z futerka, sizalu, zamszu czy plastiku, a i tak zawsze wygra papierowa kuleczka ;) Znacie to?
Kotki stęsknione za swoim ulubionym człowiekiem
No to czas długich, jesiennych drzemek uważamy za otwarty. Można bezkarnie spędzać czas pod kocykiem ;)
Na zamku w Książu jest całe stadko kotów 😻 jakiś czas temu była tam duża tragedia, bo ktoś połapał i wywiózł nie wiadomo gdzie cześć kotków 😥fundacja , która się opiekuje tymi kotkami nawet nagrodę ustanowiła za znalezienie sprawcy ale niestety nic to nie dało….
OdpowiedzUsuńTak, wychodząc z zamku widzieliśmy kilka śpiących w ogrodach. Nawet audioprzewodnik mówi, że na zamku zamieszkuje kilkanaście kotów. Ale widać komuś to bardzo przeszkadzało... Ludzie to są .... 😔
Usuńokolice zamku w Książu są piękne. Zdecydowanie warto zrobić te kilometry dla widoków! Będąc tam kilka lat temu też spotkałam koty <3
OdpowiedzUsuńJesień? Kocham jesień! Czekam na nią cały rok :)
Oj zdecydowanie się zgadzam, tam jest tak pięknie ;) i nie wszystko zobaczyliśmy, więc pewnie jeszcze kiedyś wrócimy w te okolice 😉
UsuńPanią Lunde mam na liście :) ale chyba obecnie klimaty lekkiej fantasy nadal mnie trzymają. Ciężki miesiąc u nas. Kolejny. Ech
OdpowiedzUsuń