środa, 25 grudnia 2024

święta, święta

Generalnie mnie tam wszystko jedno czy są święta czy ich nie ma. Jestem kotem, lenię się cały rok tak samo. Różnica jest w tym, że mam obok ukochaną madkę, która na luzie siedzi ze mną na kanapie, a ja się mogę do niej przytulić (jedną nogą co prawda, ale zawsze). Oglądamy sobie serial, bo madka mówi, że ma ogromne zaległości. A ja leżę obok, głośno mruczę i jest fajnie. Gówniak trochę rozczarowany brakiem choinki, ale cóż... 

Życzymy Wam, abyście także mogli spędzić ten czas na luzie i tak jak lubicie. Najważniejsze, żeby było bez spiny. A to jest łatwiejsze niż się wydaje. Przecież to WY decydujecie jak będzie i z kim? Nic nie musicie, możecie tylko to co chcecie. Przynajmniej mnie się tak wydaje. 

                                                                                          Wasz Witek z ekipą 



niedziela, 22 grudnia 2024

Witek i siedmiu krasnoludków

Ostatnio miałam mniej czasu, ponieważ pochłaniało mnie świąteczne rękodzieło. Udało mi się stworzyć ozdoby bożonarodzeniowe na dwa kocie kiermasze charytatywne, a także na sprzedaż charytatywną na rzecz mojego ośrodka dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Oprócz tego, jak zawsze zrobiłam drobne ozdoby dla mojej mamy, aby mogła obdarować swoją panią fizjoterapeutkę oraz prezenty dla współpracowników. Jak teraz o tym wszystkim myślę, to nic dziwnego, że czuję się zmęczona i w sumie trochę nie mogę chwilowo patrzeć na rękodzieło. Próbuję zapanować nad chaosem, który powstał w tracie tego mojego procesu twórczego, bo chciałabym poczytać świąteczne lektury we względnym porządku ;) A wiadomo, że koty nie zrobią tego za mnie ;) Chociaż we wszystkim pomagali jak mogli!





sobota, 7 grudnia 2024

ptasia stołówka

Dzisiaj na naszą stołówkę za oknem wróciły sikorki i inne małe ptaszki. Ksenia przez to jest taka zajęta, że nie ma kiedy spać ;) Cały ranek gadała z ptaszkami i je przeganiała. Teraz, kiedy jest już ciemno i ptaszki poleciały spać, Ksenia też może sobie uciąć porządną drzemkę.



A ja, po intensywnym tygodniu pracy, robię totalne nic. Trochę czytam, ale idzie mi średnio. Trochę robię bombki, ale też idzie mi średnio. Cały dzień za oknem jest szarówka, więc najchętniej bym spała, ale szkoda przespać cały wolny czas...


Chciałam przygotować wpis książkowy, bo znowu kilka fajnych pozycji udało mi się przeczytać, ale chwilowy brak czasu powoduje, że odkładam to na później. Ale na pewno będzie ;)

poniedziałek, 25 listopada 2024

kocia sobota w poniedziałek

 Dejta spokój, kochani ludzie. Chciałem do Was napisać tradycyjnie, w sobotę, ale no...zaspałem. Tak mi się dobrze kimało, że przespałem cały dzień i kiedy się zorientowałem była niedziela. Już niemal odpalałem komputer, ale po śniadaniu zmogło mnie spanie. Chciałem napisać po obiedzie, ale z madką produkowaliśmy kocie bombki na bazarek i tak mnie to zmęczyło, że znowu padłem jak zabity. Potem kolacja, druga i trzecia... Sami rozumiecie... Czas było się kłaść i nie wiadomo kiedy, weekend się skończył.
 


A tak w ogóle to szykujemy z madką dla Was wpis o kocich gadżetach, bo już niedługo ten szalony, świąteczny czas i gdyby ktoś z Was nie wiedział, co można dla kociary na prezent kupić, to my Wam podpowiemy ;) 
 

 
 A tymczasem bywajcie, zdrowo się trzymajcie i grypom oraz kowidom się nie dajcie! 


