poniedziałek, 26 lutego 2018

uczucie do kuriera cz. 3

Nie mam ostatnio pomysłu na posty, więc dokończę moje opowieści dziwnej treści na temat relacji z kurierami. Jeszcze nie wszystkie historie opisałam ;) Post zostanie wzbogacony o zdjęcia Dyzia, bo widok Dyzia zawsze poprawia humor ;)


Mimo, że miałam już lekko dość wszystkich tych perypetii z kurierami,  mija kolejny miesiąc, dwa.... Żwirek znowu trzeba zamówić. Więc zamawiam. I znowu Kurier dzwoni jak już stoi pod moją klatką.... I to ja mam mu zaproponować rozwiązanie, bo ja powinnam cały dzień na niego czekać w domu... I znowu sakramentalne pytanie, czy może zostawić u sąsiada. Jedyną sąsiadką, jaką znam w moim bloku, jest starsza pani mieszkająca obok. Emerytka, która cały czas siedzi w domu, więc wydawałoby się, że może odebrać paczkę raz na jakiś czas. Ale nie będę obarczać staruszki, która porusza się o dwóch kulach, moją wielką przesyłką. Pewnie by to dla mnie zrobiła, ale ja tak nie potrafię. Więc Kurier zostawił paczkę w osiedlowym sklepie zoologicznym! Nie w salonie fryzjerskim tylko w zoologicznym. To jest dosłownie złośliwość sytuacji.... Odbierać żarcie i żwirek koci w sklepie zoologicznym....


Przy kolejnych zakupach (konkretnie w Zooplusie) już pojawił mi się "syndrom stresu przedzakupowego". Z jednej strony chcę kupić, ale z drugiej już myślę, jak będzie tym razem z kurierem. Zamawianie do pracy odpada, bo to najczęściej słyszę jako radę na "problemy z kurierem".  Syndrom ten zgeneralizował mi się na wszystkie zakupy internetowe, więc jeżeli sklep nie oferuje paczkomatu, poczty polskiej lub odbioru na poczcie nie korzystam z niego. Serio!

Na pomoc przyszedł mi tata! Zaproponował, żebym zamawiała na ich adres. Tata pracuje na zmiany, więc zamawiając próbuję z dostawą trafić w dzień, kiedy tata jest po nocy, śpi i w każdym momencie może paczkę odebrać. Wydawałoby się, że rozwiązanie idealne! Raz się udało. Przy kolejnych zakupach paczka przyszła uszkodzona i postanowiłam wreszcie zmienić firmę kurierską, bo była taka opcja.

Nowa firma kurierska miała UDOGODNIENIE. Sms z informacją kiedy można się spodziewać kuriera. Ale bomba! Żyć nie umierać!

Robię zakupy, zamawiam, płacę i oczekuję na paczkę. Dwa dni później, godzina 9:00 siedzę jak zwykle w pracy, a tu sms! Kurier Tomasz (tu numer kuriera) doręczy paczkę dzisiaj między 10:00 a 12:30. Świetnie! Jestem w pracy! No ale przezornie zamówiłam do rodziców, tata śpi po nocy, więc luz. Wysyłam tego smsa tacie. I wracam spokojnie do pracy. Tata dzwoni do mnie o 15:00 czy przypadkiem nie pomyliłam dni, bo on czeka i czeka, a kuriera nie widać. Dzwonię więc do kuriera Tomasza, ale nie odbiera. O 16:00 dzwonię do firmy na infolinię, już nie będę nawet opisywała męki, jaką trzeba przejść, żeby zostać połączonym z konsultantem. Wybór właściwej cyferki odpowiadającej konkretnemu problemowi jest pewnym wyzwaniem. Przemiły pan konsultant obiecał skontaktować się z kurierem. Kurier o 17:00 pojawił się u moich rodziców z pudłem.

