Po wymyciu okien przyszedł czas na zmianę firanek. W prasowaniu oczywiście miałam pomocników. I to od razu dwóch. Nie oszukujmy się! Bez nich nie dałabym rady!
Tosia kontrolowała sytuację "od wewnątrz", czyli siedziała w firance i sprawdzała, czy przypadkiem nie zostawiam za dużo zgnieceń.
Dyziu natomiast został na zewnątrz, uwalił swoje ciężkie cielsko na firance i dbał, żeby nie odleciała z deski przez, dopiero co, umyte okno ;)
Nie obyło się przy tym bez zygania łapami do siebie. Oczywiście trzeba było się pokłócić o to, czyje miejsce jest lepsze.....
Już teraz zapowiadam, że w następnym poście zobaczycie co w tym wszystkim robił Witek. Bo jak prace domowe, to nikt nie może się obijać! ;)
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze od Was. Jest mi bardzo miło, że tak licznie tu zaglądacie i zostawiacie ślad po sobie. Nie zawsze mam czas, a czasami siłę na odpowiedź na każdy komentarz, ale wiedzcie, że są bardzo miłe ;) Pozdrawiam wszystkich Czytelników!!!
Tosia wygląda jak w ślubnym welonie ;-)
OdpowiedzUsuńKocia grupa firankowa :)
OdpowiedzUsuńTosi az sie oczy blyszcza hihi ;-)))
OdpowiedzUsuńA nie było nurkowania w firanki? U mnie zawsze są nury i dziurkowanie pazurkami :)
OdpowiedzUsuńHehehehe :) Tylko żeby ta kocia grupka nie porwała Ci tych pięknych firanek. A pro po, też mam zwierzaki i zawsze mam problem z firankami, a raczej one mają z nimi kłopot. Chciałabym zamówić tutaj http://www.oknoart.pl/, ale powiedz mi gdzie Ty kupujesz?
OdpowiedzUsuńja kupuję na bazarze ;)
Usuń