środa, 6 listopada 2024

czytanie z kotem (46)

Niedawno zapowiadałam, że będę recenzowała książkę, jakiej jeszcze u nas nie było. No i wreszcie nadszedł ten czas, kiedy mogę ją Wam pokazać. Książkę otrzymałam we współpracy barterowej od Wydawnictwo Muduko
 
Radek Rak "Dunder albo kot z zaświatu" 
 
 

 

Śmiałam się ostatnio do moich rodziców, że chyba zajmę się wąską specjalizacją, jaką są książki z kocimi bohaterami, ponieważ to już kolejna książka, jaką dostaję w prezencie od wydawnictwa, gdzie głównym bohaterem jest kot, albo książka ogólnie jest o kotach ;) I powiem Wam szczerze, że wcale bym się nie pogniewała za możliwość recenzowania książek o takiej tematyce. W końcu bycie ogromną i niepoprawną kociarą do czegoś zobowiązuje ;)

Tym razem książka jest o tyle niezwykła, że jest grą książkową, a z taką formą nie miałam jeszcze okazji obcować. No i głównym bohaterem jest kot, a dokładniej rzecz ujmując, czarny kocur Dunder. Czyż mogłam odmówić sobie przyjemności przeczytania takiej pozycji? No oczywiście, że nie!!!

Opis z okładki:
 
Wyjątkowa książka Radka Raka, którą możesz czytać na wiele sposobów!

"Dunder albo kot z zaświatu" to zwariowana przygoda mówiącego kota, który niezbyt mądrym żartem uruchamia lawinę koszmarnych zdarzeń. 

W książce to Ty zdecydujesz, jak potoczy się historia tytułowego Dundera. Czy weźmiesz udział w bratnim wyzwoleniu Nawii? Podyskutujesz z gołebiem Krzysztofem? Uratujesz weselników przed zmorą? Uciekniesz przed żmijem? Spotkasz smoki, słowiańskie bóstwa, zombie i upiory? A może schowasz się w cichym kącie i przeczekasz koszmarne zamieszanie?

Odkryj wszystkie fantastyczne ścieżki, którymi może podążać bohater - poznaj magię gry książkowej! Tu wszystko zależy od Ciebie!
 



Po przeczytaniu tego opisu zastanawiałam się czy to w ogóle jest książka dla mnie, bo ja to średnio lubię mało realistyczne fabuły. No ale heloł! Z drugiej strony głównym bohaterem jest gadający kot! Wszystko inne można książce wybaczyć ;) Jeżeli jesteście ciekawi czy książka przypadła mi do gustu, czytajcie dalej.



Zacznę szczerze. Nie znałam dotychczas ani Wydawnictwa Muduko, ani autora Radka Raka. Ale to jest piękne w literaturze i świecie książkowym, że ciągle jest coś do odkrycia. Zatem postanowiłam odkrywać. No i gra książkowa! Ta forma też mnie wołała bardzo.
 
Zaczynając od samego wydania, to od razu muszę przyznać, że książka jest ładnie i ciekawie wydana. Zarówno okładka, jak i ilustracje w środku w wykonaniu Tomasza Bolika, są na pierwszy rzut oka lekko mroczne, ale też bardzo specyficzne i wbrew pozorom zabawne. Na początek dostajemy ilustrację z wizerunkiem współczesnej wiedźmy i zastanawia mnie, która kociara nie zobaczy w tym obrazie siebie :D
 
Następnie sposób pisania i dialogi. Łyknęłam to od razu. Po pierwsze widać, że Autorowi znane są typowe kocie zachowania, a po drugie bohater został obdarzony specyficznym poczuciem humoru i pewnego rodzaju sarkazmem, który mnie urzekł niemal od pierwszych, przez niego, wypowiedzianych słów. Gdyby koty miały dar mówienia ludzkim głosem, myślę, że większość z nich właśnie tak komunikowałaby nam swoje potrzeby i prezentowała swoje stanowisko w wielu kwestiach. 
 
No i sama forma fabuły, gdzie czytelnik decyduje o kolejnym kroku bohatera. Ja z czymś takim spotkałam się pierwszy raz i muszę powiedzieć, że początkowo czułam się dziwnie. Bo czytasz sobie pierwszy paragraf i w zależności od tego, jaką decyzję podejmiesz, idziesz do kolejnego paragrafu, który może akurat wypadać w środku książki. Więc takie czytanie nie po kolei, wręcz skakanie po książce, początkowo może powodować pewien dyskomfort, ale to szybko mija. Fabuła wciąga, ale oczywiście nie zamierzam tutaj nic Wam zdradzać, bo może akurat kogoś przekonam do przeczytania tej książki ;) Doznania są w każdym razie całkiem przyjemne. Akcja, w zależności od naszych decyzji, trzyma w napięciu i mogę Wam zdradzić, że ja tam kota Dundera raczej nie oszczędzałam. Wystawiałam go do różnych wyzwań, ale można też zadecydować, że kot nie miesza się w pewne kwestie. Dlatego nie wykluczam, że niedługo przeczytam książkę jeszcze raz, aby sprawdzić jaki kształt będzie miała fabuła, kiedy to bohater przyjmie inną strategię postępowania ;)
 