Dobra, kolejne zakupy. Klikam zamawiam, płacę i czekam. Oczywiście zamówiłam tak, żeby przyszło, kiedy tata śpi po nocy. Niestety w Zooplusie mieli bardzo dużo zamówień i dostałam informację, że moje zamówienie opóźni się o jakieś trzy dni. I cały plan leci na łeb ze stromych schodów. Siedzę w pracy i otrzymuję znajomego smsa "kurier Tomasz dostarczy przesyłkę między godziną 12:30 a 14:00". Nie muszę chyba pisać, że tata już na innej zmianie, więc przesyłki nie odbierze ;) Dobra, dzwonię do Tomasza, po to chyba dali jego numer. Ale kurier Tomasz jest zbyt zajęty, żeby odebrać telefon. Nie odbiera, nie oddzwania i nawet nie można mu się nagrać, bo sekretarka mnie informuje, że poczta głosowa jest zapełniona. W smsie jest opcja zmiany terminu dostarczenia przesyłki, więc zmieniam na za cztery dni. Jest czwartek, wybrałam wtorek. Około 13:30 dzwoni kurier Tomasz, żeby zapewne mnie poinformować, że nie ma mnie w domu, a on biedny stoi pod klatką. Stwierdziłam, żeby ugryzł się w ucho i nie odebrałam, bo jeszcze bym mu coś nagadała... Wybrałam wtorek, niech dostarczają we wtorek. W ostateczności wezmę dzień wolnego i będę czekać na paczkę. W piątek rano otrzymałam sma, że kurier Tomasz dostarczy paczkę między 11:00 a 12:30. Czy ktoś ze mnie kpi? Po co jest możliwość zmiany terminu, skoro tego nie stosują? Jak to mówi młodzież, olałam system. Kurier nie dzwonił, ja też nie. Nadszedł poniedziałek i znowu sms o treści "kurier Rafał dostarczy przesyłkę między 10:30 a 12:00". Jedyne co pomyślałam, że to moje ostatnie zakupy, bo ja nie mam jednak zdrowia psychicznego na takie zagrywki. Ale nagle dotarło do mnie, że jest inny kurier, więc zadzwoniłam z nadzieją, że może chociaż odbiera telefon. Oczywiście krew we mnie buzowała i już miałam mu nawrzucać... ale kiedy odebrał, grzecznie zapytałam czy może być u mnie po 16:00. Oczywiście nie może. Już, już miałam się zdenerwować, ale stwierdziłam, że z chłopem jednak prędzej załatwię sprawę jako biedna, nieporadna i zagubiona kobieta niż rozkrzyczana wredota.
Ja: Wie pan co, ja już na tą paczkę czekam od czwartku, więc może już oszczędźmy sobie zachodu, niech pan ją zostawi w magazynie a ja odbiorę (a magazyn mają oczywiście na jakimś zadupiu)
Kurier: A to może ja przywiozę pani do pracy, albo gdzieś po drodze pani odbierze? (facet mięknie!)
Ja: No dobrze, to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. To gdzie?
Kurier: a jest pani zmotoryzowana?
Ja: nie, ale to akurat nie problem
Kurier: ale wie pani, ta paczka jest duża i ciężka...
Ja: no ale to już mój problem, jakoś sobie poradzę
Kurier: wie pani co, to ja będę u pani przed 17:00 jak będę na bazę zjeżdżał
Ja: tak? to bardzo panu dziękuję!

Trafił mi się wreszcie ludzki kurier! 

Oczywiście komukolwiek opowiadam te historie z kurierami, każdy się śmieje. Nikt nie ma takich przygód! Każdy zamawia, odbiera i po sprawie. 



Ostatnie moje zakupy w Zooplusie zrobiłam w lutym 2017. O dziwo kurier nawet przyszedł wtedy kiedy miał być, ale paczka była uszkodzona. Tata zorientował się dopiero w momencie, kiedy chciał ją przestawić. Kuriera już nie było. Wkurzyłam się, bo paczka była tak zmaltretowana, że uszkodzony był żwirek. Nie po to kupuję jeden z droższych żwirków, żeby pan kurier rozsypywał go po całym mieście. Poza tym paczka była tak sobie zabezpieczona, jak na tak ciężką paczkę. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości i moje w tym momencie się wyczerpały. Stwierdziłam, że już wolę przepłacać w osiedlowym sklepiku, ale więcej nie zamówię. 

