Nie ma to jak obrażony kot. Od poniedziałku, czyli od wizyty u weterynarza, nie przyszedł do mnie do łóżka. Trzy razy dziennie dostaje lekarstwo, więc ma powód.
Teraz siedzi na łóżku tyłem do mnie.....żeby mi za dobrze przypadkiem nie było ;)
Reszta kociej brygady ma się świetnie. Tośka cały dzień bryka i łobuzuje...jak nie ona ;) Dyziek chodzi i gada....gada...gada. Wiecznie ma coś do powiedzenia. Właśnie mówi, że idzie przez przedpokój ;)
Fajnie, że reszta ferajny dobrze się bawi, tylko Witusia szkoda :-( Buziaczki mu przesyłam.
OdpowiedzUsuńWitek trochę też dokazuje, widać, że jest lepiej. Buziaki przekazane ;)
UsuńPozdrawiam kota w chorobie. Co to sobie myślą ludzie, że wet to takie hop-siup? To jest terror! Te zastrzyczki, mierzenie temperatury wiadomo gdzie, te inne zwierzaki wszędzie, tyle zapachów...Fuj, fuj.
OdpowiedzUsuńGłaski dla Witusia :)
OdpowiedzUsuńWituś pewnie walczył ze sobą, położyć się czy nie. z jednej strony obrażony za te tabletki, ale ciągnie do do łóżka, więc położył się tyłem, żeby nie było.. :)
OdpowiedzUsuń