 

 
Podsumowując, polecam szczerze tę książkę. Tym, którzy nie mieli kontaktu z grą książkową, polecam z uwagi na ciekawą formę, warto sprawdzić czy taka rozrywka nam pasuje. Książkę zaliczam do kategorii pozycji rozrywkowych, świetnie relaksujących i zabawnych. Można się na chwilę oderwać od rzeczywistości, udać w świat alternatywny i jeszcze mieć wpływ na wydarzenia! Kociarze będą zadowoleni, bo nic tak nie bawi, jak gadający, czasami pyskujący kot mądrala. Myślę, że książka będzie miłym i niebanalnym prezentem na zbliżający się czas mikołajkowo-świąteczny. Jak macie w swoim otoczeniu miłośników kotów, to macie gotowy pomysł na prezent. Nie ma za co ;) Książka ma cenę okładkową 39,90, ale pierwsze z brzegu Bonito oferuje ją za niewiele ponad 30 zł, więc można kupić taniej, a to jest zawsze dobry interes ;)
 
Bardzo dziękujemy Wydawnictwu Muduko za egzemplarz do recenzji. A cicho Wam szepnę, że niedawno kupiłam książkę, w której również głównym bohaterem jest kot, więc trzymajcie kciuki, żebym miała czas ją w miarę szybko przeczytać i móc Wam o niej opowiedzieć. Trochę się rozpisałam, ale nic na to nie poradzę, że jak mnie weźmie polot, to pisze się prawie samo. Zapomniałam już jak bardzo to lubię ;)

sobota, 2 listopada 2024

odchodzenie

Zawsze w listopadzie nachodzi mnie nostalgia i refleksja. Głównie nad przemijaniem i odchodzeniem. Jako, że jestem osobą bardzo wrażliwą, nie lubię tych tematów, omijam je jak mogę i jestem świadoma, że mam z tym problem. Ale jedno wiem na pewno. Nie akceptuję słowa "zdychać". Jakiś czas temu ten temat był mocno grany i czytając różne komentarze, wiem, że dzieli Polaków... Ja osobiście nie zgadzam się z tym, że zwierzęta zdychają, a ludzie umierają. Jestem zwolenniczką teorii, że wszystko co żyje, kiedyś umiera, czy to roślina, owad, krowa, pies, kot czy człowiek. Ludzie mają ogromną potrzebę wywyższania się, bycia lepszymi od wszystkich innych żywych istot na tej planecie, a może i w całym wszechświecie. A po prostu jesteśmy żywymi organizmami, jak wszystkie inne. Jak patrzę na niektóre jednostki, to śmiem twierdzić, że od jakiegoś czasu nawet nie jesteśmy najmądrzejsi ;) Ale to już temat na inny wpis. 
 


Myśląc nad wszystkimi, którzy odeszli, zarówno ludźmi, jak i zwierzętami, cieszę się, że ostatni rok nas oszczędził, nikogo z bliskich nie musiałam żegnać. Chociaż w pożegnaniach osób dalszych brałam udział  i też były to dla mnie trudne doświadczenia. I wiem, że im starsza jestem, tych pożegnań czeka mnie więcej i sama taka myśl jest najzwyczajniej w świecie trudna...

środa, 23 października 2024

jesienne słońce

Witek w jesiennym, październikowym słońcu.


A tak w ogóle czekamy na fajną przesyłkę. Będziemy recenzować coś ekstra! Już niedługo szczegóły, a więcej bieżących informacji zawsze u nas na IG: @kociabrygada

niedziela, 20 października 2024

czytanie z kotem (45)

Już dawno obiecałam Wam wpis książkowy, ale nie ukrywam, że to najbardziej pracochłonne wpisy, a ostatnio czasu miałam jak na lekarstwo. Ale wreszcie się zebrałam i mam nadzieję, że wrócę do regularnych wpisów książkowych. 

Na pierwszy ogień idzie książka ostatnio przeczytana. 