No ale wiadomo jak jest. Zwłaszcza żwirek w osiedlowym zoologicznym jest prawie dwa razy droższy!!!!!  Przy kilku zwierzakach na zaopatrzeniu na dwa miesiące można zyskać nawet kilkadziesiąt złotych.... Zaczęłam szukać innych sklepów zoologicznych. I tak trafiłam na Krakvet. Ceny są porównywalne do Zooplusa. Coś jest ciut droższe, coś jest ciut tańsze i bilans ogólny wychodzi bardzo podobnie. Co najważniejsze mają opcję dostawy przez Pocztę Polską. Wiem, że jest wielu ludzi, którzy znowu strasznie narzekają na Pocztę i mają z nią niemiłe doświadczenia. Ja należę do tych, którzy nigdy na poczcie się nie zawiedli. Widocznie kto nie ma szczęścia do kurierów, ma szczęście do Poczty :D

Zamówiłam zakupy w Krakvecie i wreszcie odetchnęłam z ulgą i komfortem psychicznym. Już na etapie zamówienia jest opcja wiadomości dla dostarczyciela. Tam wpisuję, że proszę o dostawę po 16:00 i już trzy razy pan kurier był między 17:00 a 19:00. Da się? Ano widać, że tak.



Znajomy ostatnio robił zakupy w Zooplusie i stwierdził, że jedna z firm kurierskich ma opcję odbioru z punktu, a punktów jest sporo. Rozpoznałam sprawę i faktycznie tak jest. Na początku maja zrobiłam zamówienie w Zooplusie, aby wykorzystać bonus, który mi się tam nagromadził. Zmieniłam w opcji dostawy, że chcę odebrać w punkcie i powiem szczerze, że jest to jakieś rozwiązanie. Przynajmniej bez stresu człowiek idzie kiedy mu pasuje i odbiera. Chociaż patrząc na cennik usług firm kurierskich, chyba nie o to chodzi, żeby klient płacił jak za woły, a w konsekwencji sam sobie targał paczkę do domu.....

Ja zostaję już przy zakupach w Krakvecie. Jestem z tych zamówień zadowolona i mam nadzieję, że tak już zostanie. A cokolwiek zamawiam przez Internet, szerokim łukiem omijam wszelkie firmy kurierskie ;) Krakvet mieści się w miejscowości pod Krakowem, więc ostatnio odbieram sama. Dla mnie to najlepsza opcja. Odbieram prosto z magazynu, wtedy kiedy mi pasuje.


7 komentarzy:

  1. U nas ostatnio.facet udawał ze nie ma nikogo w domu :D
    Dzwoni i mowi ze nikogo nie ma, ja mowie jak to ja jestem! Stoję przed domofonem, a on wali głupa ze niby naciska i nic a ja wcisnelam otwieranie a ten zdziwiony ze jak to, ja mowie no juz moze pan wejść i wnieść paczkę, ale to trzecie piętro to może on zostawi na parterze to ja na to ze mi ukradna a sama w domu jestem (taka bezbronna słaba istota) to wziął wniósł i pod drzwiami zostawił. I poszeld. Nigdy więcej gls

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupuję w Zooplusie od kilku lat. Fakt,ze były swego czasu kłopoty z kurierem, ale od dłuższego czasu jestem uprzedzana mailem i SMSem o przybyciu kuriera. Wnosi mi na 3 piętro, paczka nigdy nie była rozbebeszona.Ale to pewnie inny kurier chociaz też z GLS

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi kurier Mariusz zostawił raz przesyłkę u sąsiadów, wrzucając do skrzynki awizo z informacją, pod którym numerem zostawił paczkę:((( Teraz też zamawiam w Krakvecie z dostarczeniem do paczkomatu i to mi najbardziej odpowiada. Mizianka dla kociaków:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie można się zrazić do kurierów :/
    Jestem w lepszej sytuacji , bo mogę poczekać na kuriera w domu.
    Ale i tak wolę opcję z paczkomatem , jeśli tylko jest taka możliwość ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie już jest życie że jeden kurier jest ok ,a drugi już nie ok.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawie napisane. Super wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń