czwartek, 31 października 2013

pobieranie krwi

Dzisiaj znowu byliśmy w lecznicy. Pan Doktor pobrał Witkowi krew. Tym razem bez usypiania i nawet z łapki poszło ;) Witek wykorzystał chwilę nieuwagi Pana Doktora i wyrwał łapkę, więc krew była wszędzie. Jakby Wituś nie narozrabiał, nie byłby sobą ;)
 
 
Czekamy do poniedziałku na wyniki!


środa, 30 października 2013

znowu u lekarza

Dzisiaj znowu byliśmy u Pana Doktora.
 
 
Tosia została zaszczepiona. Dzielna dziewczynka! Z termometrem w pupie podrywała Pana Doktora mruczeniem ;) W drodze do lekarza darła japę niesamowicie. W poczekalni przestawiła się na mruczenie i zwiedzanie poczekalni.
 
 
Witek znowu coś się gorzej czuje, ma biegunkę i dwa dni wymiotuje, więc też go zabrałam do lekarza. On w przeciwieństwie do Tośki w drodze do lecznicy był cichutko, za to syrenę alarmową włączył w drodze powrotnej ;) U Pana Doktora był grzeczny, został zbadany, wymacany, wygnieciony i zważony. Już ważył 3,4kg....dzisiejszy pomiar to 3 kg! Nic więcej Pan Doktor dzisiaj nie mógł zrobić, jedziemy jutro na czczo pobrać krew :( Bardzo lubimy naszego Pana Doktora, ale choroba zawsze mnie załamuje...
 
 
Witek odsypia stres. 
 
 
 


zapracowany kot

Nikt nie jest tak zapracowany, jak Dyziek. On we wszystkim mi pomaga.
Najpierw pakowanie upominku

A później kontrola wytrzymałości kokardki




poniedziałek, 28 października 2013

lektura Dyzia

Kochani, ponieważ w komentarzach pod poprzednim postem próbowaliście odgadnąć co do czytania wybrał Dyziu, dzisiaj Wam pokażę.
 
 
Plany były dość ambitne, a co z tego wyszło widać na zdjęciu ;)
 
Miłego poniedziałku wszystkim życzę!

niedziela, 27 października 2013

sobota, 26 października 2013

leniwa sobota zmęczonego kota

Kot jest zmęczony. Zwisa bezwładnie z posłania i nie ma na nic siły....

Nic dziwnego, jak się całą noc nie śpi, tylko chodzi i gada ... i gada ... i gada ... i gada ... i szmatki nosi, a przy tym gada ... i gada ....
 
 

środa, 23 października 2013

relacje ja-koty

Zawsze jest o kotach, bo to w końcu koci blog. Dzisiaj dla odmiany będzie o mnie, a co ;) Trochę się powywnętrzam :D Ale oczywiście w kontekście kotów!
 
Otóż, doszłam dzisiaj do wniosku, że jestem uzależniona od kotów. Uzależniona w takim sensie, że muszę je oglądać, muszę głaskać, wszędzie dostrzegę kota. Uzależnienie obejmuje wszystkie koty, nie tylko moje ;) Miłość do kotów jest jak narkotyk....musisz sobie dostarczyć codzienną dawkę kotów. To, że codziennie przytulam moje koty, gadam z nimi i się bawię jest raczej oczywiste. Oprócz tego codziennie sprawdzam co dzieje się w Fundacji AFN i u jej podopiecznych. Nieraz wieści przynoszą łzy, częściej jednak jest radość. Codziennie sprawdzam co dzieje się u blogowych kotów. Nie zawsze mam czas pozostawić komentarz, ale wiedzcie, że Was odwiedzam! ;) Od czasu do czasu nie umiem się oprzeć i nabywam jakiś gadżet z kotem ;) Staram się ograniczać i kontrolować, ale czym byłoby życie bez drobnych przyjemności? Kocie gadżety to temat na inny wpis, bo pewnie się pochwalę :D
 
No ale sami przyznajcie, czy takiego nosa da się nie kochać?
 
 
 

Zapytano mnie kiedyś, którego z moich kotów kocham najbardziej. No cóż, to tak jakby zapytać matkę, które dziecko kocha bardziej. Odpowiedź jest jedna: kocham po równo, ale jednak każdego inaczej. Dawka miłości jest taka sama, tylko każdy ma inne cechy, za które się kocha.
 
Tosię kocham za to, że jest podobna do mnie :P Taka mała złośnica. Indywidualistka, ale towarzyska na swój sposób. Uparta, jak sobie coś wymyśli to nie odpuści. Księżniczka, poruszająca się z ogromną gracją, ale nie pogardzi resztkami chrupek, które podczas jedzenia wypadły z mordki Witka ;) Niesamowicie umie się bawić sama, prowokuje chłopaków do biegania, bo uwielbia być goniona. Ze mną bawi się w "straszonko", raz zza futryny wyskakuję ja, ona ucieka, a potem odwrotnie. Chłopaki nic a nic nie kumają takich inteligentnych zabaw ;) Tosia uwielbia się czesać, wtedy głośno mruczy i kokietuje podniesionym ogonkiem. Kiedy mówi się do niej, lekkim miauknięciem odpowiada. Jest bardzo odważna, boi się jedynie odkurzacza i worków na śmieci. I jak na ragdolla przystało jest prawdziwą szmacianą laleczką. To zdecydowanie kot mojej mamy, reszta domowników jest, bo jest, ale witać ich nie ma sensu ;)
 
 
Dyzia kocham za to, że jest potworną gapą i niezdarą, za którą trzeba myśleć z wyprzedzeniem, żeby sobie nie zrobił krzywdy. To kot, który zrzuci stos książek, wskakując na stół. To kot, który się poślizgnie lub źle wymierzy odległość. Dyziek to gaduła. Mówi za trzech, wszystko komentuje. Zawiadamia, że idzie. Podczas spania informuje, że akurat zmienia bok. Najgłośniej gada, wręcz lamentuje, jak coś niesie. A nosić lubi bardzo. W nocy, jak mu się nudzi, wywleka ubrania na środek przedpokoju, jakiś kocyk, obrusik. Ostatnio zwinął mi portfel ze stołu i też wyniósł na przedpokój. Jak niesie większą szmatkę, to wlecze między łapami, idąc w charakterystycznym rozkroku.  Największy hit był, jak targał grającą komórkę w etui z kuchni do pokoju! Uwielbiam jego duży nos, który trzeba myć, bo brudzi się od jedzenia. W zabiegach pielęgnacyjnych jest rewelacyjny, poddaje się bez sprzeciwu. Ale czesać się nie lubi, gryzie wtedy okrutnie. Do czesania potrzeba dwóch osób, jedna trzyma, druga czesze ;) Na powitanie robi "nosami", czyli ociera się nosem o mój nos. Dyziu to kot pomocnik, przybiega na dźwięk otwieranej szuflady. Pomaga w pracach domowych, naprawach, moich pracach hobbystycznych. Ponad wszystko lubi jeść. To zdecydowanie łagodny olbrzym ;) Dyziu jest kotem wszystkich, nawet tych obcych, odwiedzających dom, bo najważniejsze jest to, że ktoś chce głaskać ten tłuściutki brzuszek.
 
 
 
No i Wituś. Wituś to zupełnie inna historia. Oprócz miłości darzę go niezidentyfikowanym uczuciem hmmmm no właśnie nie wiem czym. Jakaś mieszanka sentymentu i troski, wynikająca z tego, że jest znaleziony i przygarnięty. Trzy tygodnie mieszkał tylko w moim pokoju, bo miał kwarantannę i chyba to nas tak zbliżyło ;) Śpi tylko ze mną, włazi pod kołdrę i przytulony mruczy. Przychodzi na kolana, kładzie się i mruczy. Takiego kota nie da się nie kochać. Bo ja zawsze chciałam mieć kota 'nakolankowego' i wreszcie mam. Ma wiecznie smutne oczy i tym zawsze mnie zdobędzie i rozbroi. Lubi kraść jedzenie (to chyba stare nawyki z poprzedniego domu). Na początku bał się mężczyzn, teraz już mu przeszło. Jest wybredny w jedzeniu, najchętniej jadłby z talerza. Sporo gada. Jak usłyszy sygnał domofonu zwiastujący domownika, tak głośno się drze pod drzwiami, że słychać go na całej klatce. Na powitanie przewraca się na plecy i robi "wałeczki". Bardzo lubi wychodzić na klatkę, wiesza się na klamce (umie otwierać drzwi) i drapie w drzwi. Zdarza mu się nasikać do butów, więc wszystkie zawsze są od razu chowane. Czasami mam wrażenie, że nie jest szczęśliwy u nas, że go nie rozumiemy, że nadal pamięta i tęskni. Możliwe, że to moja nadinterpretacja pewnych zachowań, ale niech każdy popatrzy na swojego kota/zwierzaka i na jego przyzwyczajenia, rytuały, ulubione miejsca, ulubione przedmioty. A teraz pomyślcie, że trafia do domu, który nic o nim nie wie.... Jestem w stanie zinterpretować 90% zachowań Tosi czy Dyzia, bo od małego są u nas. Z Witkiem tak nie jest. Mój tata kiedyś powiedział "chyba nikt nie kochałby Witka tak jak ty" i to jest kwintesencja całej naszej kocio-ludzkiej relacji ;) Wituś to mój kot, ale na żebry podczas obiadu chodzi do wszystkich.
 
 
 
Ale się rozpisałam! A i tak nie napisałam wszystkiego, o czym myślałam ;) Zdaję sobie sprawę, że pewne zwroty opisujące kocie zachowanie nie będą zrozumiałe lub będą zrozumiałe tylko dla posiadacza kotów. Gama kocich zachowań jest ogromna, ciężko je opisać, jeszcze trudniej uchwycić na zdjęciu. Mogę jedynie powiedzieć, że patrzeć na koty można godzinami, nigdy się to nie nudzi, sprawia wiele przyjemności i radości.
 
Na początku zapowiedziałam wpis o mnie, w sumie jest o moich uczuciach, a kocich zachowaniach ;)  

wtorek, 22 października 2013

poniedziałek, 21 października 2013

przysmaki

Pańcia nas rozpieszcza! Takie przysmaki!
 
A jeśli chodzi o ścisłość, to rozpieszcza nas pan ze sklepu zoologicznego, już drugi raz dał nam przysmaki gratis ;) Dobre! Przynajmniej nam smakują, bo Pańcia mówi, że śmierdzą rybą. I właśnie dlatego nam smakują.
 


niedziela, 20 października 2013

sobota, 19 października 2013

kot uczony

Wituś zgłębia tajniki budowy móżdżku


Przy okazji pozdrawia wszystkich Studentów, którzy do nas zaglądają ;)

środa, 16 października 2013

minął rok

Witek jest z nami rok!

Jakoś nie marzyłam o rudym kocie. Za to zawsze chciałam mieć burasa.

No ale jest rudy Witek i nie zamieniłabym go na żadnego burasa. Jak to się mówi, miłość jest ślepa :P Więc nie ważny jest kolor futra, a łączące nas więzi.




Nikt się tak nie wygina, jak Witek ;) Kot guma



Wituś uwielbia przesiadywać na oknie. Gapi się i gapi. Szkoda, że nie umie mówić, miałby wiele do powiedzenia na temat osiedlowego życia ;)




Ulubiona szafa. Można popatrzeć na człowieka z góry i pospać w spokoju

wtorek, 15 października 2013

Tosia na dywaniku

Już u nas na blogu była akcja KOT NA DYWANIKU. Wtedy głównym bohaterem był Dyziek. Dzisiaj w roli kota dywanikowego występuje Tosia. Wystarczyło położyć dywanik...kot zmaterializował się w kilka sekund ;)
 
 



poniedziałek, 14 października 2013

skomplikowane kocie spanie

Dzisiaj pokazuję, jak śpi Tosia.
 
 
 


Gdyby ktoś miał problemy ze zidentyfikowaniem łapek Tosi, poniżej schemat, na którym zostały one podpisane ;)
 
 

niedziela, 13 października 2013

poniedziałek, 7 października 2013

sobota, 5 października 2013

wieczór z kotem

 
Nie ma to jak obrażony kot. Od poniedziałku, czyli od wizyty u weterynarza, nie przyszedł do mnie do łóżka. Trzy razy dziennie dostaje lekarstwo, więc ma powód.
 
 
Teraz siedzi na łóżku tyłem do mnie.....żeby mi za dobrze przypadkiem nie było ;)
 
 
Reszta kociej brygady ma się świetnie. Tośka cały dzień bryka i łobuzuje...jak nie ona ;) Dyziek chodzi i gada....gada...gada. Wiecznie ma coś do powiedzenia. Właśnie mówi, że idzie przez przedpokój ;)


na chorobę najlepsza jest praca

Powiem Wam, że moja Pańcia to się nieźle wycwaniła z tym podawaniem leków. Już tak mi wkłada głęboko do gardła, że nie daję rady wypluć! Ale dzięki temu nie czuję, jakie te tabletki są gorzkie i niedobre.
Ale nadal się na nią trochę gniewam za te lekarstwa i nie przychodzę rano do łóżka poprzytulać się. Niech sobie nie myśli, że tak można kotkiem poniewierać!
Ale pokoralikować to przychodzę. Trzeba Pańci trochę pomóc z tymi koralikami.


czwartek, 3 października 2013

mam się lepiej

Mam się lepiej. Wcinam jedzonko i trochę brykam. Niestety Pańcia katuje mnie tabletkami, a tego nie znoszę! Rano bardzo z nią walczę i wypluwam tabletkę. Po południu trochę odpuszczam, bo niebezpiecznie jest walczyć z 1,5cm kapsułą w gardle! A wieczorem Pańcia bierze mnie na śpiocha, taki rozespany nie mam szans z pigułą ;)
Patrzcie jak mnie Pan Doktor wygolił na szyi!!! Wzbudzam respekt taki wygolony, prawda?!


wtorek, 1 października 2013

Witek u lekarza

Wczoraj wybraliśmy się do lekarza. Witek już całkowicie stracił apetyt i chudł w oczach. Poza tym jego mocz zrobił się ciemny, więc już nie można było dłużej narzekać, że kot ma fanaberie żywieniowe.
Witek w drodze był bardzo grzeczny, jedynie trochę narzekał. W poczekalni bardzo grzecznie leżał w transporterku i rozglądał się po innych pacjentach w kolejce. Ponieważ był bardzo grzeczny, a czekanie dłużyło się okropnie (2,5 godziny czekania!) otworzyłam mu drzwiczki transporterka, żeby mógł wszystko dobrze widzieć i rozprostować nóżki. Prostowanie nóżek Witek wziął sobie bardzo do serca i hycnął z transporterka! Pod stołkiem natknął się na ogromnego psa i zamarł. Uratowałam go :P i włożyłam z powrotem do pojemnika. Wszedł bez żadnych problemów i panie w poczekalni, właścicielki kotków, jednogłośnie "ale on grzeczny!".
Jak już weszliśmy do gabinetu Pan Doktor od razu zapodał Witkowi termometr w pupę, a potem oglądał dziąsła, oczy i macał brzuch. Witkowi zdecydowanie się to nie spodobało, więc Pan Doktor poprosił o podanie mu "tabletki na grzeczność". No więc grzeczny kotek z poczekalni zmienił się w gabinecie w przodownika niegrzeczności ;)
Został spacyfikowany.

Pan Doktor wygolił łapcię i się zdziwił. Bo Witek nie chciał oddać krwi. Nie było rady i Pan Doktor wygolił szyję, aby pobrać krew. A potem wygolił brzuszek, żeby zrobić USG. Tak więc Witek wygląda co najmniej śmiesznie, taki wygolony :(


Diagnoza: zapalenie wątroby.

Wituś trzy razy dziennie łyka tabletki, czego szczerze nie znosi! Jedno lekarstwo jest w formie długich kapsułek, mam wątpliwości czy sama dałabym radę to połknąć! Ale Witek nawet daje radę. Jest bardzo dzielny!