Anna Chaber "Miejmy do tego dystans"

Autorkę poznałam już jakiś czas temu i jej książki raczej oceniałam pozytywnie, więc kiedy musiałam szybko podjąć decyzję, co sobie wziąć do pociągu, padło właśnie na tę książkę. Niestety nie sprawdziłam i okazało się, że to drugi tom serii. W trakcie czytania nie odczułam tego w ogóle, więc postanowiłam doczytać do końca. Autorka ma lekkie pióro, mamy tutaj momentami całkiem znośny dowcip i fajne dialogi. Fabuła przypomina nam początki epidemii, co uświadomiło mi, że to był ciężki czas. Bohaterka przypadła mi do gustu i cieszę się, że była wierna swoim poglądom i decyzjom. Aktualnie nie mam potrzeby przeczytania pierwszego tomu serii, ale jeżeli pojawi się kolejna część na pewno zapoznam się z losami Aleksandry.


Agata Przybyłek "Ostatni zachód słońca"
 
Na wrześniowy wyjazd nad morze wybrałam lekturę z serii nadmorskiej Agaty Przybyłek. Chociaż ostatnio nie za bardzo trafiają w mój gust książki Autorki, zaryzykowałam po raz kolejny. Tym razem muszę przyznać, że lektura była całkiem ciekawa. Chociaż nadal uważam, że dialogi są toporne, a Autorka nadużywa pewnych określeń i leci zbyt mocno na stereotypach, to jeśli chodzi o akcję, był to dobrze spędzony czas. Zachowania bohaterów były dosyć zachowawcze i brakło mi więcej emocji i pikanterii, ale wybaczam, bo książka mnie wciągnęła. 
 
 
Ale żeby nie było tak kolorowo i cukierkowo zostawię tutaj też pozycje Autorki, które nie przypadły mi do gustu. 
 
Agata Przybyłek "Przerwana melodia"
 
 
Na tę pozycję skusiłam się ze względu na temat baletu. Temat o wielkim potencjale i niestety Autorka tego potencjału niestety nie wykorzystała. Pomysł na fabułę był ciekawy i zapowiadał się bardzo interesująco, bardzo mnie rozczarowało to, w jaki sposób akcja została poprowadzona. Książka ogólnie była nawet wciągająca, ale główny wątek traumy bohaterki został maksymalnie spłycony. Aktualne życie bohaterki zostało pokazane w tak przelukrowany sposób, że momentami robiło się mdło. Bohaterowie totalnie przerysowani i idealni, przez pół książki nie działo się nic, dopiero później fabuła nabiera tempa, a kiedy robi się ciekawie, książka nagle się kończy. Mało baletu w balecie, a trudne doświadczenia bohaterki mogły poprowadzić do jakiejś wartościowej puenty, natomiast książka kończy się niczym. Traumatyczne wydarzenia, jakich udziałem była młoda dziewczyna, kompletnie mnie nie poruszyły, nie odczuwałam żadnych emocji i tym faktem jestem najbardziej rozczarowana. Do tego drętwe dialogi, tak nierealne, że aż momentami śmieszne. Chciałabym wiedzieć, czy istnieje chociaż jedno małżeństwo, które porozumiewa się w taki sposób, jaki przedstawiła Autorka....

Agata Przybyłek "Na skrzydłach marzeń"

 
Niestety kolejna mocno przeciętna książka. Taka fabuła o niczym, wyidealizowana z drętwymi dialogami pomiędzy bohaterami. Nawet nie chce mi się rozpisywać na ten temat. Skupię się raczej na tym, że ostatnio obserwuję, że niektórzy autorzy idą na ilość, a nie na jakość (tutaj właśnie taki przykład), książka w sumie o niczym, ale wierne czytelniczki kupią i przeczytają... Niestety podobne podejście mają chyba też wydawnictwa. Mam wrażenie, że niektóre książki w ogóle nie przechodzą żadnej korekty, ponieważ są pełne różnych drobnych błędów. Ale nie trzeba wcale jakoś specjalnie wnikliwie czytać książki, żeby pewne rzeczy wyłapać. Więc jak się to dzieje, że jednak nikt tego nie wyłapuje. W tym tytule na początku jest mowa, że główna bohaterka żyje w związku partnerskim, nieformalnym. Potem dwukrotnie bohaterowie mówią o sobie mąż/żona, żeby za kilka rozdziałów facet oświadczył się jednak głównej bohaterce. Serio? O co chodzi!!! Czy liczy się tylko sprzedaż i ilość?


Natalia Sońska "Miłość i inne przypadki"

 
Za to książki Natalii Sońskiej zawsze biorę w ciemno. To pozycje, które gwarantują mi dobrą rozrywkę przy lekturze, pewną dawkę emocji, fajnie zbudowane relacje między bohaterami, dobre dialogi i ciekawa fabuła. Dlatego "Miłość i inne przypadki" pojechała ze mną na urlop jako gwarant dobrego relaksu. Co prawda uważam, że to słabsza pozycja Autorki, ale i tak dobrze mi się czytało. Ja po prostu nie kupuję wątku od nienawiści do miłości... To nie jest mój ulubiony motyw w literaturze kobiecej. Poza tym tutaj Autorka w żaden sposób mnie nie zaskoczyła, a to zawsze sobie cenię. 
 
Żeby nie było wrażenia, że czytam tylko i wyłącznie lekkie i łatwe lektury kobiece. Teraz coś z grubszego kalibru.


Jarosław Molenda "Zbrodnia w Kobierzynie"

 
Sięgnęłam po tę pozycję, myśląc, że jest to kryminał. Okazało się, że to świetna literatura faktu. Autor pokazuje trudną historię drugiej wojny i losy ludzi chorujących psychicznie. Wiemy, że los słabszych, ułomnych i niepasujących do pewnego wyobrażenia idealnej "rasy" nie był łatwy. Mordowano ludzi na potęgę i ta książka to pokazuje. To trudna lektura, ale porusza bardzo ważny temat. Mimo, że wiedziałam o bezsensowności działań podczas drugiej wojny światowej nazistów, ta pozycja wstrząsa ponownie. Daje wiele do myślenia....

Na dzisiaj tyle. Głównie literatura kobieca, lekka i przyjemna, taka letnia i wakacyjna. Ale mam na swoim koncie też kryminały i thrillery psychologiczne. Ale o tym następnym razem ;)

niedziela, 6 października 2024

podsumowanie września

Wrzesień przeszedł do historii. A ponieważ był bardzo przyjemny, to będziemy go miło wspominać ;)

Najgorsze, że teraz na dobre zaczęła się jesień. Aktualnie u nas w Krakowie pogoda paskudna, mokro i zimno, więc najgorsze wydanie jesieni. Jednak mamy nadzieję, na piękną i słoneczną odsłonę tej pory roku w najbliższym czasie.... Trzymamy zatem kciuki.


 A teraz krótkie, fotograficzne podsumowanie września.

 

Bałtyk wczesną jesienią jest super. Nad polskim morzem pogoda to zawsze ruletka, więc i tym razem trafiliśmy tak pół na pół z pogodą. Ale nie było źle ;) Ja to zawsze powtarzam, że nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani ludzie. Więc ja podczas tego wyjazdu byłam źle ubrana ;) No ale to przeważnie tak się kończy, jak człowiek pakuje się na szybko. Miałam bardzo trudny dzień w pracy tuż przed urlopem i pakowałam walizkę w totalnym zaćmieniu umysłu ;)



A teraz już tylko siedzenie w domku z kotkami ;)

W przygotowaniu jest post książkowy, więc chwilka cierpliwości jeszcze i podzielę się z Wami fajnymi tytułami ;)

niedziela, 22 września 2024

nadejście jesieni

Mam mały kłopot z tą jesienią. Z jednej strony lubię lato i żal mi tych ciepłych nocy i długich dni. Tych zapachów, kwiatów, owoców i wszystkiego, co tylko latem możemy doświadczyć. Ale z drugiej strony trochę się cieszę na ten czas, kiedy będę mogła bez wyrzutów sumienia siedzieć w domu, czytać książki i robić świąteczne ozdoby. 


Może po prostu, zamiast się smucić, narzekać, trzeba polubić każdą porę roku i z każdej czerpać to, co najlepsze. Mam nadzieję, na piękną, słoneczną, polską i złotą jesień.

sobota, 14 września 2024

kocia sobota

O jak ja dawno tutaj nie pisałem. Muszę chyba do tego wrócić... Za nami tydzień z dziadkami, bo naszych starych wywiało na wakacje. Co ja będę tutaj dużo pisał, wiadomo, że nie byłem z tego faktu zadowolony. Ja bardzo kocham swoją pańcię i nie lubię, jak jej nie ma. Tęsknię i usycham z głodu. Taka prawda. Chociaż babcia mi schlebiała i słuszne porcje dawała, ale wiecie, to jednak nie to samo co regularne posiłki. Madka głodzi mnie i przetrzymuje na diecie, ale i tak ją kocham. Ale za to jak wróciła, to miała nas blisko siebie, bo obydwoje z Gówniakiem się do niej pchaliśmy. Lekko nie miała.
 
 
 
Generalnie jak starzy wrócili, to sobie ich walizkę zaanektowaliśmy na kocie łóżeczko. Już tak bywa, że jak w porę walizy nie schowasz, to przejmujemy i nasza, aż nam się nie znudzi.
 
 

 I tylko co jakiś czas zmiana warty. Bo wiecie, to trzeba pilnować. Chwila nieuwagi i człowieki hyc walizkę do szafy, więc trzeba być czujnym. 


Bez kitu, muszę wrócić do mojej autorskiej serii "kocia sobota" i częściej się tutaj odzywać. W końcu jestem mądry i inteligentny i swoje zdanie mam prawie na każdy temat. Co tak będę milczał jak słup soli. Rude koty są rozgadane i trzeba będzie to wreszcie pokazać światu.

Tymczasem bywajcie, uważajcie na siebie, bo weekend się szykuje mocno deszczowy i wiem, że mają być jakieś tęgie ulewy. 
 
 

niedziela, 1 września 2024

podsumowanie sierpnia

Ależ to lato jest piękne! Chociaż ciągle słyszę narzekania, że za gorąco, a sama nie przepadam za upałami, to i tak uważam, że lato jest w tym roku fajne. Długie i ciepłe. Marudy na pewno nie będą mieli powodów do narzekania. Chociaż jak to marudy, na pewno jakiś powód się znajdzie ;)


Ja w lecie najbardziej lubię te długie dni. Gdyby w zimie było jasno chociażby do 19:00 na pewno byłaby bardziej znośna ;) I to światło! Ta złota godzina i barwa światła. Bajka! Tego będzie mi najbardziej brakowało. I chociaż miłośnicy jesieni już ją czują i pragną jej nadejścia, ja nie jestem zwolennikiem przyspieszania i tak pędzącego czasu. Jesień i tak nadejdzie. W swoim czasie. Cieszmy się latem. Już widziałam pierwsze dyniowe wystawy w sklepach, w kwiaciarniach wrzos, a w Lidlu chryzantemy. Ja nadal cieszę się atmosferą lata.  


Szkoda, że sierpień się kończy, chociaż ja też jednocześnie się cieszę, bo przede mną wrześniowy urlop. Czekałam na niego cały rok ;) Pogoda podobno ma dopisać, ale jaka by nie była, będzie fajnie. Wiem to! ;)


Pamiętam z dzieciństwa to uczucie, kiedy kończyły się wakacje. Ten żal i smutek, że tak szybko minęło. Chociaż dzisiaj wiem, że mijało wolniej, niż mija dzisiaj. Za dzieciaka jednak czas płynie trochę inaczej. Ale zawsze było żal mijających wakacji. Ja też nie specjalnie przepadałam za szkołą, więc smutek był większy. Chociaż lubiłam pisać, czytać, lubiłam mieć fajny piórnik z przyborami i zawsze cieszyły mnie nowe książki i zeszyty, to z perspektywy społecznej szkoła dla mnie nie była fajnym miejscem. Dzisiaj wspominam ją bez sentymentu. I tym bardziej współczuję tym dzieciom, dla których szkoła nie jest przyjemnym miejscem (a przecież powinna być!). 


Za wszystkich uczniów trzymamy kciuki! Za wszystkich wracających z urlopu też ;) Mam nadzieję, że przed nami piękna, słoneczna i złota jesień. 








poniedziałek, 5 sierpnia 2024

kocie sprawy kuwetowe

Każdy opiekun kota wie, jak ważną kwestią jest kuweta i jej zawartość. Temat kuwety to temat rzeka. Bo ważne w tym temacie jest wszystko i wszystko może mieć wpływ na nasze życie i życie kota, jego samopoczucie i komfort. Znaczenie ma rozmiar kuwety i jej rodzaj, czy jest odkryta czy zakryta, znaczenie ma też to, gdzie kuweta stoi. Największe znaczenie ma chyba to, co do kuwety nasypiemy. Możliwe, że ktoś z Was ma kota, któremu wszystko jedno. Ponieważ ja mam kota, który jest kuwetowym nadwrażliwcem, bałam się dotykać tematu kuwety.
 
 
Razem z Witkiem ustaliliśmy co mu pasuje, a co nie. Zaakceptował kuwety, ich rozłożenie i żwirek. A ponieważ to także kot esteta, który nie uznaje zbyt brudnego żwirku, w drodze manifestu pedanta, potrafi załatwić swoje potrzeby w innym miejscu, niż przeznaczona do tego kuweta, jak tylko uzna, że ten żwirek już nie nadaje się do użycia. Teraz wiecie, dlaczego nie znajdziecie u nas testów żwirków...
 
Ale postanowiłam zaryzykować. Zwłaszcza, że Ksenia wydaje się kotem mniej wymagającym, więc będzie testerem nowego produktu. A kiedy odezwał się do mnie sklep zoologiczny Zoopoint z propozycją współpracy barterowej i wysłania nam żwirku, postanowiłam poddać się temu doświadczeniu ;)
 
 

 
Do testów dostaliśmy Żwirek dla kota Tofu pellet do toalety 
 
 

 
 
Jakie informacje znajdziemy na stronie:
 
Naturalny żwirek roślinny, bezpieczny dla zdrowia Twojego kota w formie pelletu. Powstał z tofu - a dokładniej z mleka sojowego. Dzięki doskonałej rozpuszczalności może być spłukiwany w domowej toalecie. 
 
Zalety żwirku z tofu:
  • biodegradowalny - w 100% roślinny
  • opakowanie 6l to 2,5 kg
  • może być spłukiwany w toalecie - rozpuszcza się w wodzie
  • wysoka absorpcja płynów
  • doskonale zbryla się i ogranicza namnażanie bakterii
  • świetnie wiąże zapachy, dzięki unikalnej porowatości
  • forma pelletu (rolek) sprawia, że nie roznosi się poza kuwetę
  • lekki, miękki i bezpieczny dla każdego kota
  • ultra-wydajny wyrzucasz jedynie zbrylone kulki
  • pięć wariantów zapachowych do wyboru
  • nie pyli, brak pokruszonego, drobnego żwirku na dnie worka
 
Powiem szczerze, że nie sądziłam iż jest w stanie coś mnie tak zaskoczyć, jak żwirek z tofu. Serio! Tym bardziej chciałam zobaczyć jak to COŚ wygląda na żywo ;) Jesteście ciekawi?
 
 

 
Co do ilości kuwet w domu, zasada jest prosta. Tyle kuwet, ile jest kotów plus jedna. Więc przy dwóch kotach mam trzy kuwety. Nowy żwirek na początku trafił do jednej z kuwet, tej z której najczęściej korzysta Ksenia. Tak! Moje koty podzieliły się między sobą kuwetami :D  Na pierwszy rzut poszedł żwirek uniwersalny bezzapachowy. Nigdy nie mieliśmy zapachowych żwirków, więc nie chciałam kotom fundować aż tylu zmian i nowości na raz. I faktycznie żwirek nie ma żadnego dominującego zapachu. To co najbardziej mnie zaskoczyło to to, że żwirek jest taki drobiutki! 
 
 

 
To, co obiecuje producent, to fakt, iż żwirek nie przylepia się do kocich łap i nie roznosi poza kuwetę. Tego byłam bardzo ciekawa, ponieważ każdy producent żwirku to obiecuje i patrząc na recenzje różnych produktów, mam wrażenie, że każdy polega na tym gruncie. Więc jak się ma sprawa z tym żwirkiem? Otóż faktycznie mało wywędrowało poza kuwetę! Jestem w dużym szoku.
 
 

 
Drugą rzeczą, którą obiecuje producent, jest to, że można go spokojnie wyrzucać do toalety, ponieważ jest biodegradowalny i rozpuszcza się w wodzie. To nie jest pierwszy na naszym rynku żwirek, który można wyrzucać do toalety, wg informacji umieszczonych na opakowaniu. Ale nie wiem czy wiecie, ale jednak powinno się unikać wyrzucania żwirku do toalety. Z tego, co mówią specjaliści od odpadów, wyrzucanie żwirku do toalety nie jest wskazane. Ja w każdym razie tego nie robią. Żwirek ląduje w odpadach zmieszanych. Nowy żwirek przetestowałam na okoliczność tego, czy rozpuszcza się w wodzie. Filmik z tego wydarzenia jest do zobaczenia na naszym Instagramie @KociaBrygada
 
 

Produkt dostępny jest w dwóch wariantach wagowych: 2,5 kg oraz 15kg. Mniejsze opakowanie kosztuje 39,90zł co daje nam cenę 15,96zł za kilogram. Dla porównania nasz dotychczasowy żwirek, przy opakowaniu 4,3kg cena za kilogram wychodzi trochę ponad 9 zł, więc jest taniej. Oczywiście decydując się na większe opakowanie zyskujemy na cenie. Żwirek możecie kupić TUTAJ
 
Dla Czytelników o mocnych nerwach zdjęcie zbrylonego żwirku czyli czytaj zesikanego przez kota ;)
 

 
 
PODSUMOWUJĄC
 
Jestem mile zaskoczona, że ciągle coś nowego powstaje i że producenci myślą o ciągłym poszerzaniu oferty produktów biodegradowalnych, ekologicznych i przyjaznych środowisku. Od razu podkreślam, że się nie znam na tym temacie, ale jak pomyślę o czasach kiedy używałam żwirku silikonowego, to aż ciarki mnie przechodzą. Nawet laik zobaczy różnicę.
 
Po drugie żwirek faktycznie się nie pyli. Przesypując nasz standardowy drewniany żwirek z torby do pojemnika unosiła się chmurka, a przy tym żwirku nie było tego zjawiska. No i koniecznie sprawdźcie nasz eksperyment czy żwirek rozpuszcza się w wodzie! Na naszym Instagramie w wyróżnionych relacjach "RECENZOWALIŚMY" zostawimy materiały, które będziecie mogli zobaczyć ;) Mało się nosi po mieszkaniu, co też jest dużym plusem.  I już drugiego dnia, po wrzuceniu nowego żwirku do jednej z kuwet, Witek też skorzystał, więc jak na wybrednego kuwetowo kota uważam, że szybko zaakceptował nowość.
 

 
Jesteśmy mile zaskoczeni tym produktem, nadal będziemy go testować, a w kolejnym wpisie damy znać, jak wypadły wersje zapachowe. Za możliwość poznania tego żwirku dziękujemy  Sklepowi Zoopoint 
 
 

A jakiego żwirku Wy używacie? Jesteśmy bardzo ciekawi ;)

REKLAMA. Współpraca barterowa ze sklepem https://zoopoint.pl
 
 

czwartek, 1 sierpnia 2024

podsumowanie lipca

Oj chciałoby się, aby ten czas latem uciekał jednak trochę wolniej... Ja nie wiem gdzie jest maj i czerwiec, lipiec też już przeszedł do historii.... Strasznie to pędzi, tylko po co? 


Uwielbiam spędzać czas w domu, ale latem się wyjątkowo zmuszam do wychodzenia, bo wiem, że zaraz nastanie jesień, potem zima i jeszcze się nasiedzę w domu. Więc wychodzę, żeby nacieszyć oczy tymi słonecznymi widokami. A daleko od domu nie muszę odchodzić, by złapać piękną, złotą godzinę nad Wisłą.

Kotki, zwłaszcza ten jeden, łapie swoje szczęście na balkonie. I mimo, że to straszny dzieciak i głupeczek, to na balkonie jest niezwykle grzeczna, nie cuduje i nie kombinuje. Ale mi się trafił cudownie grzeczny koteczek ;)



Witek też potrafi korzystać z życia i łapie każdą plamę słońca. Jednak rano pozostaje w domu, bo musi śledzić kto i kiedy wchodzi do kuchni, bo możliwe, że akurat uda się kogoś naciągnąć na trzecie śniadanie (bo dwa dostaje legitnie) ;)

To był bardzo przyjemny, wakacyjny miesiąc, chociaż wiadomo, że w dorosłym życiu słowo wakacje już niewiele znaczy, zwłaszcza dla ludzi bezdzietnych. My czekamy na urlop! Ale ja staram się wycisnąć z lata w mieście ile się da. Niewiele potrzeba mi do szczęścia. A poniżej krótka migawka z lipca









Chyba wrócę do tych podsumowań miesiąca, bo tak miło się potem to wszystko wspomina ;) No i wpadła nam miła współpraca, więc już teraz zapraszam na kolejny post, kotki będą coś testować. Oczywiście w kolejce też czeka post książkowy, bo wpadło kilka pozycji wartych uwagi. Do zobaczenia!